Felieton: Stadionowe alergie, czyli dlaczego każda inwestycja sportowa w Nowym Targu budzi panikę

podhaleregion.pl 1 godzina temu

Gdy tylko pojawił się temat nowego stadionu piłkarskiego w Nowym Targu, w przestrzeni publicznej natychmiast odzywa się dobrze znany chór głosów, ukrytych za klawiaturą komputera: Po co?”, „Niech sobie sami zrobią”, „Są ważniejsze potrzeby”, „To tylko hobby”, „Skoro mają sponsorów, to niech płacą”. Zawsze te same nuty, śpiewane z godną podziwu konsekwencją — niezależnie od tego, o jakiej inwestycji sportowej mówimy.

Zjawisko jest fascynujące, bo dotyczy nie tyle stadionu, co pewnej mentalności. Takiej, w której wszystko, co wykracza poza absolutne minimum, od razu staje się podejrzane. W której rozwój traktuje się jak zachciankę, a infrastruktura sportowa — jak ekstrawagancję.

„Niech klub sam sobie wybuduje”

To ulubiony argument: skoro korzysta klub, niech płaci klub. Gdyby przyjąć tę logikę konsekwentnie, to mieszkańcy powinni budować sobie sami drogi, szkoły i chodniki — przecież korzystają. Tymczasem stadion, tak jak każde boisko, hala czy park, jest infrastrukturą publiczną, z której korzystają społeczność, szkoły, akademie, dzieci, młodzież, wydarzenia i całe miasto. To nie jest prywatny plac zabaw, tylko element miejskiej tkanki.

„Są inne potrzeby”

Oczywiście, iż są. I będą zawsze. Ale miasto nie rozwija się, realizując wyłącznie „najpilniejsze naprawy”. Miasto żyje wtedy, kiedy potrafi równolegle troszczyć się o bieżące sprawy i inwestować w przyszłość.
Infrastruktura sportowa to nie luksus — to trwały majątek, który pracuje dla mieszkańców przez lata, wspiera zdrowie, aktywność, edukację i integrację.

„To hobby garstki ludzi”

Wbrew tej tezie sport młodzieżowy w Nowym Targu to nie garstka. To tysiące dzieci i rodziców. To pełne boiska, kolejki chętnych, rosnąca akademia i codzienna praca trenerów. To przestrzeń, w której wychowuje się kolejne pokolenie — nie w internecie, nie w galeriach handlowych, ale na świeżym powietrzu, w drużynie, w wartościach. jeżeli to „tylko hobby”, to jest to hobby, które ratuje zdrowie miejskiej społeczności.

„Obecny stadion jest wystarczający”

Wystarczający… na co? Na lokalne mecze sprzed dwóch dekad? Na czasy, gdy nie było wymagań licencyjnych, transmisji, zaplecza dla akademii, profesjonalnych struktur i rosnącej liczby trenujących?
Dzisiejszy sport działa w innych realiach. Obiekt, który kiedyś był „OK”, dziś po prostu nie nadąża — nie dlatego, iż się komuś znudził, ale dlatego, iż miasto i klub realnie się rozwinęły.

„A po jednym sukcesie od razu inwestycje?”

To właśnie wtedy inwestuje się mądrze — kiedy jest ruch, zainteresowanie, potencjał i dynamika.
Nie po fakcie, nie po stagnacji. Sukcesy nie są nagrodą — są zobowiązaniem, żeby stworzyć warunki do dalszego wzrostu, szczególnie w sporcie młodzieżowym.

Reasumując. Nowy stadion nie jest kaprysem. Nie jest fanaberią. Nie jest luksusem. To normalna, potrzebna inwestycja dla miasta, które nie boi się patrzeć w przyszłość. Miasta, które rozumie, iż rozwój to nie tylko łatanie dziur, ale także tworzenie miejsc, w których ludzie chcą żyć, trenować, kibicować i budować wspólnotę.

Bo tam, gdzie inni widzą „koszt”, nowoczesne miasta widzą wartość.

Maciej Zubek

Idź do oryginalnego materiału