
Rozmowa z FILIPEM ZEGZUŁĄ, rozgrywającym Sokoła Łańcut
KOSZYKÓWKA. I LIGA
– Sparingowy mecz w Rzeszowie wywołał spore zainteresowanie ze strony kibiców. Wiele pierwszoligowych klubów chciało by mieć pewnie taką frekwencję jaka była w sobotę na Podpromiu…
– Była bardzo fajna atmosfera. Resovia marketingowo to naprawdę ekstraklasa. Widać to zainteresowanie kibiców. A co do naszej drużyny, był to pierwszy mój sparing, tak jak również dla Maćka Kucharka. Mateusz Kaszowski też nie grał w poprzednich dwóch sparingach. Dopiero się poznajemy, ale jak na razie bardzo fajnie to wygląda. Moim zdanie jesteśmy bardzo dobrze dobrani charakterologicznie. Na boisku też mamy wiele opcji tak w ataku, jak w obronie. Co do mojej osoby, to tak naprawdę mój pierwszy sparing po czterech dniach trenowania, bo miałem uraz, problem z łydką. Cieszę się, iż powoli wracam na pełne obroty. Jeszcze może kondycyjnie nie jest tak kolorowo, ale idę do przodu, krok po kroku.

– Jak na mecz kontrolny walki nie brakowało. Można powiedzieć taki przedsmak ligowych emocji…
– Spodziewaliśmy się, iż Resovia będzie się chciała tutaj pokazać. To było wiadome po prezentacji dla kibiców. Trener nas uczulał, iż to dla nas, to jest po prostu kolejny trening, mecz sparingowy i najważniejsze, żeby się nic nikomu nie stało. Każdy zagrał w tym spotkaniu. Mieliśmy określone, kto ile minut dostanie. Fajnie, iż bez kontuzji i udało się wygrać. Materiał do analizy też jest.
– Z poprzedniego sezonu w Sokole zostało trzech zawodników. Na nowo zatem trzeba zbudować zespół.
– Zgadza się, ale większość z nas zna się z boiska, z kadr młodzieżowych. Znamy się zatem dobrze, a czas będzie grać tylko na naszą korzyść.
PRZECZYTAJ TEŻ: Przedsmak ligowych emocji. Sokół wygrywa na Podpromiu. (ZDJĘCIA)

