Ireneusz Jeleń – chłopak z Cieszyna – od lat dzieciństwa był wielkim kibicem Górnika Zabrze. Były reprezentant Polski przy Roosevelta zakończył zresztą karierę. W rozmowie z serwisem Roosevelta81.pl 44-latek wspomina okres swojej gry w trójkolorowych barwach, występy w Wiśle Płock, ocenia potencjał swojego syna Jakuba oraz zdradza od kogo uczył się grać w piłkę i jak wyglądały początki jego wielkiej miłości do 14-krotnego mistrza Polski.
Czym dzisiaj zajmuje się Ireneusz Jeleń? Wiem, iż jesteś żywo zaangażowany w pracę w Piaście Cieszyn w roli prezesa. Cały czas jednak też kopiesz piłkę…
– Tak, jak najbardziej. Na co dzień działam jako prezes i gram jako grający prezes w barwach Piasta w lidze okręgowej.
Jak Twoje aspiracje związane z Piastem wyglądają? Chcesz, żeby ten klub dostał się na szczebel centralny, czy raczej traktujesz to jako misję długofalową, budowę akademii i pracy z młodzieżą?
– Wszystkiego po trochu. Mamy już w Cieszynie akademie wybudowaną na naprawdę dobrym poziomie. W tym momencie nasza piąta drużyna awansowała do drugiej ligi, także będziemy mieli w przyszłym sezonie pięć drużyn młodzieżowych w lidze wojewódzkiej. To moim zdaniem dobry wynik. Mamy ponadto pod opieką prawie 260 dzieciaków. Jak na Cieszyn, to naprawdę dobry wynik. Chcemy iść kierunku w szkolenia młodzieży, żeby stworzyć tym chłopakom dobre warunki do pracy. Chciałbym wyszkolić jakiegoś młodego chłopaka, który pójdzie w ślady moje, Kuby Błaszczykowskiego czy Roberta Lewandowskiego.
To mimo wszystko trudne wyzwanie, bo w 38 milionowym kraju nie możemy szczycić się tym, iż mamy zawodników o klasie europejskiej na pęczki.
– Bardzo ważne jest to, jak się zaczyna pracę z tymi dziećmi. Kiedy rodzice przyprowadzają nam takiego 3-4 latka – bo takie roczniki w akademii też mamy – na początku jest zabawa. Jednak z biegiem czasu, im ci chłopcy są starsi, ważne staje się, żeby mieli oni cel jakiś tam nałożony. I my to robimy. Mamy bardzo dobrych trenerów, którzy umieją z tymi dziećmi pracować.
A seniorzy? Myślicie, by powalczyć o występy na szczeblu centralnym?
– Na dziś jesteśmy w lidze okręgowej i to jest trochę za niski poziom. Chcielibyśmy – jako klub – grać trochę wyżej. Moim marzeniem jest, żeby w Cieszynie była przynajmniej czwarta liga, no ale wiadomo, iż boisko to nie wszystko. Musi być ułożona struktura klubu, wszystko poukładanie pod kątem sponsorów, mieć dopięty budżet. Jak do tego dojdziemy, pozwoli na to żebyśmy mogli myśleć o grze w wyższych klasach rozgrywkowych. Rozwijamy się krok po kroku, bez pośpiechu.
Nazwisko Jeleń w Cieszynie to jest tak naprawdę chyba ikoniczne i otwiera wiele drzwi.
– Bardzo dużo rodziców przywozi tutaj swoje dzieci, czasami z innych miejscowości, żeby trenować w naszej akademii. Znają mnie, wiedzą co udało mi się osiągnąć i liczą, iż uda mi się pomóc im dzieciom pomóc w osiągnięciu wysokiego poziomu. Ja na co dzień treningów nie prowadzę, zajmuję się zarządzaniem klubem i sam trenuję z drużyną. Muszę jednak podkreślić, iż mamy w Piaście naprawdę bardzo dobrych trenerów, którzy nie patrzą tylko na to, żeby odbębnić trening, ale żeby każdy z tych chłopaków wyciągnął z niego coś dobrego. Nasi trenerzy cały czas się szkolą, robią różne kursy. Zajęcia się urozmaicone, dzieciom się podoba, rodzice też są zadowoleni. Po zainteresowaniu widać, iż w Cieszynie jest na to zapotrzebowanie i bardzo dużo młodych osób chciałoby w naszej akademii trenować.
Widać, iż autentycznie Cię to pasjonuje i napędza do działania.
– W lipcu przyszłego roku będziemy mieli jubileusz dziesięciolecia. Grupy młodzieżowe już mamy na fajnym poziomie. Część tych chłopaków dochodzi z nami do wieku seniorskiego i występuje w pierwszym zespole Piasta. Chciałbym, żeby nasi seniorzy też krok po kroku pracowali na to, by grać wyżej. Ale to nie jest łatwe. Najpierw był COVID, teraz wojna na Ukrainie. Ludzie się boją angażować w takie projekty, kłaść na to pieniądze. A ja nie chcę robić nic na wariackich papierach. Chciałbym w Cieszynie zbudować coś dużego. Urodziłem się tutaj, tutaj się wychowałem, grałem w grupach młodzieżowych. Potem już jako senior przeszedłem do Beskidu Skoczów, udało mi się grać w Ekstraklasie, w europejskich pucharach, w reprezentacji Polski. Zagrałem z kadrą na dużym turnieju i zapracowałem na transfer do Francji. Wiem ile pracy trzeba w to wszystko włożyć i chciałbym, by kiedyś wychowanek Piasta Cieszyn poszedł w moje ślady.
Dzisiaj podobną drogę przebywa Twój syn, Kuba. Gra w rezerwach Górnika Zabrze i nie brakuje głosów, iż powinien otrzymać szansę w pierwszym zespole.
– Cieszę się, iż gra regularnie. Ostatnio byłem w Zabrzu na meczu rezerw Górnika z Karkonoszami. Kuba zagrał cały mecz. Robi dobre liczby pod kątem minut, ale szwankuje u niego skuteczność. Trener jest z niego zadowolony, ale napastnika finalnie zawsze rozlicza się z bramek.
Wierzysz, iż Kuba pójdzie w Twoje ślady?
– Ja się przede wszystkim cieszę z tego, iż on chce grać w piłkę. To dziś nie jest takie oczywiste. Młodzież siedzi w komputerach, komórkach. On zawsze brał piłkę i szedł kopać. Pół roku temu przeszedł do Górnika, bardzo się z tego cieszę cieszę, bo to jest – można powiedzieć – mój klub od dzieciństwa. Górnik mam zaszczepiony w sercu i mnie także udało się w jego barwach kilka meczów zagrać. Spełniłem tym moje marzenie, które towarzyszyło mi od najmłodszych lat. Teraz w Zabrzu gra Kuba, co prawda na razie na poziomie trzeciej ligi, ale podchodzę do tego ze spokojem. jeżeli będzie na tyle dobry, na pewno dostanie szansę wyżej. On sam musi jednak na to zapracować. I pracuje, bo naprawdę ciężko pracuje na treningach, żeby być cały czas lepszy. Mam nadzieję, iż to zaprocentuje i zagra w barwach Górnika na boiskach Ekstraklasy.
Widzisz w nim jakiś pierwiastek młodego siebie?
– Pod wieloma względami jesteśmy identyczni. Tak naprawdę różni się tylko tym, iż on ma lewą nogę bardzo dobrą. Ja znowu miałem prawą nogę, u niego dominuje lewa, a prawą też ma dobrze ułożoną. Szybkość też ma, jest wysoki, gra lepiej głową niż ja… Brakuje mu tylko bramek. Ja jestem zadowolony, bo widzę, iż cały czas się rozwija. Trenował ostatnio z pierwszą drużyną. Ma jeszcze pół roku kontraktu. Zobaczymy, co Górnik będzie chciał zrobić po rundzie jesiennej. Mam nadzieję, iż przedłużą umowę i wypożyczą Kubę do klubu z wyższej ligi, bo jakieś tam oferty ma. To jednak kwestia przyszłości. Na tę chwilę cieszę się, iż gra w Górniku i idzie mu całkiem dobrze.
W Górniku bardzo cenią pracowitych napastników, którzy być może strzelają trochę mniej, ale potrafią na boisku powalczyć dla drużyny. Sondre Liseth wykonuje taką krecią robotę z przodu.
– No właśnie, na początku Sondre grał mało. Kiedy dostał szansę widać, iż bardzo dużo daje z siebie. Kuba też naprawdę mocno pracuje dla drużyny i sztab trenerski to docenia. Jasne, iż Ekstraklasa to zupełnie inny poziom, ale wierzę, iż Kuba też doczeka się swojej szansy w Zabrzu.
Zaskakuje Cię to jak wygląda dzisiaj forma i pozycja Górnika w tabeli PKO BP Ekstraklasy?
– Na pewno zaskakuje i to bardzo pozytywnie. Przed sezonem pewnie nikt by nie powiedział, iż na tym etapie sezonu Górnik będzie grał tak dobrze i będzie liderem. Wisła Płock też jest beniaminkiem, zaczęła sezon bardzo dobrze, była liderem, cały czas utrzymuje się gdzieś w czołówce tabeli. To są dla mnie dwie bardzo miłe niespodzianki. Cały czas śledzę losy Górnika, jeżdżę na mecze jak tylko mogę. W Zabrzu zawsze był problem jak drużynie szło dobrze, iż odchodzili kluczowi zawodnicy. Mam nadzieję, iż tej zimy rozbiórki drużyny nie będzie i uda się osiągnąć dobry wynik na koniec sezonu.
Wielu miało przed sezonem obawy jak Górnik będzie wyglądał. Solidnie przebudowana kadra, nowy trener…
– Na początku też się bałem jak to będzie wyglądać. Wiadomo, Jan Urban był trenerem, który co zawsze wyciągał z zawodników co najlepsze. Nie wiedziałem jaka będzie filozofia Michala Gasparika i jak wdroży się do pracy w nowej lidze. To zawsze jakiś znak zapytania. On zrobił to naprawdę rewelacyjnie. Górnik gra fajną piłkę, może choćby najlepszą w Polsce. Bardzo się z tego cieszę, bo to naprawdę bliski mojemu sercu klub.
W piątkowy wieczór przy Roosevelta zmierzą się dwa dla Ciebie kluby szczególne…
– Nigdy nie zapomnę Wiśle tego, iż dała mi szansę. To dzięki dobrym występom w Płocku zagrałem w europejskich pucharach, reprezentacji Polski, zapracowałem na transfer za granicę. Wspominam ten czas bardzo dobrze, to był jeden z najlepszych okresów w mojej karierze i w ogóle w moim życiu. Zresztą Wisła też o mnie pamięta. Przed sezonem zostałem razem z Darkiem Romuzgą i Sławkiem Peszko zaproszony do Płocka na prezentację drużyny. Zaprezentowaliśmy koszulki na nowy sezon. Nasz udział to była niespodzianka, a mimo to kibiców było bardzo dużo, a atmosfera naprawdę świetna. Kibice przywitali nas jak swoich, pośpiewali, zrobiliśmy trochę zdjęć… To było bardzo miłe uczucie, iż Wisła wciąż pamięta, iż ktoś coś dla tego klubu zrobił i trochę zdrowia na boisku zostawił.
W Płocku zdobywałeś najważniejsze tytuły w swojej karierze.
– Byłem wicekrólem strzelców, zagrałem w Pucharze UEFA, zdobyliśmy Puchar Polski, wyjechałem na mistrzostwa świata… To na pewno były bardzo ważne momenty w mojej karierze. Wszystko to osiągnąłem w Wiśle, ale ja się przede wszystkim cieszę z tego, iż na koniec kariery zagrałem w Górniku. Od małego kibicowałem temu klubowi, kibicuję i będę kibicował na dobre i na złe. W piątek te dwie ważne dla mnie drużyny zagrają o punkty w Ekstraklasie. Nie będę miał jednak wątpliwości za kim w tym meczu trzymać kciuki. Serce nie pozwoliłoby mi być za kimś innym niż za Górnikiem.
Górnik w meczu z Wisłą będzie chciał zmazać plamę po słabym występie w Lubinie, który przerwał passę dziewięciu meczów bez porażki.
– Oglądałem ten mecz i nie da się ukryć, iż wyglądało to pod wieloma względami słabo. Nie ma jednak co dramatyzować. Takie mecze każdej drużynie się zdarzają. Mam nadzieję, iż Górnikowi taki mecz przydarzył się jednorazowo w Lubinie i już w tej rundzie się to nie powtórzy. Wierzę, iż w meczu z Wisłą Górnik zdobędzie trzy punkty i wróci na zwycięską ścieżkę.
Wybierasz się na ten mecz?
– Staram się zdobyć bilety. jeżeli się uda, na pewno pojawię się na trybunach i będę wspierał Górnika.
Skąd się w ogóle tak wielki sentyment do Górnika u chłopaka z Cieszyna?
– Zaczęło się to jak miałem 7-8 lat… Grało się pod blokiem na betonie, takie to były czasy. Ja, kilka lat starsze ode mnie chłopaki i moja pięć lat starsza siostra. Można powiedzieć, iż od niej uczyłem się gry w piłkę, bo choć była dziewczyną, była naprawdę dobra. Nie grała w żadnym klubie, bo w tamtych latach piłka nożna kobiet nie była tak popularna, ale nie miała kompleksów i zawsze grała z chłopakami. A na podwórku jak się grało, to zawsze trzeba było grać w jakiejś drużynie. My najczęściej graliśmy mecz Górnik – Legia. Siostra zawsze grała w Legii, a ja nigdy w Legii grać nie chciałem… Zawsze był Górnik, Górnik i już tak zostało (śmiech).
Piękna historia, chociaż akurat na Śląsku wybór miałeś dość bogaty…
– Mam różnych znajomych z wielu klubów. Z Legii czy tam Chorzowa. Zawsze jak między sobą gramy to wbijamy sobie „szpileczki”. Nie na zasadzie jakiejś nienawiści czy animozji. To zawsze była taka fajna wojenka. Opcji faktycznie nie brakowało, ale u mnie nie było innej opcji niż Górnik. Nikt mnie już do innego klubu nie przekona.
W tym ukochanym Górniku było Ci dane grać tylko kilka miesięcy? Kontrakt podpisałeś na pół roku z opcją przedłużenia o dwa lata, ale skończyło się na jednej rundzie…
– Do Zabrza ściągnął mnie Krzysiu Maj, którego już dziesięć lat nie ma z nami… On był inicjatorem tego transferu do Górnika. Potem dołączyli do tego kibice, bo wśród nich też mam wielu znajomych. Wielu z nich jeździ na Torcidę, także na wyjazdy. Oni też mnie do tego transferu mocno namawiali, a mnie tak naprawdę nie trzeba było długo przekonywać, bo to było moje marzenie z dzieciństwa. Trafiłem do młodego zespołu trenera Nawałki, z którym jakoś nie było mi po drodze. Byłem doświadczonym zawodnikiem, wiele w piłce przeżyłem, wiele tematów rozumiałem bez słowa. Mogłem zostać dłużej w Zabrzu, ale wiedziałem, iż z trenerem Nawałką będzie to trudne. Podjąłem decyzję, iż z Górnika odejdę i w wieku 32 lat skończyłem karierę.
Byłeś rozczarowany, iż Twoja przygoda przy Roosevelta trwała tak krótko?
– Chciałem zostać w Górniku na kilka lat. Czy byłem rozczarowany? Chyba tym, iż nie znalazłem z trenerem Nawałką wspólnego języka. Byłem tym zdziwiony, bo w reprezentacji Polski grałem kiedy był asystentem Leo Beenhakkera i tam bardzo mi pomagał. Potem bardzo dobrze poradził sobie w reprezentacji Polski jako selekcjoner. W Zabrzu było inaczej, nie będę tematu się rozwijał. Chciało się inaczej, ale stało się inaczej.
Jest jakiś mecz w trójkolorowych barwach, który szczególnie utkwił Ci w pamięci?
– Tych meczów było kilka i każdy z nich pamiętam bardzo dobrze. Na pewno cieszy bramka strzelona w meczu z Ruchem. Ja jednak nigdy nie patrzyłem na to w ten sposób. Żałuję, iż o swojej grze w Górniku mogę mówić, iż to była tylko przygoda – bo zagrałem kilka spotkań – ale ten czas na zawsze zapisze się w mojej pamięci.
Po odejściu z Zabrza nie miałeś propozycji z innych klubów?
– Coś tam było, ale podjąłem decyzję, iż wracam do Cieszyna. Mój świętej pamięci już Tata ciężko chorował, zmagał się z nowotworem. Musiałem wrócić do domu, żeby pomóc Mamie. Trwało to półtora roku, bardzo się męczył. Poruszał się tylko na wózku inwalidzkim. To wtedy było znacznie ważniejsze niż gra w piłkę.
Zanim trafiłeś do Górnika, spędziłeś jeszcze rundę w Podbeskidziu Bielsko-Biała. Jak to się stało, iż trafiłeś wtedy pod Klimczok?
– To była skomplikowana sytuacja, bo mój menadżer dogadywał mi klub we Francji. Długo te rozmowy trwały, wszystko się przedłużało, zaczął się nowy sezon, a ja wciąż byłem bez klubu. Odezwał się do mnie wtedy dziś już świętej pamięci Grzesiu Więzik, który był w Podbeskidziu dyrektorem sportowym. Zawsze miałem z nim dobry kontakt, jak byłem w Polsce to często się spotykaliśmy. Namawiał mnie do tego transferu, namawiał i w końcu namówił. Przyszedłem do Bielska-Białej, a Podbeskidzie broniło się przed spadkiem. Chcieli, żebym im pomógł w walce o utrzymanie. W głowie miałem jednak wtedy już chorobę Taty. Pograłem tam jedną rundę, nie wyglądało to jak bym sobie tego życzył. Zdecydowałem się odejść i już wtedy zakończyłbym karierę, ale odezwał się Górnik. A Górnikowi się nie odmawia…
O Ireneuszu Jeleniu zrobiło się głośno we Francji podczas wspomnienia Święta Niepodległości 11 listopada. Zostałeś wspomniany jako jeden z najlepszych Polaków grających w Ligue 1 w historii. Serce rosło?
– Legendą Auxerre jest Andrzej Szarmach, który wciąż jest najskuteczniejszym strzelcem w historii klubu. Grające we Francji zawsze dawałem z siebie nie 100, a 150 procent. Kibice zawsze to widzieli i doceniali. Zawsze czułem ich wsparcie i sympatię. Choć minęło tyle lat, cały czas wielu z nich o mnie pamięta. To buduje, bo zostawiłem na boisku mnóstwo zdrowia. I cieszę się, iż wciąż jest to doceniane.
Na koniec zapytam z innej beczki, Polska zagra na mistrzostwach świata?
– Ciężkie pytanie… Wszystko zależy tak naprawdę od losowania. Na początku rywal będzie słabszy, ale potem w finale możemy trafić na Włochów, Czechów, Danię czy Słowację. Tak naprawdę po losowaniu będziemy wiedzieli czy nasze szanse na awans na turniej urosły czy spadły. Bez względu na wszystko jestem pewny, iż chłopaki na pewno powalczą, bo po takich meczach jak z Holandią trudno jest bać się kogokolwiek.
Rozmawiał: eMZet
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl
















