Dzieci są strasznie głupie. Mają do tego prawo, bo są dziećmi. Niestety też niesłychanie chłonne jeżeli chodzi o wiedzę, która im odpowiada.
Poranek zacząłem od kompilacji trzech filmów pokazujących wtargnięcie na jezdnię w wykonaniu dzieci – lub tzw. młodzieży szkolnej. Też sobie ją obejrzyjcie.
Już pierwsza sytuacja jest dość szokująca. Dziewczyna wchodzi na jezdnię całkowicie bez patrzenia, tak po prostu o, jakby ruch drogowy nie istniał. Kierowca jedzie wolno i zdąża zahamować, nie dochodzi do kontaktu. Do kontaktu między szarymi komórkami nie doszło też w jej głowie. Powstaje pytanie: czy zawsze tak chodzi? Czy nikt nie przekazał jej wiedzy o tym, iż mimo wszystko nagłe wtargnięcie na jezdnię może być niebezpieczne?
W drugiej sytuacji młody człowiek idzie środkiem drogi patrząc w telefon. Powinien iść lewą stroną, droga jest jednak wąska. Kierowca zatrzymuje się odpowiednio wcześniej i również nie dochodzi do żadnego zdarzenia. Zresztą niebezpieczeństwo było znikome. Widzę jednak problem: są nim słuchawki. Prawdopodobnie gdyby owa osoba spacerująca słyszała coś wokół siebie, a jednocześnie jeszcze (wiem, wymagam zbyt wiele) miała kontakt wzrokowy z rzeczywistością, pewnie byłoby bezpieczniej.
W ostatniej sytuacji chłopiec w kapturze po prostu wbiega na jezdnię w losowym miejscu, nie rozglądając się ani przez sekundę.
Nasuwa się pytanie o wychowanie komunikacyjne tej młodzieży
Czy te dzieci/młodzież nie miały wpojonych w szkole jakichś choć podstawowych zasad ruchu drogowego? Czy rodzice nigdy im nie powiedzieli, iż jak wpadną pod koła jadącego auta to umrą i trzeba będzie montować sobie nowe dziecko? Obstawiam, iż ktoś jednak im to kiedyś powiedział, ale ta wiedza odbiła się od nich jako nudna i nieciekawa. Coś tam coś tam blablabla, gadanie dorosłych iż samochody to i tamto. Samochody to się zatrzymują jak się wchodzi na jezdnię – no nie jest tak?
Nie mówię (jeszcze) iż narracja o całkowitym pierwszeństwie pieszych może być szkodliwa. Wstrzymam się z tym twierdzeniem do czasu zdobycia większej ilości dowodów, które temu twierdzeniu przeczą albo je potwierdzają. Mówię natomiast, iż jeżeli macie dzieci, to nie mówcie im, iż „samochód się zatrzyma” albo iż „pieszy ma pierwszeństwo”, albo coś w tym guście. Oczywiście o ile Wam na nich zależy. Bo ogólnie jest tak, iż zasady ruchu drogowego są zrobione dla kilku procent, żeby te kilka procent idiotów choć trochę utemperować. Dlatego, jak w znanym dowcipie, zawsze należy zakładać, iż zbliżamy się do jezdni, po której jedzie szaleniec, a w zderzeniu z nim jako piesi nie mamy szans. I ma to znaczenie choćby gdy podchodzimy do pasów wyznaczających przejście dla pieszych, bo jeżeli wkraczamy po prostu na jezdnię w losowym miejscu, to może nas potrącić nie tylko ten szaleniec, ale też zupełnie ostrożnie jadący kierowca.
Dla kierowców mam tylko taką poradę, żeby uznawali wszystkie dzieci za niespełna rozumu
Dzieci mogą odwalić najdziwniejsze rzeczy, więc można z góry traktować ich jak pijanych, czyli z kategorii „całkowicie nieprzewidywalne zachowanie”. Niestety, dotyczy to również dzieci małych, słabo widocznych przez nikły wzrost, znajdujących się często pod „opieką” madek patrzących w telefon. Natomiast przejeżdżając w okolicach szkoły można śmiało spodziewać się, iż dzieci o intelekcie owiec po prostu wejdą na jezdnię, ponieważ ich mózgi nie przyswoiły, iż po jezdni jeżdżą duże i ciężkie obiekty, które mogą je zabić. Przy okazji warto dodać, iż w 1. i w 3. sytuacji drogę można było jak najbardziej przekroczyć, tylko należało poczekać na możliwość przejścia, i wszystko byłoby w porządku.
Ostatecznie mam tylko jeden morał
Jako rodzic, czepiam się dzieci o ostrożność na jezdni i wydzieram się na nie, kiedy robią coś złego lub bezmyślnego, bo tak trzeba. Inaczej może dojść do tragedii. Jako kierowca uznaję, iż inni rodzice tego nie robią i ich dzieci zamiast mózgu mają Tiktoka. Inaczej może dojść do tragedii. Zatem nie szczędźcie swoim dzieciom porad z zakresu ruchu drogowego, niezależnie od tego czy chcą was słuchać, czy nie. Tę o „bezwzględnym pierwszeństwie pieszych” radzę pominąć.
Czytaj również:
Nie zawsze musisz szukać przejścia dla pieszych. Ten przepis o skrzyżowaniach jest dziwny, ale warto go znać