Jaga zdobyła twierdzę Częstochowa. Sporo szczęścia i jesteśmy dalej w grze.

20 godzin temu
Jagiellonia zrobiła milowy krok do obronienia miejsca na podium i zarazem prawa gry w europejskich pucharach. Żółto-czerwoni dość szczęśliwie wygrali z Rakowem Częstochowa i wreszcie opuścił ich potworny niefart, który prześladował ich w ostatnim czasie. Wygrana na wyjeździe z liderem rozgrywek plus wyjazdowa porażka Pogoni dała Dumie Podlasia upragniony oddech. A dodatkowo okazało się, iż za tydzień przyjdzie im grać we Wrocławiu ze Śląskim, który właśnie stracił szansę na uniknięcie degradacji. Jagiellonia na mecz do Rakowa nie jechała w roli faworyta. Wyższe notowania mieli rozpędzeni gospodarze, dla których mecz z żółto-czerwonymi był w zasadzie ostatnim trudnym wyzwaniem na finiszu rozgrywek. Raków wygrywając z Jagiellonią miał prostą drogę do mistrzostwa Polski i najłatwiejszy układ gier (wyjazd z grającą o pietruszkę Koronę i domowo z też grającym już o prestiż Widzewem Łódź). Jagiellonia natomiast miała ciężki finisz: celujący w mistrza Raków, potem wyjazd do Śląska, który jeszcze wtedy grał o utrzymanie oraz domowe spotkanie z Pogonią Szczecin, która jest bezpośrednim rywalem dla Jagi w walce o europejskie puchary. Na dodatek wyraźnie słabsza forma czołowych graczy i prześladujący białostoczan pech (nieskuteczność, błędy sędziowskie, kontuzje). Przed Częstochową tylko kibicowska wiara pozwalała mieć nadzieję, iż pozycja Jagiellonii nie ulegnie pogorszeniu. O poprawie natomiast marzyli tylko najwięksi optymiści. A jednak!

W sobotni wieczór Duma Po
Idź do oryginalnego materiału