Jagiellonia z zadyszką. Waleczni, nieskuteczni, sfrustrowani

1 miesiąc temu
To miało być przełamanie dla Jagiellonii. Przed meczem wydawało się, iż wszelkie atuty są po stronie żółto-czerwonych: własny stadion pełen fanów, rywal w kryzysie i sporo czasu w regenerację. Kiedy pojawiła się kadra na ten mecz okazało się, iż na trybunach znajdują się Enzo Ebosse, Leon Flach oraz Darko Churlinov, którzy - jak wyjaśnił trener Adrian Siemieniec - walczą z kontuzjami. Zaczęło się jak zawsze: od dominacji i prowadzenia i skończyło się jak zwykle czyli stratą punktów. Jagiellonia jest fajerwerk: zapala się, błyska i... gaśnie. Tyle dobrego, iż tym razem Duma Podlasia zdobyła jeden punkt.
To był 53 mecz Jagiellonii i gdyby można było zrzucić winę za stratę punktów na zmęczenie to można byłoby to zrozumieć. Tyle, iż po meczu okazało się, iż Jaga w czasie tego meczu przebiegła o kilka kilometrów więcej niż rywale. W czym zatem problem, iż na początku meczu Jaga jest kreatywna, precyzyjna i groźna, a im bliżej końca meczu to mnożą się niecelne podania, głupie straty i niedokładność w polu karnym rywali? Trener Siemieniec po meczu stwierdził, iż wie co trzeba zrobić, ale z jakiś powodów nie przynosi to efektów.

Dominacja Jagiellonii w I połowie nie podlegała wątpliwości.


- To było 20 strzałów w I połowie. Nie wiem co mam powiedzieć. Po pierwszej połowie powinno być po meczu. Sami jesteśmy sobie winni. Rywal wchodzi raz w pole karne i strzela bramkę, a my musimy tyle pracować żeby strzelić gola. Wynik nie może zakłamać obrazu meczu. Byliśmy lepsi i nie możemy wygrać. Więcej akcentów zawsze kładziemy na atakowania. Nie myślel
Idź do oryginalnego materiału