Wyobrażasz sobie, iż jakaś panna spędza 15 lat mszcząc się na mężczyźnie, który skrzywdził jej przyjaciółkę?
To potrzymaj mi aperolka, bo zaczynamy.
—
Ta kobieta, co tu kryć, zrobiła mi budyń z mózgu.
Otóż pani Linda Solley Hurd poszła sobie jakieś 15 lat temu z psiapsiami z college’u na stand-up. Czyli, nazwijmy rzeczy po imieniu, poszły się pochichrać, a później jak to w studenckich czasach bywa, zrobić lekką najebkę, zagryzając lokalnym odpowiednikiem kebaba z Orlenu.
Traf chciał, iż po show, jedna psiapsia wstała tak energicznie, iż uderzyła w krzesło stojące przed nią. A ziomeczek, który tam siedział, w wyniku nieoczekiwanego szturchnięcia zalał się kolką, od spodni po koszulę, niczym Książulo po zjedzeniu pizzy na ostro w Jolancie w Bydgoszczy. Psiapsia przeprosiła, koleżka jednak się zacietrzewił, opisał bardzo dokładnie jej wygląd i cechy umysłowe („stupid fat bitch”), profesję matki, a później jeszcze na nią napluł. W sensie na przyjaciółkę, nie na matkę.
(Nie koloryzuję, tylko ubarwiam, a to różnica).
Psiapsia poszła się umyć, Hurd zaczęła koleżkę opierdzielać, po czym usłyszała, iż jest brzydką suką (co, jak podkreśliła w tamtym czasie, na pewno było nieprawdą). Dziewczyny poszły dalej w noc, ale Hurd zapamiętała sobie bardzo dokładnie koleżkę. I następnego dnia znalazła go na Facebooku. Gość jeszcze nie wiedział, iż właśnie dopadła go zmora stulecia.
Hurd – jak to czasami u kobiet bywa – wybrała drogę przemocy. A ziomek, według Fejsa, miał pierdolca na punkcie seriali „Breaking Bad” i „The Walking Dead” i zaraz sam miał się stać zombie.
Wtedy nie siadało się przed TV, biorąc pod rękę Ferrero Rocher, albo jakąś podróbę z Biedry, strzelając sezon za jednym razem, tylko trzeba było czekać tydzień na kolejny odcinek. Hurd zaczęła szukać po forach i wysyłać mu wszelkie możliwe spoilery, do obu seriali, oczywiście tuż przed emisją nowego odcinka. Żeby go maksymalnie wkurwić i pozbawić przyjemności, kiedy już czekał w blokach startowych.
Ała.
Tak, koleżka ją blokował, ale ona ciągle tworzyła nowe konta. W końcu, po ładnych kilku miesiącach, się jej znudziło. I pewnie sprawa rozeszłaby się po kościach. Co najwyżej przechodziliby na drugą stronę ulicy, gdyby się spotkali na mieście, tyle, iż on robiłby to szybciej i rzucał kilka egzorcyzmów po drodze.
Gostek miał jednak największego pecha w swoim życiu (pecha numer dwa, pierwszy był, kiedy usiadł w niewłaściwym miejscu na stand-upie). Otóż trafił razem z Hurd do grupy z politologii. I, co tu kryć, wkurwiał ją niemożebnie swoimi opiniami na każdy temat. Bo Hurd była już uprzedzona, a ziomeczek był z gatunku takich, co to mają dużo do powiedzenia na każdy temat i zwykle przeciwnie do tego, co myślą inni.
Efekt? Hurd się zaczaiła w krzaczorach, niczym ryś na polowaniu. Ziomeczek roztropnie na Fejsie, już nie był na publiku, ale pewnego dnia zrobił na zajęciach prezentację i kiedy odpalił swojego PowerPointa na projektorze, Hurd błysnęło oko, bo zobaczyła na ekranie nazwę użytkownika, w sensie ksywę ziomeczka.
A dalej to już było prosto, jak do polskiej bramki na mistrzostwach Europy. Od razu zlokalizowała go w serwisie Reddit (taki oryginalny Wykop, ale mirki są bardzo podobne). I spoilery znowu poleciały szeroką lawiną, przez kolejne kilka miesięcy, aż Hurd znowu się znudziło.
A później minęło osiem lat
Pszczółki zapylały, Breaking Bed się skończył, aż WTEM, NIEOCZEKIWANIE! Ziomek osiągnął masterpecha, czarny pas w ssaniu (pech numer trzy, za to jak OPOS).
Otóż, okazało się, iż bierze sobie za żonę „przyjaciółkę, przyjaciółki” Hurd. Prawdziwego anioła – jak stwierdziła. Hurd przyspieszyła od zera do setki w dwie sekundy. Bo tyle jej zajęło wejście na konto mężczyzny na Reddicie, aby zobaczyć, czym się zajmował przez te lata i odkryła pewne „złowieszcze rzeczy.” Głównie zdjęcia. Co było na tych zdjęciach, już nie powiedziała. Spora szansa, iż sama narzeczona w dość roznegliżowanych klimatach, bądź opcja numer dwa, ewidentne dowody zdrady ziomeczka.
Hurd odpaliła jedno ze swoich starych, fałszywych kont na Facebooku i wysłała narzeczonej alert RCB, czyli link do jego konta. Żeby narzeczona sama mogła zobaczyć, co jej się w życiu zagotuje. Niespodzianki nie było, kobieta zerwała zaręczyny i wyszła za mąż za kogoś innego. Z tym nowym herbatnikiem ma już dzieci. A Hurd całą swoją historię wrzuciła na TikToka. I w parę dni zobaczyło to ponad trzy miliony osób!
Tak się proszę państwa kaszle.
A ponieważ jestem złym człowiekiem, tak się tylko zastanawiam, czy to aby na pewno mściła się za przyjaciółkę, czy za samą siebie. I czy, aby na pewno to jest koniec tej zemsty.
Bmw revenge w Pułtusku
A o Hurd sobie przypomniałem, oglądając zdjęcia z Pułtuska, gdzie wściekła lady obkleiła jakiemuś gentelmanowi jego bawarę napisami: „kłamca” oraz „oszust”.
„Kupiłem se bawarę spawaną z czterech ćwiarek
Trochę mnie oszukano, poszło całe siano”
Jak to podsumowała na Fejsie jedna z obserwatorek:
„Akurat byłam w sklepie obok, kiedy piękna dziewczyna kończyła swoje dzieło! Była bardzo dokładna i robiła to niespiesznie. Księżna Diana miała revenge dress, a w Pułtusku jeszcze lepiej bmw revenge!!!”
Co, przyznasz, jest przypadkiem rzadko spotykanej solidarności kobiet.
Kobiety bywają lepsze od mężczyzn
Kobiety mają dużo lepszych cech od mężczyzn. Są bardziej współczujące, bardziej kochające, często wierniejsze, choć w miarę upływu czasu, mniej niż dawniej. Na co wpływ ma też to, iż dzięki szeroko stosowanym środkom antykoncepcyjnym kobieta ma już możliwość panowania nad tym, czy chce mieć dziecko, czy też nie (utrata kontroli przez mężczyzn nad kobietami, w wyniku pojawienia się pigułki anty, to temat na zaiste rozkoszną rozprawkę). To kobieta wytrzymuje z alkoholikiem, hazardzistą, ziomkiem uzależnionym od dragów, seksu czy zdrady.
Mężczyzna w takiej sytuacji zwykle mówi:
„Ale jak to? Moja żona? Zdradza? Pije? Nie mogę być z taką dziwką. Bajo.”
Kobieta zaś często zostaje i walczy.
Ba, stary mem głosi: mężczyźni wcale nie muszą kłamać kobietom. Bo jeżeli kobieta wystarczająco cię lubi, to będzie kłamała sama sobie.
Ale też zraniona kobieta mści się z furią i zawzięcie
I nie, nie chodzi o zabranie ostatniego Snickersa, czy choćby Grześka, ale upokorzenie. “Nad Niemnem”, zamienia się wtedy w “Kill Billa”. Emocjonalne walnięcie prosto w czapkę, poczucie krzywdy, które wzbiera jak gigantyczny paw.
I ten paw musi być puszczony. I choćby książę William dostałby wpierdol.
Kobieta w takiej sytuacji zrobi wszystko: śledztwo, obiad, oraz podkop. A nawet, żeby coś zmienić w swoim życiu, skróci grzywkę.
Znany jest mi przypadek, kiedy gostek, tuż przed wyjściem na romantyczne spotkanie z pewną panią z Tinderka, dostał od swojej, której postanowił o skoku w bok nie poinformować (bo i po co?), zestaw kilku pastylek na sranie. Podanych w koktajlu białkowym. Zabarykadował się w kiblu na najbliższej stacji na bite i szarpane sześć godzin.
I ta zemsta kobiety może wybuchnąć na dwa sposoby.
Zemsta na gorąco (jak życie na gorąco)
W akcie błyskawicznej furii, jak u zranionej lady z Pułtuska. Żeby dać wyraz swoim emocjom tu i teraz. Niezależnie od tego, iż to niszczenie mienia (ktoś jeszcze pamięta, jak to Doda pociągnęła nożem po lakierze astona martina swojego byłego, któreż to autko kosztowało 850 koła?).
Wiadomo, iż samochód faceta zaboli. Bo to dla wielu nie kawał plastiku i blachy, tylko pokazanie kim są, albo kim chcieliby być.
Jakby to powiedział Słowacki:
„Zaiste, w tej chwili nie sposób zrozumieć,
Czemu ból ten smutny tak mocno mnie trawi.
Nie ogarniam myśli, nie pragnę już jeść,
Bo krzywda mnie straszna spotkała tej sprawy.”
Bądź w sposób bardziej precyzyjny: ale dlaczego autoooo? Na co odpowiedź jest prosta. Aby go dojechać. Żeby go publicznie napiętnować.
Mszcząca się kobieta może uwieść najlepszego kumpla swojego eks, przespać się z nim, a następnie o całej sytuacji mu powiedzieć (eksowi, nie przyjacielowi, ten drugi raczej już wie).
Ba, może uwieść jego najlepszego kumpla i się z nim związać.
Ale zemsta na gorąco jest o tyle bezpieczniejsza, iż zwykle po takiej erupcji poziom wkurwu się regeneruje do poziomów standardowych.
Dużo gorsza jest:
Zemsta na zimno.
Wieloletnia i zaplanowana. Za prawdziwe krzywdy, i za urojone. Plus za „zmarnowanie życia”. Która czasami nigdy się nie kończy. Kobiety wykorzystują tu swoją największą broń. Jaką?
Generalnie kobiety i mężczyźni różnią się sposobami okazywania agresji.
U facetów przeważa przemoc fizyczna. Konflikty są rozwiązywane pięściami.
Kobiety są agresywne inaczej – starają się podważyć pozycję społeczną swojej przeciwniczki, przeciwnika, obsmarowując mu/jej dupę, jak tylko się da.
Kobiety bywają w tej słownej przemocy doskonałe. Powiesz jej, iż kawa jest zbyt mocna, to od razu usłyszysz, iż źle wkładasz naczynia do zmywarki i trzeba po tobie poprawiać. Odkurzać też nie potrafisz.
Znajome? No, właśnie.
Zraniona kobieta (zdradzona, zostawiona dla młodszej, oszukana, okłamana i kopnięta w dupę) precyzyjnie zniszczy reputację takiego ziomeczka w bliższej i dalszej okolicy.
Rozpuści każdą plotę. Że ma małego wacka, a adekwatnie wacusia. Że jego specjalność to trzyminutówki. Że był na oddziale wenerycznym, ale się nie leczy.
Zabierze facetowi wszystkie zabawki, na których mu najbardziej zależy. Dom. Mieszkanie. Auto. Telewizor. Konsolę. Alimenty – to oczywiste, iż jak najwyższe. Aby mu dokopać, aby nie był w stanie sobie dalej ułożyć życia.
Niestety, często w ramach zemsty, zabieraną zabawką jest też dziecko. Bo przecież „ojciec to złamas i chuj.”
Na koniec jest zaś, jak stwierdziła Edith Piaf: „non, je ne regrette rien”. Czyli niczego, kurwa, nie żałuję.
I podpala szluga, z szaleńczym błyskiem w oku.
Oczywiście w ten sposób krzywdzi nie tylko tego koleżkę, ale też siebie, oraz dziecko.
Dlatego:
Nie narażaj się kobiecie, która cię kocha.
Nie depcz jej dumy.
Bo to trochę jak żonglowanie odbezpieczonymi grzechotnikami, przy czym grzechotniki są zdecydowanie bezpieczniejsze.
A jeżeli możesz przeprosić, to przeproś, zanim będzie za późno.
(Jednak najpierw trzeba z daleka rzucić w kobietę kilkoma czekoladkami z bezpiecznej odległości. Tak mówią memy. Memy nie mogą się mylić).
—
Chcesz dostawać powiadomienia o nowych notkach?
A czy Ty już wiesz, iż napisałem nową książkę?
Strasznie mnie nudzi przypominanie o tym, ale ostatnio dostałem pytanie, czy to prawda, iż powstał film Pokolenie Ikea, więc chyba warto powtarzać pewne komunikaty.
Najnowsza moja powieść nosi tytuł „Ostanie tango”. I jest fajna, czasami zabawna, a czasami depresyjna. Ot, cały ja: 4,8/5 na Empiku.
I najwyższa moja ocena w historii na Lubimy Czytać (serwisie, który mnie strasznie nie lubi) 7,2/10.
Papier tu:
https://www.empik.com/ostatnie-tango-piotr-c,p1451745306,ksiazka-p
E-book tu:
https://www.legimi.pl/ebook-ostatnie-tango-c-piotr,b1163730.html
Audiobook tu:
https://www.legimi.pl/ebook-ostatnie-tango-c-piotr,b1166754.html
I tu:
https://www.storytel.com/pl/books/ostatnie-tango-2866315
Tyle. Buzi