
Rozmowa z KAROLEM PAŚKO, trenerem tenisistek stołowych PGE Fibrain AZS Politechnika Rzeszów.
TENIS STOŁOWY KOBIET. EKSTRAKLASA
– Gdyby ktoś przed sezonem powiedział panu, iż zdobędziecie Mistrza Polski, to pewnie popukałby się pan w głowę?
– Co najmniej bardzo mocno bym się roześmiał. Z szacunku do ludzi nie pukałbym się po głowie, ale bym się zapytał na jakiej podstawie tak ktoś sądzi. Nie wziąłbym tego na pewno na poważnie
– W takim razie co się wydarzyło w tym sezonie, iż zdobyliście mistrzostwo Polski?
– Naszym podstawowym celem była walka o medale i to sobie zakładaliśmy jeszcze przed startem sezonu. Rok wcześniej awansowaliśmy do ekstraklasy i to był nasz drugi sezon. Postanowiliśmy się też trochę wzmocnić, mając w składzie jedną z najlepszych Polek, czyli Zuzię Wielgos, która na co dzień u nas trenuje, uczy się i pracuje. Stwierdziliśmy, iż obudujemy tę zawodniczkę jakością i spróbujemy powalczyć o medal. Ten cel minimum został zrealizowany kiedy awansowaliśmy półfinałów.

Gdy mieliśmy pewne miejsce w play-offach, to stwierdziliśmy, iż warto powalczyć o trochę wyższą pozycję niż tylko czwartą, żeby uniknąć gry z Tarnobrzegiem w półfinale. To też się powiodło. Rywalizowaliśmy z Uniwersytetem Ekonomicznym Wrocław wygrywając dwa mecze po 3:1. Pozostał już ten finał, no to wtedy nastąpiła już pełna motywacja i całkowita mobilizacja. Ile mogliśmy, o ile chodzi o skład, to tyle daliśmy od siebie. Zagrała Li Fen, Zuzia Wielgos i Kasia Grzybowska. Niestety nie mogła zagrać Ayami Narumoto, która ze względów zdrowotnych musiała zakończyć karierę dosłownie miesiąc przed finałami, chociaż była właśnie z myślą o nich zakontraktowana.
Jak już przystąpiliśmy do finału, to stwierdziliśmy, iż nie mamy naprawdę nic do stracenia. Każda zawodniczka wyszła właśnie z takim nastawieniem. My jako trenerzy też postanowiliśmy, iż musimy zrobić wszystko co w naszej mocy, żeby tę szansę wykorzystać. Taka szansa może być niepowtarzalna, może powtórzy się w przyszłych latach, ale na pewno nikt z nas się nie spodziewał, iż już w drugim sezonie zagramy w finale. Tak urodziło się mistrzostwo Polski, zupełnie niespodziewane i sensacyjne. Z drugiej strony jednak, patrząc na postawy zawodniczek i nasze zaangażowanie to uważam, iż też zasłużone.
– Jednak finałowy mecz w Rzeszowie nie poszedł po waszej myśli. To zespół z Tarnobrzega wygrał 3-2…
– Trafiliśmy z ustawieniem, ale niestety zabrakło tylko takiej kropki nad i w postaci zwycięstwa Li Fen z Han Ying w czwartej partii, gdzie to zwycięstwo było realne.

Po pierwszym meczu u nas w Rzeszowie czuliśmy dość duży niedosyt. Czuliśmy, iż mogło to się lepiej dla nas skończyć, ale też nie złożyliśmy broni i przystąpiliśmy do meczu rewanżowego z pełnym nastawieniem bojowym. Wiedzieliśmy w jakim składzie wystartują, w jakim wystąpią, jak się ułożą partie i po prostu taktycznie przygotowaliśmy się perfekcyjnie do tych gier.
Przygotowanie do gier to jest jednak jedna rzecz, a druga sprawa to jest realizacja i właśnie tego się troszkę obawiałem. Jak choćby trzeciego pojedynku gdzie grała Zuzia Wielgorz z Fu Yu. To jest zawodniczka, która stylowo naszej Zuzi nie do końca odpowiada, ale młodość, oraz chęć takiego pokazania się na arenie ogólnopolskiej wzięła górę. Mecz super wyciągnięty z wyniku 0-2. Później w czwartym grze Zuzia przegrywała 1-7. Pokazała swoją ambitną postawą, iż z każdego wyniku można odwrócić losy meczu no i tak się stało.
Jeżeli chodzi o decydującą grę o mistrzostwo Polski, to wszystko w swoich rękach i w swojej głowie miała Li Fen, zawodniczka bardzo doświadczona, która jest mistrzynią Europy 2013 roku. Z niejednego pieca chleb jadła i miała bardzo dobrze przygotowaną taktykę na ten mecz. Po porażce dzień wcześniej, przez godzinę po meczu jeszcze siedzieliśmy, analizowaliśmy jak to będzie w rewanżu i to się wszystko sprawdziło. Była super przygotowana, świetnie zrealizowała zadania taktyczne, była mentalnie na to przygotowana, no i mamy mistrzostwo Polski.
– To jednak niebywałe osiągnięcie pokonać tak utytułowany zespół nie tylko na krajowym podwórku, a dodatkowo jeszcze wygrać decydujący mecz na wyjeździe po porażce u siebie…
– Mierzyliśmy się z totalnym gigantem. Drużyną, która w przeciągu ostatnich 35 lat, 32 razy wygrała mistrzostwo Polski. Od 1991 roku tylko dwa razy dwóm klubom się udało przerwać tą, tą pasę, a w tej chwili jesteśmy trzecim klubem. Myślę, iż z tego grona, które tego dokonało, to my jesteśmy największą sensacją i niespodzianką. Tarnobrzeg nie przegrał ani jednego meczu w rundzie zasadniczej. W play-offach nie przegrał żadnego meczu, aż do tego ostatniego finałowego. W rewanżu potrzebne było nam zwycięstwo za trzy punkty. Po porażce 2:3 stosunek setów mieliśmy na poziomie minus 4, więc odrobienie tego było praktycznie niemożliwe. Musieliśmy postawić wszystko na jedną kartę, zaryzykować, ustawić w ten sposób jak ustawiliśmy, licząc na to, iż Li Fen i Zuzia Wielgosz wygrają dwie gry. To się udało zrealizować, a to jest na skalę ogólnopolską, a myślę, iż choćby europejską, wielki wyczyn. Wielkie też słowa uznania dla, dla całego naszego klubu, działaczy, trenerów i wszystkich zawodniczek. Ilość gratulacji, które do nas wpływa, świadczy o tym, iż jest to zauważalne przez przez całe środowisko tenisa stołowego.
– Rywalizacja Pucharze Europy, gdzie zadebiutowaliście, pomogła wam nabrać doświadczenia i pewności siebie w walce o mistrzostwo Polski?

– Oczywiście. Zadebiutowaliśmy w europejskich pucharach, gdzie otrzymaliśmy dziką kartę. Ten Puchar Europy gramy dla rozwoju Zuzi Wielgos, naszej zawodniczki z największym potencjałem i wokół niej to wszystko budujemy. Rywalizowaliśmy z kilkoma klubami z czołówki europejskiej, które w ostatnich latach występowały w Lidze Mistrzyń. Na pewno te mecze dodały nam dużo więcej pewności siebie, co zaowocowało mistrzostwem Polski.
– Jesteście w półfinale Pucharu Europy, w którym zagracie z francuskim zespołem Saint-Denis TT 93. Pierwszy mecz w Rzeszowie dopiero 28 maja, a rewanż na wyjeździe 9 czerwca. Jak w tej sytuacji będą wyglądać przygotowania zespołu?
– Tenis stołowy to jest bardzo specyficzna dyscyplina, gdzie duża część jest poświęcana na trening, a pozostała część na gry. Do meczu mamy blisko trzy tygodnie, a w tym czasie np. Zuzia Wielgos zagra w mistrzostwach Europy U21 w Bratysławie. Później wraca na dwa dni do Polski i wylatuje do Doha na mistrzostwa świata. Tak więc tych dni treningowych nie będziemy mieli praktycznie w ogóle, tylko same starty. Kasia Grzybowska-Franc wróciła do Gdańska, gdzie na co dzień trenuje i tam się przygotowuje trochę bardziej indywidualnie ze względu na swoją sytuację rodzinną. Natomiast Li Fen trenuje w Szwecji, gdzie też jest trenerką w swoim klubie. Tak więc zespół zjedzie się do nas na 2-3 dni przed meczem.
– W przyszłym sezonie zadebiutujecie w Lidze Mistrzyń z racji mistrzostwa Polski ?
– Nie do końca to tak wygląda. Kwalifikacja do Ligi Mistrzyń nie jest automatyczna dla mistrzów danych krajów, tylko następuje poprzez ranking europejskich klubów bądź ranking światowy poszczególnych zawodniczek. My z racji tego, iż jesteśmy w czwórce Pucharu Europy będziemy mieli prawdopodobnie prawo do udziału w Lidze Mistrzyń od fazy kwalifikacyjnej
– Dla waszego klubu to do tej pory największy sukces. Wcześniej brązowe medale zdobywał męski zespół AZS Politechniki…
– Od 2019 roku postanowiliśmy, iż przeniesiemy ciężar jakościowy na drużynę kobiecą. Po dwóch latach występów w pierwszej lidze awansowaliśmy do ekstraklasy w zeszłym sezonie. Natomiast sekcja męska występuje w pierwszej lidze i zajęła w tym roku szóste miejsce. Grają tam zawodnicy kategorii młodzieżowych i jest to dla nich właśnie pole do ogrywania się na poziomie ogólnopolskim.

– Dla pana jest to trzynasty rok pracy w klubie z Rzeszowa i wcale nie pechowy…
– Od 2012 roku kiedy jestem w klubie z Tomkiem Lewandowskim rozpoczęliśmy szkolenie dzieci i młodzieży. Na podstawie wyników, które uzyskiwaliśmy w poszczególnych latach, dzięki temu, iż mamy ogromną ilość dzieci, która na co dzień trenuje, postanowiliśmy również założyć sekcję kobiet i przystąpiliśmy do rozgrywek drugiej ligi. Po roku awansowaliśmy wyżej, potem były dwa sezony w pierwszej i ekstraklasa. Ten sezon to marzenie. Śmieję się, iż czego się nie dotkniemy to idzie po naszej myśli. Tak się karmimy tym optymizmem i sukcesami, ale twardo stąpamy po ziemi. Wiemy ile to wszystko kosztowało pracy i wysiłku. Nie chcemy być buńczuczni czy też nad wyraz nieskromni. Będziemy walczyć w kolejnych sezonach o najwyższe cele. Taki sezon będzie jednak bardzo trudny do powtórzenia, z czego zdajemy sobie sprawę. Jesteśmy mistrzami Polski, jesteśmy w półfinale Pucharu Europy i w finale Pucharu Polski, więc walczymy cały czas o potrójną koronę.
– Sukcesy tenisistek stołowych z Rzeszowa sprawiły, iż ich mecze cieszą się dużym zainteresowaniem nie tylko ze strony kibiców ale i sponsorów. Chętnych do uprawiania tego sportu w stolicy Podkarpacia też nie brakuje…
– W naszej sekcji trenuje ponad 200 zawodników i zawodniczek, od szóstego roku życia, aż po seniorów czy weteranów, więc to bardzo prężnie się rozwija. Natomiast zainteresowanie tenisem stołowym wyłącznie na przestrzeni tego sezonu wzrosło ogromnie. Na nasze mecze europejskich pucharów przychodziło po 300-400 kibiców, gdzie na warunki tenisa stołowego taka frekwencja robi wrażenie. To nas napędza, żeby dać z siebie maksa, bo zupełnie inaczej gra wygląda przy pustych trybunach czy garstce widzów, a zupełnie inaczej przy wypełnionej hali, gdzie kibice dopingują. To jest super uczucie. Można odczuć, iż dla kogoś to robimy i dla kogoś się gra. Co do sponsorów to na pewno mamy teraz swoje pięć minut. Z każdym z nich będziemy się chcieli spotkać i podziękować, przedstawić swoje plany na przyszłość i poprosić o jeszcze większe wsparcie, o ile chcemy walczyć w Champions League czy obronić tytuł Mistrza Polski. Jak w każdej dyscyplinie sportu finanse są niezbędne. Koszty utrzymania tak dużego klubu jak nasz, razem z sekcją grup młodzieżowych, kilkoma drużynami na różnych poziomach rozgrywkowych, to nie są małe pieniądze i to wsparcie sponsorów oraz różnych instytucji jest niezbędne.
– Czy zespół PGE Fibrain AZS Politechniki na przyszły sezon bardzo się zmieni?
– Na pewno w zespole zostają Zuzanna Wielgos i Li Fen. Mamy kontrakt już podpisany z kolejną zawodniczką z Polski. Dołączy jeszcze jednak zawodniczka z Europy. Tak więc można powiedzieć, iż skład mamy praktycznie zbudowany. Jeszcze negocjujemy z jedną zawodniczką z czołówki światowej, która by wspomogła nas w meczach europejskich pucharów, ale zobaczymy co z tych negocjacji wyjdzie.
