Kilkanaście miesięcy wystarczyło. Lidl wygrywa, Jubilat się poddaje

2 dni temu

Po kilkunastu miesiącach od otwarcia nowego sklepu Lidla, po drugiej stronie ulicy znika sklep Jubilat – miejsce, z którym mieszkańcy byli związani od dekad.

Pod koniec 2023 roku pisaliśmy na KRKNews.pl o nowo otwartym Lidlu przy ul. Chełmskiej 14 – sklepie, który wyróżniał się na tle innych obiektów tej sieci nowoczesną elewacją wykonana ze stali kortenowskiej. Zaledwie kilkanaście miesięcy później wracamy na Chełmską – tym razem z dużo mniej optymistycznym tematem. Po drugiej stronie ulicy, pod numerem 15, trwa likwidacja sklepu Jubilat. Miejsce, w którym przez dekady robili zakupy mieszkańcy Woli Justowskiej, znika z lokalnej mapy handlowej.

20 procent zniżki na wszystko i koniec pewnej epoki.

Na potykaczach przed wejściem widnieją żółto-czerwone plakaty: „Likwidacja sklepu!!! Wyprzedaż -20% na wszystko”. Rabaty nie obejmują prasy, alkoholu, papierosów i kart telefonicznych, ale cała reszta musi zejść z półek – ostatecznie. – Wyprzedaż od 27 marca do wyczerpania zapasów – czytamy na plakacie. A zapasy, jak mówią pracownicy, topnieją z dnia na dzień.

Sklep, który przez lata działał na zasadach spółdzielczych i cieszył się sympatią mieszkańców, nie przetrwał zderzenia z realiami rynku. – Nie wytrzymaliśmy konkurencji. To była decyzja bolesna, ale nieunikniona – przyznaje jedna z pracownic Jubilata, z którą rozmawiamy nieoficjalnie.

Z siecią nie wygrasz

Lidl, który stanął po drugiej stronie ulicy, oferuje nie tylko nowoczesne wnętrze i znacznie większy asortyment, ale też atrakcyjne ceny. Sklep ma 825 metrów kwadratowych powierzchni handlowej, 47 miejsc parkingowych i pracuje w nim 20 osób. Przy otwarciu przedstawiciele sieci chwalili się zastosowaniem instalacji odzyskującej ciepło z urządzeń chłodniczych i szerokim pakietem benefitów dla pracowników.

Mieszkańcy gwałtownie przyzwyczaili się do nowego punktu. I – jak pokazuje życie – niekoniecznie z sentymentem wracali do Jubilata.

Dzielnica podzielona

Na lokalnych forach internetowych i grupach sąsiedzkich toczy się dyskusja, w której widać zderzenie pokoleń, wartości i… siły portfela. Nie brak głosów nostalgii, ale też brutalnego realizmu.

– Szkoda Jubilata. Był tu od zawsze. Znałam wszystkie panie z obsługi, wiedziałam, gdzie co leży. To był nasz sklep – pisze pani Elżbieta na osiedlowej grupie Facebooka.

– Przestałam tam chodzić, bo wszystko było droższe. W Lidlu mam to samo i płacę o 30 proc. mniej. Czemu miałabym przepłacać? – odpowiada użytkowniczka podpisana jako „Kar_mama”.

Jeszcze inny internauta dodaje: – Niemiecki kapitał wypycha polski handel. Przez lata to my utrzymywaliśmy Jubilata, a teraz zostaniemy z masówką i automatami przy kasie. Taki mamy klimat.

– To nie kwestia narodowości, tylko rynku. Jubilat nie dostosował się do nowych warunków. Klient nie kupuje z sentymentu, tylko za to, co ma w portfelu – pisze pan Michał, który – jak sam twierdzi – chodził do obu sklepów, ale decyzję podejmował przy półce z pieczywem.

Między sentymentem a rachunkiem za zakupy

Sklep Jubilat na Chełmskiej istniał w różnych formach od dekad. – Pamiętam, jak chodziłam tam z babcią po masło i żółty ser. Na zeszyt. Dziś to brzmi jak z innej epoki – mówi pani Krystyna, która mieszka na Woli od lat 80.

Wspomnienia jednak nie zapłacą rachunków. – Fajnie, iż było swojsko, ale jak masło kosztowało tam 11,50, a w Lidlu 7,99, to wybór był prosty – zauważa jeden z młodszych klientów.

Pracownice Jubilata nie kryją rozczarowania, ale mówią wprost: lojalność klientów się skończyła. – Starsze osoby jeszcze zaglądały. Młodsi przestali już dawno. Teraz zostaje nam tylko posprzątać i zamknąć – mówi jedna z nich.

Co dalej?

Na razie nie wiadomo, co powstanie w miejscu sklepu. Budynek to typowy pawilon z czasów PRL – bez udogodnień, z ograniczonym miejscem parkingowym, ale w atrakcyjnej lokalizacji. Nieoficjalnie mówi się o aptece albo punkcie usługowym. Jedno jest pewne: kolejnego Jubilata już tam nie będzie.

Na schodku przy wejściu starsza kobieta zapina torbę na kółkach. – I tak długo się trzymali. Ale jak się ma konkurencję z niemieckim kapitałem i parking na 50 aut po drugiej stronie ulicy, to wiadomo, jak to się skończy. Chwila ciszy. – Szkoda, bo to był ostatni sklep, w którym ktoś mówił „dzień dobry” zanim poprosił o kartę.

Idź do oryginalnego materiału