„Każdy człowiek zasługuje na godne pożegnanie… Wczoraj w naszym schronisku wydarzyło się coś, co trudno opisać słowami. To nie powinno się w ogóle wydarzyć. A jednak…” – napisano we wpisie Towarzystwa.Jak przekazano w nim, mężczyzna od kilku dni czuł się źle, przestał jeść i tracił siły. Po upadku wezwano karetkę, która zabrała go do szpitala. „Uwierzyliśmy, iż tam, wśród ludzi, którzy potrafią nieść ulgę w cierpieniu, znajdzie spokój i fachową opiekę, jakiej tak bardzo potrzebował” – czytamy.Następnego dnia – jaki relacjonują pracownicy schroniska - po godzinie 10:00, mężczyzna został przywieziony z powrotem. „Do miejsca, które nie jest szpitalem, które nie ma lekarzy ani sprzętu, które nie powinno być miejscem umierania. Nie wyraziliśmy zgody na jego przyjęcie, wierząc, iż każdy człowiek zasługuje na opiekę i ukojenie w cierpieniu…” – dodają autorzy wpisu.Kilka godzin później pan Adam zmarł.„Nie potrafimy pogodzić się z tym, co się stało. Bo każdy człowiek – niezależnie od tego, gdzie mieszka, co posiada, czy ma kogoś bliskiego czy nie – zasługuje na szacunek, na obecność, na pomoc, na ciepło i godne pożegnanie. Każdy zasługuje na spokój w ostatnich chwilach życia. KAŻDY” – piszą mieszkańcy i pracownicy schroniska. - To wydarzenie każe nam z bólem postawić pytanie o to, jak w praktyce rozumiemy godność człowieka i jego prawo do opieki – zwłaszcza wtedy, gdy jest bezdomny, chory, słaby. Nie potrafimy pogodzić się z tym, iż nasz mieszkaniec został potraktowany w sposób, który odebrał mu należne wsparcie w ostatnich chwilach życia. Niech wreszcie znajdzie spokój, którego tak bardzo brakowało mu za życia” – kończą wpis.Oświadczenie chełmskiego szpitala – pacjent nie został bez opiekiPo publikacji emocjonalnego wpisu Towarzystwa, dyrekcja szpitala w Chełmie opublikowała oświadczenie, w którym zaprzeczyła, jakoby pacjent został pozostawiony bez opieki.„Pacjent został przyjęty do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, w którym otrzymał odpowiednią opiekę medyczną oraz wykonaną diagnostykę, która nie wykazała stanu zagrożenia życia. Pacjent pozostawał pod obserwacją SOR. W dniu 16.10.2025 r. podjęto próbę transportu medycznego pacjenta do miejsca zamieszkania, jednakże z uwagi na odmowę przyjęcia pacjenta w miejscu dotychczasowego pobytu, został on ponownie przyjęty na SOR. (…) Pomimo wdrożenia adekwatnych procedur medycznych stan pacjenta się pogorszył i nastąpił zgon” – poinformowała dyrekcja szpitala.W oświadczeniu dodano, iż „dokumentacja medyczna nie potwierdza informacji o stanie zdrowia przekazywanych w mediach społecznościowych Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta Koło Chełmskie” oraz iż pacjent „otrzymał pełną opiekę medyczną zgodnie z jego stanem zdrowia”.„To był wyraz bezsilności”Agnieszka Panasiuk, kierowniczka schroniska, przyznaje, iż długo zastanawiała się, czy opublikować ten post. – Zastanawiałam się w ogóle nad tym, czy taki post napisać. Ale pomyślałam sobie o tym, iż może właśnie ten wpis coś zmieni i popatrzymy trochę inaczej na ludzi, którzy mieszkają w takich instytucjach, jak nasza, czyli na osoby bezdomne. Chciałam, żeby inni zobaczyli, z jakimi problemami się borykamy. Ten post nie powstał po to, żeby hejtować kogokolwiek. Chodzi mi tylko o to, iż każdy człowiek jest istotny i każdy powinien móc godnie, w bezpiecznym miejscu, spokojnie odejść. Wspomina swojego podopiecznego i przedstawia sytuację, w jakiej się znalazł: – Mój podopieczny, pan Adaś, przebywał z krótkimi przerwami w naszej placówce przez 8 lat. Bardzo sympatyczny, wesoły, pomocny, uczynny chłopak. Ostatnimi czasy niestety dopadła go choroba nowotworowa. Leczył się, raz w tygodniu jeździł na cykle chemioterapii. Tydzień temu był w Lublinie na chemioterapii. I jak to z tą chorobą bywa, raz miał lepsze dni, raz gorsze. Kiedy przyszłam w poniedziałek do pracy i zobaczyłam, jaki stan jest pana Adama, to nie ukrywam, iż pomyślałam, iż to chwilowe niedomaganie, ale niestety nie poczuł się lepiej…Od poniedziałku nic nie chciał jeść, pił tylko małą ilość wody. W środę wieczorem, kiedy szedł do toalety, przewrócił i rozbił głowę. - Gdy się o tym dowiedziałam od opiekuna, bo nie było mnie wtedy w pracy, zasugerowałam, iż trzeba zadzwonić na pogotowie. Pan Adaś trafił do szpitala. W czwartek po godzinie 10:00 niestety z powrotem został przywieziony do nas. Nie było mnie wtedy też w pracy, bo akurat mieliśmy zawody wędkarskie i byłam z innymi panami poza placówką. Gdy został przywieziony karetką, zadzwonił do mnie pracownik schroniska. Zdecydowałam, iż nie przyjmiemy pana Adama do siebie, bo jego stan był bardzo ciężki, był już bez świadomości. Nie wyraziłam więc zgody na przyjęcie go do schroniska, ponieważ nie jesteśmy placówką, która jest w stanie pomóc komukolwiek w takim stanie. Został karetką z powrotem zabrany do szpitala. Wczoraj koło godziny 14:00 dostałem informację, iż zmarł.Panasiuk przyznaje, iż sytuacja nią wstrząsnęła na tyle, iż zdecydowała się jednak opublikować post.- Ten post był wyrazem mojej bezsilności. Bardzo mocno poruszyło mnie to, iż osoby, które powinny pomagać nam w takich najtrudniejszych momentach, mówię tu o lekarzach, wiedząc, jaki jest stan zdrowia człowieka, odsyłają go do miejsca, gdzie nie powinien być. Bardzo ta sytuacja mną wstrząsnęła i stąd ten post, stąd mój protest. Przecież nie ma znaczenia, czy to człowiek ze schroniska czy nie, jest to człowiek, który powinien móc godnie umrzeć. Czy zdarza się, iż podopieczni schroniska są stygmatyzowani? – pytamy pani Agnieszki. - Tak naprawdę to mamy problem jedynie ze służbą zdrowia. Jest mi bardzo przykro o tym mówić, bo powinniśmy być partnerami i współdziałać dla dobra drugiego człowieka. A to niestety nie była jednorazowa sytuacja, w której nie został wyciągnięta ręka do osoby potrzebującej.Czytaj też: