Maciej Maleńczuk na KFPP Opole: Sportowcy mają trudniej niż muzycy!

20 godzin temu

Łukasz Baliński: Co pan sądzi o tej całej sytuacji. Jakby nie było Michał Probierz parę lat w pańskim klubie nr 1 był?

Maciej Maleńczuk: Polska piłka nie odnosi sukcesów już nie od dziś i nie jest to żadna wina polaryzacji społeczeństwa, ani nic takiego. Po prostu jak to się mówić: na nic praca jeżeli brak talentu, ambicja nic tu nie pomoże, choćby pieniądze. Jako kibic Cracovii to mam lekkie pocieszenie, iż niedawny zawodnik tego klubu strzelił nam gola reprezentant Finlandii.

– Misja Michała Probierz dobiegła końca. Kto teraz?

– Moim zdaniem błędem było zwolnienie Adama Nawałki. To był jedyny moment kiedy była dobra atmosfera w tym zespole, on razem z nimi wskakiwał do basenu, jeździł z nimi na rowerze i odnosiłem wrażenie, iż jest menedżerem nowego typu. Nie znam dokładnie pana Probierza wiem iż kiedyś po nocach jego otoczenie próbowało do mnie dzwonić, żebym im zagrał koncert, oni płacą i ile ja sobie wymagam? To odpowiedziałem, iż takie rzeczy to się mogły wydarzyć, ale w czasach feudalnych (śmiech).

– Był pan liderem w paru kapelach, więc z zachowaniem proporcji, kimś w rodzaju kapitana jak Robert Lewandowski w kadrze. On też w tym wszystkim nie jest bez winy…

– Ja bym na jego miejscu przyjechał, zacisnął zęby i bym zagrał, bo to jest jednak reprezentacja. Ale z tego co widzę to gwałtownie wraca i Kamil Grosicki ogłosił powrót (śmiech).

– Pana związki z piłką nożną to nie tylko kibicowanie. Napisał pan choćby hymn dla Cracovii. To trudna rzecz?

– Na pewno nie można być trzeźwym i na pewno trzeba kochać klub, no i w tym wypadku trzeba być z Krakowa. I trzeba mieć to „coś” we krwi. Kraków to przecież miasto poetów (śmiech).

– Ale dla Wisły Kraków już by pan nie napisał…

– No jakoś nie (śmiech). Zresztą ten klub już ma swoją piosenkę „Jak długo na Wawelu”. Niemniej współczujemy Wiśle, bo choćby nie możemy derbów zagrać od paru lat, bo jakiś czas temu spadła z ekstraklasy.

– To chyba zostają derby rezerw. Cracovia II właśnie awansowała do 3 ligi, gdzie gra Wisła II.

– O, dobrze wiedzieć. Fajnie, podoba mi się to. Poszedłbym na taki mecz. Tym bardziej, iż lubię tego typu spotkania. Nie ma tego zadęcia. U21, U19, zacząłem też oglądać kobiecy futbol, co dawniej mi się w ogóle w głowie nie mieściło, bo wydawało co najmniej nudne. Ale jak się okazuje nie. I w ogóle ta gra dziewczyn w tej chwili przypomina mniej więcej męski futbol z lat 70-tych, długie przerzuty strzały z daleka itd. Taki jak pamiętam z dzieciństwa z czasów Andrzeja Szarmacha, Kazimierza Deyny, Roberta Gadochy i w ogóle reprezentacji Kazimierza Górskiego, która wywalczyła trzecie miejsce na świecie. Swoją drogą dostali za to100 dolarów. A całą resztę pieniędzy rozszarpali działacze. Pozdrawiamy ich, bo my nie przegrywamy przez zawodników, my przegrywamy przez działaczy.

– Doświadczenia z działaczami nie najlepsze widzę…

– Niekoniecznie. Ładnych parę lat temu grałem koncert solowy w Białymstoku i przyszedł do mnie pogadać jakiś gościu. Złoty sygnet na palcu, mięśniami rozsadzał marynarkę, obok kobieta, również cała w złocie. Przedstawili się jako wykonawcy disco polo, ale iż są też moimi fanami i im się bardzo podobał. Zresztą rozmowa była bardzo sympatyczna. W ogóle nie przedstawił jako działacz futbolowy. Jakiś czas potem patrzę, a to Cezary Kulesza (śmiech).

– Skąd w ogóle ta miłość do sportu u pana?

– Od dziecka byłem sportowcem, uprawiałem lekkoatletykę, biegałem przez płotki, skakałem wzwyż, byłem wioślarzem, do dziś pływam na kajakach. Bardzo też lubię tenis, a to wybitnie ciężka sprawa. Ostatnio oglądałem mecz, pięć godzin walki, zdążyłem zgłodnieć, wyjść załatwić swoje sprawy, wróciłem, a oni dalej grali. Coś trzeba z tym zrobić, bo w końcu ktoś padnie na korcie. Wracając jednak do pytania to po prostu kocham sport. Uważam, iż to jest dobra droga dla kogoś np. z kiepskiego domu, dla kogoś z marginesu. Czasem taka osoba ma dwa wyjścia: może zostać dilerem, albo pójść w sport. No dobra, jeszcze muzyka, co akurat mi się zdarzyło (śmiech). Mam sportową żyłkę zdecydowanie. Może też dzięki temu, choć mam 64 lata, to wciąż jakoś wyglądam (śmiech).

– Da się jakoś porównać sport z muzyką?

– Oczywiście. Tak samo masz show, występ, musisz zrobić rozgrzewkę, musisz poradzić sobie z czasem niechętną widownią itd. Sport jest choćby trudniejszy, bo w momencie kiedy jako muzyk już masz ustalony repertuar, wszyscy wiedzą co grać, to już tylko jakieś problemy techniczne mogą stanąć na drodze. Nikt nam nogi nie podstawia. Wykonujemy swoje, a w sporcie nigdy nie wiesz jak się to skończy. Czy będzie sukces czy porażka.

***

Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania

Idź do oryginalnego materiału