Hiszpania walczy z gwałtownymi powodziami, w których zginęło 140 osób. Ekstremalne opady deszczu spowodowały znaczące zniszczenia, a alarm pogodowy podniesiono do drugiego, wysokiego poziomu. Na skutek burzy „Nelson” w Maladze i innych częściach południowej Hiszpanii zalane zostały drogi i infrastruktura, co zmusiło służby do działań ratunkowych, a mieszkańców do pozostania w domach.
– To co widzimy w Hiszpanii to efekt zmian klimatycznych i wraz z postępującym ociepleniem klimatu incydenty jak powodzie będą coraz częstszym zjawiskiem – powiedział naszej reporterce „łowca burz” z portalu FaniPogody.pl Arkadiusz Wójtowicz. – Wiadomo, iż jak rośnie temperatura na ziemi to też gromadzi się więcej pary wodnej. W tych warunkach mamy więcej energii, która może być wyzwolona. W takich sytuacjach jak na Półwyspie Iberyjskim niczym nadzwyczajnym nie są takie powodzie. Oczywiście sumy są ogromne, bo w ciągu 3-4 godzin spadło tam miejscami 400-500 litrów. Dla przypomnienia w Kamienicy, w województwie dolnośląskim, w czasie powodzi wrześniowej na obszarze Polski spadło 480 milimetrów w ciągu trzech dni. Podobna suma opadów, zbliżona do tego co było w Polsce, w ciągu 3-4 godzin spadła na Półwyspie Iberyjskim. Katastrofalna powódź, ogromne sumy opadów. Pojawiły się szkody. Są ofiary śmiertelne, ale są też ludzie poszukiwani, którzy utknęli w pojazdach, którzy zostali porwani przez nurt. Dochodziło do sytuacji skrajnych. Na przykład pojazdy ciężarowe, tiry były porywane przez tę wodę, która płynęła ulicami. Ogłoszono stan klęski żywiołowej na tym obszarze. Też żałoba narodowa. Największa klęska od 1996 roku. Nie było takich powodzi na tym obszarze. W perspektywie tego, iż postępują zmiany klimatyczne, będziemy mieli coraz więcej takich zdarzeń z powodziami.
Czy nam też takie powodzie grożą?
– Oczywiście – potwierdza Arkadiusz Wójtowicz. – W tym roku mogliśmy obserwować te zdarzenia z intensywnymi opadami deszczu, które prowadzą do podtopień, zalań miejscowości i obszarów silnie zurbanizowanych nie są niczym nadzwyczajnym. Niejednokrotnie zdarza się tak, zwłaszcza w okresie burzowym, iż w ciągu godziny, dwóch spada miesięczna, dwumiesięczna, a choćby trzymiesięczna norma opadowa. Potrafią być sumy opadowe dochodzące do 100-200 milimetrów w ciągu bardzo krótkiego czasu, a żadna kanalizacja deszczowa nie jest w stanie odprowadzić takiej ilości wody. W tej sytuacji warto podkreślić, iż mieliśmy taki przedsmak w Zamościu, gdzie ta suma opadowa w ciągu 2-3 godzin, gdzie przechodziły stacjonarne komórki burzowe w sierpniu tego roku, przekraczała około 150 milimetrów. Tak też było w województwie dolnośląskim, w Wielkopolsce, na Mazowszu.
Wspomniał pan o gotowości. Co my możemy zrobić?
– Trudno temu zaradzić – uważa „łowca burz”. – Odpowiedni system ostrzegania jest tu ważny. Słuchanie komunikatów, alertów. Nie da się tego jednak okiełznać, tej siły. To jest natura. Czynnik nieprzewidywalny. Nam w dalszym ciągu trudno przewidzieć precyzyjnie obszary gdzie te największe sumy opadowe wystąpią, jakie będzie natężenie. Można próbować w odstępie dwóch, pięciu, sześciu godzin. Natomiast na dalszy okres, powyżej 12-24 godzin ciężko idealnie trafić gdzie będą te największe sumy i największe szkody. Czasem te sumy są wyższe niż np. modele zakładają. Jest niedoszacowanie. Czasami jest bardzo duże. Np. model prognozuje, iż spadnie 200 litrów deszczu przy takiej sytuacji, a spada np. 400-500. Mamy dwukrotność tego. Oczywiście modele opierają się na pewnych założeniach fizycznych, ale nie są w stanie zasymulować tego co się stanie w atmosferze. To jest chaotyczny, nieliniowy system. Myślę, iż w obliczu postępujących zmian klimatycznych będzie nam coraz trudniej przewidywać precyzyjnie te zdarzenia deszczowe, powodzie błyskawiczne. Też trzeba mieć na uwadze to, iż nie wszystko da się przewidzieć w pogodzie.
Synoptycy ostrzegają przed kolejnymi intensywnymi opadami na wschodzie Hiszpanii.
LilKa / IAR / opr. PrzeG
Fot. PAP/EPA/MANUEL BRUQUE / PAP/EPA/JOSE MANUEL VIDAL / PAP/EPA/ANTONIO GARCIA / PAP/EPA/BIEL ALINO / PAP/EPA/KAI FORSTERLING