Nikt nie chciał przyjąć chorej pani Danuty. Pomoc zaoferował tylko jeden ośrodek na Dolnym Śląsku

1 godzina temu
Zdjęcie: Od lewej Magdalena Pilśniak, Piotr Nawrot, Oksana Serdecha, Karina Jamróz i Artur Pawlak


Przez kilka tygodni dzieci pani Danuty* pukały do drzwi kilkudziesięciu placówek opieki długoterminowej, by znaleźć pomoc dla swojej ciężko chorej mamy po udarze. Wszyscy odmawiali, choćby tam, gdzie były wolne miejsca. System ochrony zdrowia zapomniał o pacjentach z dużą otyłością. Pomoc okazał prywatny ośrodek w Świdnicy, Domy Seniora Marconi. – Ta historia pokazuje, jak bardzo brakuje miejsc dla pacjentów bariatrycznych. Pani Danusia jest pierwsza, ale planujemy rozwój w tym kierunku – mówi prezes Piotr Nawrot.

Od lewej Magdalena Pilśniak, Piotr Nawrot, Oksana Serdecha, Karina Jamróz i Artur Pawlak

Depresja i chora tarczyca doprowadziły do otyłości, która unieruchomiła panią Danutę, mieszkankę jednego z miast w powiecie świdnickim, w domu. Dramat zaczął się w październiku, gdy 72-latka straciła równowagę i przewróciła się, a na oddziale ratunkowym szpitala w Świdnicy stwierdzono migotanie przedsionków serca. Nie trafiła na dłuższą obserwację i po kilku godzinach została wypisana do domu. Dwa dni później zaczęła się uskarżać na miażdżący ból nóg, jednak zespół pogotowia odmówił przewiezienia do szpitala. Lekarz stwierdził, iż powodem dolegliwości są zwyrodnienia. Kilka dni później pani Danuta doznała rozległego udaru, który doprowadził do częściowego paraliżu i utraty świadomości. Seniorka nie je samodzielnie, nie porusza się. Wymaga odżywiania pozajelitowego.

Rodzina została poinformowana, iż wypis ze świdnickiego szpitala zaplanowano na 7 listopada. – Usłyszeliśmy, iż skoro i tak jesteśmy u mamy codziennie w szpitalu, to równie dobrze możemy się nią zająć w domu. Ale jak? Nie jesteśmy lekarzami, nie mamy wiedzy medycznej. Mamę trzeba karmić przez sondę. Byliśmy zdruzgotani i przerażeni – opisywali dodając, iż sytuacje komplikuje pozostający w domu 86-letni ojciiec z chorobą alkoholową. Po złożonej na piśmie odmowie zabrania mamy do szpitala, zyskali trochę czasu, jednak dyrekcja placówki poinformowała, iż definitywnie koniec pobytu na oddziale wyznaczono na 24 listopada, a każdy kolejny dzień będzie odpłatny. Koszt doby szpital wycenił na blisko 1400 złotych.

W październiku, gdy tylko doszło do udaru, do Polski przyjechali mieszkający na stałe za granicą syn (Irlandia) i córka (Australia), a także związany pracą i rodziną z Wrocławiem najmłodszy syn. Wszyscy ruszyli na poszukiwania placówki, która mogłaby po wypisie zapewnić mamie opiekę, także medyczną. Problemem okazała się tusza pani Danuty. Synowie i córka sprawdzili kilkadziesiąt placówek na Dolnym Śląsku, pracownik socjalny szpitala obdzwonił ośrodki w Wielkopolsce. W większości nie było miejsc, a tam, gdzie były, brakowało odpowiedniego łóżka i wiedzy, jak opiekować się pacjentem po udarze i z otyłością. Dolnośląski NFZ wskazał tylko 7 placówek, gdzie przyjmowani są pacjenci bariatryczni. W żadnym nie udało się znaleźć wolnego miejsca.

Niemal w ostatniej chwili rodzina otrzymała propozycję od Domu Seniora Marconi w Świdnicy. Była to jedna z pierwszych placówek, w której dzieci pani Danuty pytały o miejsce dla mamy, ale otrzymały odmowę. Po zastanowieniu, ponownych odwiedzinach w szpitalu i kolejnej rozmowie decyzja została zmieniona.

Od rodzin naszych pensjonariuszy często słyszymy, iż jesteśmy ostatnią deską ratunku. Kończy się pobyt w szpitalu i bliscy często nie mają szansy na znalezienie placówki opiekuńczej dla rodziców ani zorganizowania jej na miejscu. NFZ z kolei szpitalom płaci za określona liczbę dni i one też są zmuszane do zwalniania łóżek dla kolejnych pacjentów. To, iż przyjęliśmy panią Danutę, wynika z kompetencji naszego zespołu, ale także z tego, iż cały czas się uczymy i zdobywamy nową wiedzę oraz umiejętności. Mamy pensjonariuszy po udarach, z chorobami wieku podeszłego, z którymi rodziny często nie dają sobie rady, a w tej chwili znalezienie opieki do domu jest bardzo trudne. Mamy wykwalifikowany zespół, współpracujemy z panią Magdaleną Pleśniak, lekarką chorób wewnętrznych i geriatrą, współpracujemy z przychodnią Mieszko, a także świdnickim pogotowiem ratunkowym. Nie jesteśmy placówką medyczną, świadczymy usługi opiekuńcze, ale wszystkie doświadczenia plus wsparcie kompetentnych lekarzy i pielęgniarek pozwala nam opiekować się również osobami, które cierpią na liczne choroby – mówi prezes Piotr Nawrot.

To nie jest tak, iż sytuacja jest dla nas zupełnie nowa. Mieliśmy pacjentów ze zbliżonym problemem, choć nie tak dużą jak u pani Danuty wagą – mówi kierownik domu seniora Artur Pawlak. – Jesteśmy przygotowani, żeby pomagać we adekwatny sposób. Nasza pensjonariuszka będzie również rehabilitowana na tyle, na ile jest to w tej sytuacji możliwe.

Największym wyzwaniem było znalezienie odpowiedniego sprzętu. Łóżko bariatryczne i materac kupili bliscy pani Danuty. Seniorka w poniedziałek trafiła w nowe miejsce. – Jest ładnie, ciepło i spotkaliśmy się z taką życzliwością, jakiej nie zaznaliśmy przez ostatnie tygodnie – mówi pani Anita, córka Danuty. – Nie wyobrażam sobie, jak moglibyśmy zapewnić jej komfort i bezpieczeństwo w warunkach domowych. Pobyt tutaj to dla nas spory wysiłek finansowy, ale teraz mamy czas, żeby znaleźć i poczekać na miejsce w placówce NFZ – dodaje syn Grzegorz.

Coraz częściej Polacy chorują na otyłość, a to nie jest problem tylko masy ciała, ale także wszystkich chorób współistniejących. To są pacjenci, którzy często mierzą się z nadciśnieniem tętniczym, z cukrzycą typu II, z zaburzeniami gospodarki lipidowej, z hiperurykemią i powikłaniami tych chorób, czyli miażdżycą, udarami, zawałami. Wymagają opieki interdyscyplinarnej, intensywnego leczenia nie tylko choroby otyłościowej i są dużym wyzwaniem dla ochrony zdrowia w Polsce, ponieważ mało jest takich miejsc, w których pacjenta można zaopatrzyć kompleksowo. Trzeba też pamiętać, iż pacjent z tyloma chorobami to także ryzyko powikłań – podkreśla Magdalena Pleśniak. Dodaje, iż opieka nad taką osobą w domu jest niezwykle trudna, a czasem wręcz niemożliwa.

Jesteśmy na etapie przygotowania kolejnych 20 miejsc w naszej placówce w remontowanym właśnie skrzydle. Mamy ambicję, żeby wystartować w styczniu lub lutym. Myślimy o kilku miejscach dla osób z problemami bariatrycznymi, bo przykład pani Danuty pokazał nam, jak duży jest to problem. Chcemy również otworzyć się na ludzi, którzy potrzebują rehabilitacji po udarach, po endoprotezach, takich, którzy są po pobytach w szpitalach rehabilitacyjnych lub na taki pobyt czekają – mówi prezes.

Kierownictwu i całemu zespołowi Domu Seniora za zapewnienie bezpiecznego miejsca i profesjonalnej opieki dla naszej mamy. Pomimo iż spotkaliśmy się z wieloma przeciwnościami, często z brakiem zrozumienia, wiary i dyskryminacją. Jesteśmy głęboko wdzięczni za zaangażowanie, cierpliwość i zrozumienie, z jakim podchodzą do swojej pracy i do potrzeb podopiecznych. Świadomość, iż mama znajduje się pod tak dobrą opieką, daje nam ogromny spokój i poczucie bezpieczeństwa – mówią dzieci pani Danuty.
Agnieszka Szymkiewicz
*imię zostało zmienione
Idź do oryginalnego materiału