Przedstawiam drugą część tryptyku z nadzieją, iż Szanowni Czytelnicy znajdą te porady pomocne i zdecydują się na większe zaangażowanie swoich dzieci i wnuków w aktywnym uczestnictwie w wychowaniu fizycznym i sporcie już od najmłodszych lat.
Zacznę od najwcześniejszych lat rozwoju dziecka.
Dzieci powinny być aktywne choćby wtedy, kiedy jeszcze nie chodzą.
Jednym z najlepszych „treningów” jest zabawa w wodzie.
Woda, to najnaturalniejsze środowisko dla nowonarodzonego „szczęścia”. W końcu spędziło swe pierwsze 9 miesięcy w takim właśnie środowisku.
W naszych okolicach (Toronto, Mississauga, Brampton) znajduje się sporo pływalni, na których są prowadzone zajęcia „aktywności wodnej” dla nowych mam z niemowlakami.
Wspaniała zabawa i doskonała okazja do poznania nowych ludzi, nawiązania przyjaźni i kontynuowania zajęć fizycznych w późniejszych latach.
Dalej – okres raczkowania i chodzenia.
Tak się jakoś naturalnie się dzieje, iż pierwsze dwa lata raczkowania i chodzenia są zupełnie wystarczające dla dziecka w zakresie potrzeb ruchowych.
Najważniejsze jest spędzanie jak największej ilości godzin na świeżym powietrzu. Oddawanie dziecka do przedszkola może jest i wygodne, jednak sama ilość ruchu w większości tych placówek jest niewystarczająca.
Starsze pokolenie polonijne miało inne warunki rozwoju. Były one naturalne, podyktowane istniejąca sytuacją. My, oczywiście, zaraz po szkole przede wszystkim graliśmy w piłkę nożna. Od czasu do czasu, z nudów, uprawialiśmy inne sporty jak gra w palanta, wyścigi rowerów, zawody sprinterskie czy w pchnięciu kamieniem. Zawsze było sporo ruchu. Nikomu do domu się nie spieszyło, bo po co? Przecież kolacja i tak czekała niezależnie od czasu powrotu.
Jedliśmy lody, schabowe, góry ziemniaków i kapusty, słodkie wypieki mamy – do oporu. Nikt z nas nie był otyły, wszyscy w miarę sprawni i wysportowanie i, ogólnie, zdrowi.
Mieliśmy w szkołach lekcje wychowania fizycznego, ale były one w sumie niepotrzebne, bo i tak te 4-6 godzin spędzaliśmy w ruchu.
Czasy się zmieniły.
Dzisiejsze dzieci żyją, faktycznie, w trudniejszych warunkach. Niby życie jest łatwiejsze, bo samochody, windy, ruchome schody, fast food, wszystko przygotowane i prawie przetrawione, ale …
Właśnie to „ale” …
Zacznijmy od tego, iż istnieją poważne obawy o bezpieczeństwo naszych pociech. Absolutnie uzasadnione. Mam na myśli różnego rodzaju przestępstwa czy wypadki motoryzacyjne.
Dodatkowo – odległości w Kanadzie są zastraszające. Prawie wszędzie trzeba, z konieczności, dojeżdżać samochodem. Automatycznie mniej ruchu dla dzieci, mniej niezależności – katastrofa.
Dodatkowo – nauczyciele w szkołach. Nóż się w kieszeni otwiera tylko na myśl o ich wpływie na nasze pociechy. Są, oczywiście, wspaniali nauczyciele tu i ówdzie, ale jest to znakomita mniejszość. Ogólnie mamy do czynienia z kadra nauczycielka „working to rules”, czyli na permanentnym strajku.
Zajęcia wychowania fizycznego czy sport szkolny leży.
Co robić? Ano – niewiele, poza tym, iż trzeba samemu zadbać o zdrowie własnego dziecka.
Niestety – wszystko kosztuje. Lekcje jazdy konnej, tenisa, golfa czy narciarskie należą do najdroższych. Nieprzypadkowo wiec sporty te należą do tzw. elitarnych.
Podobnie jest z pływaniem, szermierka, judo i innymi sportami indywidualnymi.
Najbardziej dostępne są sporty zespołowe, chociaż finansowe zaangażowanie się w hokeju jest bardzo obciążające,
Jak zwykle: zapraszam do aktywności ruchowej w polonijnym klubie piłkarskim.
Klub nazywa się Lakeshore United Soccer Club Inc., z adresem strony internetowej akademii piłkarskiej dla dzieci: www.lufcacademy.com
Znajdziemy miejsca dla wszystkich bez względy na zaawansowanie sportowe.
www.bogdanpoprawski.com
Have a Great Day!
Bogdan