Rusza ekshumacja ofiar zbrodni z lutego 1943 roku w Późnikach. Odnalezione szczątki mają zostać uroczyście pochowane w miejscu ich odnalezienia. Pochówek, wraz z identyfikacją, ma odbyć się lokalnie – ze względów formalnych i logistycznych nie przewiduje się transportu szczątków do Polski.

Fot. Shutterstock
W Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego odbyło się robocze spotkanie dla mediów. Poruszono też kwestie tego, co już udało się ustalić.
Profesor Andrzej Osowski podkreśla, iż głównym celem projektu jest przywrócenie tożsamości ofiarom. Jak tłumaczy, wiele rodzin zostało całkowicie wymordowanych, przez co uzyskanie materiału porównawczego do analizy DNA jest niezwykle trudne. Część krewnych, jeżeli w ogóle istnieje, spokrewniona jest z ofiarami w bardzo dalekim stopniu.
Do identyfikacji mają zostać użyte najnowocześniejsze metody naukowe, w tym sekwencjonowanie DNA. Szczątki będą dokładnie opisywane i dokumentowane. Proces będzie jednak długotrwały – może potrwać choćby kilkanaście miesięcy. Szacuje się, iż pierwsze wyniki identyfikacji mogą pojawić się dopiero za około pół roku. Miejsce prac jest trudno dostępne – teren jest trudny, nie prowadzi do niego żadna droga, nie ma też zasięgu telefonii komórkowej.
Pogrzeb dopiero za kilka miesięcy
Do Polski trafią jedynie próbki do badań – całe szczątki pozostaną na miejscu. Pogrzeb zaplanowano na około dwa miesiące po zakończeniu głównych prac ekshumacyjnych. W przyszłości na grobach mają pojawić się tabliczki z imionami i nazwiskami ofiar, jeżeli identyfikacja się powiedzie. Część ofiar już wstępnie zidentyfikowano. Niestety, ze względu na wojnę, kwestie formalne i logistyczne, zdecydowano się na pochówek na miejscu. Rodzi to też inne przeszkody. Treść napisu w miejscu upamiętnienia będzie przedmiotem negocjacji.
Jak informuje Ministerstwo, projekt finansowany jest ze środków publicznych, przy udziale IPN oraz fundacji Wolność i Demokracja. Na wznowienie prac zgodę musiała wyrazić strona ukraińska – ta została wydana dopiero w styczniu tego roku.