OPTeam Resovia nie zatrzymuje się ani na moment

6 miesięcy temu
Mateusz Bręk popisał się w sobotnim meczu kilkoma efektownymi wsadami. (Fot. Rafał Myśliwiec)

Bez większych problemów OPTeam Resovia sięgnęła po trzynaste z rzędu zwycięstwo, podtrzymując miano niepokonanego zespołu przed własną widownią.

KOSZYKÓWKA. II LIGA

– Możemy być zadowolonym, bo przecież nie wygrywa się 99:73 grając słabo – mówi Kamil Piechucki, szkoleniowiec OPTeam Resovii i dodaje. – Zawsze można się do czegoś przyczepić, w ataku można było więcej zdobyć, a w obronie na pewno mniej stracić. Czasami traci się koncentracje np. widząc po wyniku w drugiej połowie, iż jest już praktycznie po meczu. W paru momentach tak dziś było. Mieliśmy problem z faulami dlatego wynik jest jaki jest, a nie np. 99:60. Najważniejsze jest kolejne zwycięstwo, wszyscy pograli, a teraz „przystanek Katowice” – stwierdza trener rzeszowian, którzy jedynie w pierwszych piętnastu minutach czuli oddech rywali na plecach. Ekipa z Tarnowski Gór prowadziła w 5. min 12:11. Gości choć przegrali pierwsza kwartę różnicą ośmiu „oczek” to w połowie drugiej zniwelowali dystans do czterech (29:33). Na więcej już rzeszowianie nie pozwolili i jeszcze przed przerwą zbudowali 14 punktową przewagę, która później sukcesywnie powiększali. – Chcemy grać w koszykówkę przez 40 minut i podkręcać tempo w drugiej połowie. Zespoły są często zmęczone, albo z kolei czują, iż mogą coś zrobić i chcemy im zabrać tą wiarę. Tak było w III kwarcie gdzie rywale już zapomnieli o szansie na wygraną. Po prostu kontrola do końca. Codziennie na treningach pracujemy po to, żeby mieć w drugiej połowie siłę taką samą albo choćby lepszą niż w pierwszej. Więc to nie są przypadki, iż chłopaki są w stanie wybronić i pobiec mocniej w drugiej połowie – mówi trener OPTeam Resovii, która nieznacznie przegrała rywalizację pod koszami (37-41). Rywalom z Tarnowskich Gór ciężko było jednak nawiązać walkę, bowiem nie radzili sobie z defensywą rywala i popełnili aż 22 straty.

Zespół z Tarnowskich Góra miał duże problemy z defensywą resoviaków. (Fot. Rafał Myśliwiec)

Resovia to nie jest nasza liga

Przyjechaliśmy bez dwójki graczy, a w takiej wą<div id=”mobile-ad”></div>skiej rotacji zabrakło nam sił – mówi Radosław Kuciński, szkoleniowiec zespołu z Tarnowski Gór. – Walczyliśmy na tyle na ile mieliśmy potencjału ludzkiego. Byliśmy w dziewięciu, z czego jeden chłopiec nigdy do tej pory nie grał, a skład uzupełniał drugi trener. Tak naprawdę mieliśmy siódemkę do grania ale i tak co mogliśmy to zostawiliśmy na boisku, zaangażowane, walkę i serce. Mieliśmy świadomość, iż Resovia nas złamie prędzej czy później i to wydarzyło się zaraz po przerwie, a może chwilę przed zejściem do szatni. Trochę wiary zabrakło bo gdybyśmy się dłużej trzymali w meczu było dobrze, ale Resovia to nie jest nasza liga. Personalnie są bardzo mocni i robili z nami co chcieli, a chyba pod koniec troszeczkę już oszczędzali siły, a my powalczyliśmy. Cały czas rywalizujemy o miejsce w ósemce. Teraz mamy mecze, które musimy wygrać i na szczęście w play-off nie trafimy na Resovię co nas cieszy – stwierdza trener KK Ragor.

W efektownej kontrze Adrian Warszawski. (Fot. Rafał Myśliwiec)

Resoviacy w połowie IV kwarty osiągnęli już 31-punktowe prowadzenie (90:59) i wydawało się, iż po raz kolejny w tym sezonie przekroczą barierę 100 punktów, ale ostatecznie się nie udało.

– Nie był to łatwy mecz, a ta różnica nie pokazuje tego, co było na boisku. Do połowy prowadziliśmy 14 punktami, ale tak naprawdę, to po prostu trafiliśmy kilka rzutów. Na pewno cieszymy się ze zwycięstwa, ale mogliśmy trochę lepiej zagrać w obronie i trochę mniej punktów stracić. Taki mieliśmy cel na ten mecz, ale niestety nie udało się go zrealizować – mówi Mateusz Bręk, a Adrian Warszawski dodaje. – Ogólnie mówiąc, to ciężko trenujemy, żeby złapać formę na play-offy. Trochę ciężko nam się grało. Rywale postawili nam warunki, bo trochę im tych rzutów za trzy wpadło. Tak naprawdę trzymali wynik, mimo iż dwóch z ich pierwszoplanowych zawodników nie grało. Po ciężkich treningach i ostatnich wygranych mamy już też trochę w nogach i musimy nadrabiać, żeby te zwycięstwa przez cały czas przychodziły. Wydaje mi się, iż przez to wyglądamy na trochę zmęczonych – kończy skrzydłowy OPTeam Resovii

OPTeam Resovia na własnym parkiecie jest niepokonana. (Fot. Rafał Myśliwiec)

OPTeam Resovia – KK Ragor Tarnowskie Góry 99:73 (26:18, 28:22, 25:17, 20:16)

OPTeam Resovia: Zaguła 17 (3×3), Czerwonka 4 (5 a.), Bręk 17 (1×3, 3 p.), Warszawski 10 (2×3, 7 zb.), Gabiński 10 (1×3), oraz Szpyrka 4 (1×3, 4 a., 3 p.), Ziółko 13, Jędrzejewski 9 (1×3, 8 a.), Wróbel 5 (1×3), Krzywdziński 4 (1×3), Tabor 0, Wątroba 6.

Trener: Kamil Piechucki.

KK Ragor: Wróblewski 7 (1×3, 5 a., 5 s.), Józefowski 13 (4×3, 5 s.), Podgórski 9 (1×3, 6 s.), Maślanka 14 (2×3, 8 zb.), Kowalski 15 (1×3) oraz Majcherek 13 (1×3, 12 zb.), Skrabek 2, I. Kuciński 0.

Trener: Radosław Kuciński.

Sędziowali: R. Rydz, P. Nieradko. Widzów: 500.

Rzeszowianie w konfrontacji z KK Ragor zanotowali aż 12 przechwytów – w akcji Michał Jędrzejewski. (Fot. Rafał Myśliwiec)
Idź do oryginalnego materiału