Nadeszły ferie, czas sprzyjający realizacji pasji i podejmowaniu nowych wyzwań. Na co się zdecydować? W okresie zimowym dobrym wyborem może okazać się morsowanie. Zdaniem tych, którzy już złapali tego bakcyla trudno o lepszą formę rekreacji, przełamywania własnych słabości, a także utrzymywania się w najlepszej kondycji fizycznej i psychicznej. Przykładem mogą być „Morsjanki”, grupa powołana do życia w Ostrzeszowie przez Joannę Bąk.
Tworzą ją panie, które poznały się na zajęciach w prowadzonym przez nią centrum fitness.
– Myśmy zaczęli morsować w pandemii, kiedy ludzie chcieli wyjść z domu – wspomina J. Bąk. – Dobrze nam to po prostu robi. Zima trochę zmieniła swój obraz, bo wszyscy jednak wolą wiosnę i lato, kiedy jest ciepło, a my teraz zimę już też trochę lubimy.
Miejscem, gdzie panie spotykają się najczęściej, jest zalew w Kobylej Górze. Można je tam spotkać w niemal każdy niedzielny zimowy poranek. To także okazja, by do nich dołączyć.
– Nie trzeba o tym za bardzo rozmyślać i się denerwować tylko po prostu przyjść i słuchać swojego ciała – doradza nasza rozmówczyni. – Aczkolwiek Valerian mówi, iż ważniejsza jest wiedza niż słuchanie własnego ciała, bo ciało chce uciec. Kiedy dziewczyny przyjeżdżają do nas pierwszy raz, to po prostu wchodzą, siedzą ile chcą i wychodzą (…) Są różne typy morsowania. Po warsztatach z Valerianem przekonałyśmy się, iż można morsować na sucho, czyli można chodzić w krótkim rękawku i krótkich spodenkach. Można to połączyć i potem wejść do zimnej wody, a można też morsować dynamicznie i skoczyć do zimnej wody albo wylać wiadra zimnej wody na głowę. My skakałyśmy w Antoninie, a także w Przesiece.
Wspomniany Valerian to Valerian Romanowski zwany „Ice man’em”, niekwestionowany autorytet w dziedzinie morsowania, mający na koncie kilkanaście rekordów Guinessa, z którym ostrzeszowskie „Morsjanki” miały okazję niedawno spotkać się osobiście. Dlaczego warto pójść w jego ślady?
– Wydaje mi się, iż jesteśmy bardziej odporne na zmiany pogodowe – uważa liderka „Morsjanek”. – Wiatr nie jest nam straszny. Siedzimy sobie w lodzie czy w zimnej wodzie z gołymi, czasem też mokrymi głowami i nic nas nie bierze. Natomiast myślę, iż najwięcej korzyści daje to psychice. Trzeba się skupić na sobie, być samym z sobą i resetuje się to, co ma się zresetować. Dla osób, które mają obniżony nastrój i stany depresyjne to działa bardzo dobrze. To taka ucieczka do lodu. Wytwarzają się różne hormony, dopamina, endorfiny itd. Resetuje się nerw błędny, więc często zanurzamy się w całości, ponieważ na głowie jest najwięcej receptorów.
Członkinie grupy potwierdzają te słowa. Jak zgodnie przyznają, po pierwszym wejściu do lodowatej wody zawsze chce się już kolejnych. I to bez względu na to, czy jest to akwen wodny czy specjalna balia wypełniona kostkami lodu, jak to miało miejsce podczas niedawnego spotkania „Morsjanek” w miejscowości Kuźnica Stara.
– Zimna woda jest bardzo uzależniająca – przyznaje Mariola Janicka. – Jak się człowiek całkowicie zanurzy, to jest naprawdę ciepło. Debiut miałam w czasie koronawirusa, kiedy zapanowała moda na morsowanie. Zaczynałam w zalewie w Kobylej Górze. Miesiąc stałam na brzegu i obserwowałam morsów i po miesiącu stwierdziłam, iż albo dziś, albo już nie wejdę. Weszłam, okazało się, iż nie jest to wcale jakiś wielki problem i tak zostało. Najgorsze jest to, jak pewnie w każdym sporcie, iż to tak uzależnia i chce się coraz więcej. My z koleżanką Kamilą chodzimy trzy razy w tygodniu morsować w kobylogórskim zalewie. Trzeba się hamować, żeby nie przesadzić.
A jak swoją fascynację tłumaczy pani Agnieszka?
– Przede wszystkim wyrzut dopaminy – odpowiada bez wahania. – Zaczęło się w zeszłym roku, ale tak naprawdę dopiero w tym roku podjęłam tę ostateczną decyzję i po prostu weszłam. Tak naprawdę pierwszy raz miał miejsce, kiedy byłam na wyjeździe. To była Turcja, gdzie miałam okazję zamoczyć się pod wodospadem, w którym woda miała około 5 stopni Celsjusza, a temperatura powietrza ponad 40. To były moje pierwsze doznania związane z letnim morsowaniem. Wiedziałam, iż to jest coś, co naprawdę daje frajdę. A do tego dochodzą oczywiście korzyści zdrowotne, bo człowiek się uodparnia. Myślę jednak, iż nie można tego polecić każdemu. jeżeli ktoś ma przeciwwskazania zdrowotne, nadciśnienie czy problemy z nerkami to myślę, iż trzeba się zastanowić i skonsultować z lekarzem.
Czy czują się państwo zachęceni? jeżeli tak, nie warto czekać.
Fot. Kamil Cichoń