Policję uznała, iż ten kierowca jechał za szybko, bo inni jechali wolniej. Widocznie polegali na swoim doświadczeniu, są takimi profesjonalistami, iż radar to oni mają w oczach.
Temat mierzenia prędkości przez policję jest niezwykle emocjonujący. Biedni, ciemiężeni kierowcy wyrzucają policji, iż źle ją mierzy. Radary są złe, homologacji brakuje, mierzą prędkość pojazdu nagrywającego, a nie nagrywanego, aż szkoda wspominać o wystawaniu za krzakami. Lista krzywd jest długa, niezależnie od tego, czy jest urojona. Tym razem, policja wykazała się wielkim profesjonalizmem. Zatrzymała kierowcę, bo jechał szybciej niż inni. Mogli chociaż w niego palec wycelować.
Mierzenie prędkości na oko
Na oko to chłop w szpitalu umarł. To powiedzenie dowodzi, iż od zawsze oko uważano za dość zawodne urządzenie pomiarowe. Funkcjonariusze zdają się uważać inaczej, co widać na poniższym filmie.
My musimy też użyć oczu, ale żeby to zobaczyć, a nie mierzyć. Nagrywający porusza się za radiowozem. Jego prędkość mu nie odpowiada i decyduje się go wyprzedzić. Manewr się powiódł, ale zaraz zatrzymuje go inny radiowóz i funkcjonariusz stojący na zewnątrz. Przyczyną zatrzymania było przekroczenie prędkości, jak dowiadujemy się z opisu filmu. Baczni obserwatorzy dostrzegą, iż policjant nie trzymał w ręku tzw. suszarki, czyli urządzenia pomiarowego, którym prędkość nagrywającego mógłby zmierzyć. Dlaczego założył, iż ten jechał zbyt szybko? Gdyż ten jechał szybciej niż inni, a szczególnie, szybciej niż radiowóz.
Czy wolno jechać szybciej niż policja?
Jak się okazuje, co najmniej nie wypada. Wprawdzie nagrywający ostatecznie został puszczony w dalszą drogę bez mandatu, ale podobno uratowała go obecność rejestratora video. Kierowca wytłumaczył, iż pozostali uczestnicy ruchu na widok pierwszego radiowozu zwolnili do prędkości 30 km/h. On uznał to za przesadę i wyprzedził radiowóz, jadąc nie więcej niż 50 km/h, czyli nie przekraczając dozwolonej na tym odcinku prędkości.
Tacy policjanci w radiowozie to muszą mieć fajnie, przynajmniej dopóki im się nie spieszy. Zawsze dojadą gdzieś pierwsi, bo wszyscy boją się ich wyprzedzić, niezależnie od tego, z jaką prędkością jadą. Oprócz sformułowania panie władzo, to chyba kolejny dowód, iż jeszcze nie wyzwoliliśmy się z peerelowskiej mentalności. Teoretycznie wiemy, iż można wyprzedzić radiowóz, ale na wszelki wypadek tego nie robimy. Może oni wiedzą więcej niż my i akurat na tym odcinku jest inna prędkość niż nam się wydaje? A może nas podpuszczają, albo się zezłoszczą, iż ich wyprzedzamy i zatrzymają po złości, a po co nam kłopoty? Zamiast się cieszyć, iż policja jest obecna i dobrze, iż ich widać na drodze, podejrzewamy spisek. Nie bez podstaw.
Prędkość można negocjować
Chyba nie są to obawy bezpodstawne, bo jak widać zatrzymano człowieka bez żadnych pomiaru. Policji się wydawało, iż może jechał za szybko, bo inni jechali wolniej i jakoś się im to nie spodobało. W pamięci mam jeszcze inny film, na którym utrwalono, jak zatrzymany nocą w terenie zabudowanym kierowca negocjował swoją prędkości z policją. Zapis, który mu pokazano, najprawdopodobniej pochodził z wcześniej zmierzonego przejazdu zupełnie innego pojazdu. Dyskusja wyglądała mniej więcej tak: Nie, no tyle to nie, 80 to za dużo, zgodzę się na 60. Zapamiętałem go, bo dotarło do mnie wtedy, iż prędkość można negocjować, a negocjacje idą dużo lepiej, gdy posiada się nagranie z własnej kamery. Teraz uświadomiłem sobie jeszcze, iż można dokonać przekroczenia prędkości względnej. Szkoda, iż takiego wykroczenia nie ma w przepisach, ale jak widać, funkcjonariuszom niekoniecznie to przeszkadza. PRL siedzi w nas głęboko. W kierowcach, którzy boją się jechać szybciej niż radiowóz i w pasażerach radiowozów często też, bo zatrzymują ludzi z takiego powodu, iż tak na oko coś im się nie spodobało.
Czytaj dalej:
Zatrzymywanie prawa jazdy za prędkość niezgodne z konstytucją. Dobry przepis zmarnowali