Jest oblegany przez kierowców, ale nie zostanie poprawiony. Chodzi o prawoskręt w alei Polski Walczącej na warszawskim Mokotowie.
W godzinach szczytu trudno jest skręcić w ulicę Czerniakowską. Kierowcy samochodów osobowych, a choćby autobusów, skręcają pasem do jazdy prosto, ponieważ nie chcą stać w dużym korku.
— Niestety choćby przy małym natężeniu jest problem — mówi jeden z kierowców.
Przepustowość skrzyżowania doszła już do granic swoich możliwości.
— Ruch na tym skrzyżowaniu jest już taki, iż w zasadzie on już dotarł, bo przekroczył próg przepustowości, którą możemy sterować światłami, bo mamy tu pewne ograniczenia, jak np. długość cyklu. Nikt nie chciałby czekać czterech minut na zielone, więc mamy już maksymalną długość cyklu. Nie możemy bardziej wydłużyć — informuje dyrektor Biura Zarządzania Ruchem Drogowym Tamas Dombi.
Możliwość skrętu w prawo uruchamia się razem z przejściem dla pieszych, co pozwala na przejazd zaledwie kilku samochodów.
— Gdybyśmy chcieli, a mamy takie głosy od mieszkańców, dopuścić jeszcze pas do skrętu z drugiego pasa od środka, to jest to rozwiązanie, które wymaga, żeby rozdzielić ten ruch, czyli ten skręt w prawo od zielonego dla pieszych, bo to byłoby po prostu niebezpieczne. Samochód skręcający obok drugiego mógłby nie zauważyć pieszego, który jest przesłonięty przez ten pierwszy i wypadek gotowy. Ja sam zresztą miałem kiedyś taki wypadek na rowerze — dodaje Dombi.
Jedyną możliwością poprawy przepustowości jest rozbudowa skrzyżowania, której jednak nie ma w planach.