Przedszkole sióstr zakonnych przy Staszica w Szamotułach

2 tygodni temu

Szamotulskie przedszkole przy ul. Stanisława Staszica

Siostry zakonne, portret Bieruta i wyprawy ciężarówkami po szczaw

Mieszkaliśmy po drugiej stronie Szamotuł, w okolicach ul. Nowowiejskiego, jednak od trzeciego roku życia – tak jak i cała gromada dzieci z wyżu demograficznego – rankiem szedłem z Nowowiejskiej (tak wówczas nazywała się ta ulica), przez dzisiejszą Lipową (wtedy Marchlewskiego), do Staszica, gdzie mieściło się jedyne w mieście przedszkole. Prowadziły je siostry zakonne [Służebniczki Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny], choć były to wczesne lata pięćdziesiąte, a więc niebezpieczne czasy stalinowskie.

Zawsze fascynowała mnie lśniąca czystość, którą można było zauważyć po wejściu do przedszkola. Roznosił się zapach pasty do podłóg, a w posadzkach można się było swobodnie przeglądać. Początkowo moja sala znajdowała się na 1. piętrze obok gabinetu siostry dyrektor, obok mieliśmy szafki na nasze rzeczy, na każdej był jakiś znaczek.


W przedszkolu podczas obiadu, 1954 r.


Rano, po śniadaniu w stołówce na parterze, w naszej sali bawiliśmy się, uczyliśmy, o godz. 9.00 słuchaliśmy audycji radiowej dla dzieci, tańczyliśmy, przygotowywaliśmy się do różnych występów. Pamiętam mój udział w jasełkach. W parze z Małgosią Leśnik w krakowskich strojach tańczyliśmy i składaliśmy dzieciątku w żłóbku dary, ja wręczałem konika z gliny (autorstwa mojego uzdolnionego artystycznie Taty Aleksandra, strój krakowski wykonały pospołu Babcia Maria i Mama Anielka – był cudny) .

Gdy była sprzyjająca pogoda, zajęcia mieliśmy w ogrodzie, gdzie znajdowały się liczne urządzenia do zabawy (piaskownice, huśtawki, drabinki, karuzela i inne). Ogród warzywno-owocowy był domeną sióstr, które hodowały tam piękne kwiaty i wszelkie warzywa do naszych posiłków.


Jasełka i rozdawanie prezentów przez Gwiazdora, 1954 r. Z lewej – dzieci oddają hołd nowo narodzonemu dzieciątku, 4. z lewej Grześ Trojanek, obok Małgosia Leśnik, Matka Boża – [?] Proszyk


Przedszkolaki z prezentami, 1954 r.


Jesienią autami ciężarowymi często jeździliśmy do okolicznych lasów i na łąki – po grzyby, jagody, poziomki, szczaw, orzechy – to wszystko po takiej wspaniałej wyprawie lądowało w spiżarniach, a później trafiało do naszych posiłków. Rankiem mieliśmy wizytę woźnicy, który swoim wozem przywoził nam kany (bańki) z mlekiem i nabiał, często z bliska oglądaliśmy dwa dorodne konie z jego zaprzęgu. Kiedy siostrom nie udawało się załatwić samochodu na wycieczkę, wtedy nasz wozak zabierał nas na duży konny wóz na gumowych kołach i jechaliśmy za miasto.

Te nasze wyprawy dzisiaj chyba byłoby to nie do pomyślenia, podobnie jak i to, iż samodzielnie przychodziliśmy do przedszkola i wracaliśmy do domu! Powroty z przedszkola były nieraz bardzo długie, na przykład gdy odprowadzaliśmy się wzajemnie do domu. Gdy szedłem z Januszem Niedźwiedziem, droga prowadziła od Staszica po plac Sienkiewicza! Szliśmy obok meblarni, klasztoru, kościoła (dzisiaj bazyliki) i baszty Halszki. Dwóch przedszkolaków wędrowało przez całe Szamotuły.


Zdjęcia grupowe – 1953 r.


Siostry bardzo dbały o nasz rozwój, także fizyczny; dlatego często mieliśmy gimnastykę poranną, a zimą jeździliśmy na łyżwach, sankach, a choćby na nartach.

Moją opiekunką była siostra Amata, zwana przez nas Armatą. Miała bardzo surowy wygląd i ostry głos, ale i dobre dla nas serce. W oczach mam, jak rano modliliśmy się przed dużym drewnianym krzyżem. Po jego obu stronach wisiały portrety Bolesława Bieruta i Konstantego Rokossowskiego (tłumaczono to tym, iż Jezus wisiał na krzyżu w otoczeniu… dwóch grzeszników!).

Co roku późną wiosną siostry robiły zbiorowe portrety poszczególnych grup. Zdjęcia wykonywał znany szamotulski fotograf Alojzy Mocek. Wtedy robienie zdjęć było prawdziwym misterium – wielki aparat na nóżkach, czekanie kilkanaście dni na wywołanie zdjęcia i wielka radość, gdy się je już dostało!

Grzegorz Aleksander Trojanek

zdjęcia historyczne – własność Grzegorz Aleksander Trojanek, zdjęcie współczesne – Robert Kołdyka

***

Dopisek historyczny:

Budynek przyszłego przedszkola zaczęto wznosić w 1938 r. Inicjatywę stworzenia ochronki (przedszkola) dla dzieci osób bezrobotnych podjęto z okazji 25-lecia sprawowania funkcji proboszcza w Szamotułach przez ks. Bolesława Kaźmierskiego. Obiektu nie zdołano ukończyć przed początkiem II wojny światowej. W 1945 r. uruchomiono przedszkole parafialne „Caritas”, pracą z dziećmi zajęły się siostry ze zgromadzenia Służebniczek Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny (w skrócie: służebniczki Maryi). W latach 1951-1961 siostry przez cały czas prowadziły przedszkole, ale formalnie przeszło ono na własność Zrzeszenia Katolików „Caritas” – stowarzyszenia podporządkowanego władzom państwowym. Od 1958 r. do 1996 r. siostry mieszkały na 1. piętrze budynku. Ostatecznie odsunięto je od pracy z dziećmi w 1961 r., kiedy przedszkole przejęła Powiatowa Rada Narodowa. W 1977 r. nadano nazwę „Jarzębinka”, inspirację stanowiła baśń rosyjskiego pisarza Jakowa Tajca .

Agnieszka Krygier-Łączkowska

Szamotuły, 8 sierpnia 2025 r.

Idź do oryginalnego materiału