PŚ w Krakowie. Polscy kajakarzy bez medali na torze Kolna (ZDJĘCIE)

1 tydzień temu

Bez medalu, ale z cennym doświadczeniem na przyszłość kończą reprezentanci Polski udział w Pucharze Świata w slalomie kajakowym i kayak crossie w Krakowie. Zawody na małopolskim torze Kolna były jednocześnie początkiem przygotowań do najważniejszej imprezy sezonu, czyli igrzysk w Paryżu.

Trzecia w tym roku edycja PŚ – po Augsburgu i Pradze – zebrała w Krakowie niemalże 250 zawodników z 36 państw i 6 kontynentów. Biało-czerwoni, którzy tydzień temu w stolicy Czech zakończyli wewnętrzne kwalifikacje do kadry na igrzyska olimpijskie w Paryżu, zapewniali, iż na własnej ziemi tanio skóry nie sprzedadzą i słowa dotrzymali. W półfinałach slalomowych konkurencji ośmiokrotnie oglądaliśmy Polaków. Duże możliwości jak zwykle przejawiała Klaudia Zwolińska, która była blisko awansu do finałów w K-1 i C-1. W piątek znakomicie spisał się Michał Pasiut, jedyny finalista z grona naszych reprezentantów, który uzyskał siódme, najlepsze w tym sezonie PŚ miejsce w K-1.

W niedzielę wyczekiwaliśmy niezłych występów Polaków w kayak crossie. Na zakończenie pucharowej rywalizacji w Krakowie zobaczyliśmy pięcioro naszych reprezentantów wspieranych przez PGE Polską Grupę Energetyczną S.A. – Pasiuta, Mateusza Polaczyka, Mikołaja Mastalskiego, Jakuba Brzezińskiego i Aleksandrę Stach. Z porannej próby czasowej dalej przeszli Polaczyk z 14. wynikiem, a także Stach z 19. rezultatem. Z rywalizacją pożegnali się natomiast Mastalski, Pasiut i Brzeziński, którzy zajęli kolejno 28., 29. i 32. miejsce. W biegach o ćwierćfinał oglądaliśmy jedynie Stach. Polaczyk, który szykuje się do swoich drugich igrzysk, decyzją trenerów został wycofany z rywalizacji. Niedzielne zmagania mężczyzn w kayak crossie wygrał Szwajcar Martin Dougoud.

– Traktowałem ten przejazd jako przetarcie przed igrzyskami, żeby poczuć adrenalinę związaną ze startem w tej kategorii. Kayak cross nie jest moją koronną dyscypliną, ale będę ścigał się w niej na igrzyskach i skoro jest PŚ w domu, to trzeba dobrze wystartować. Czternaste miejsce to dobry wynik. Zrezygnowałem z walki head to head, bo igrzyska są głównym celem na ten sezon i szkoda byłoby się uszkodzić – argumentował Polaczyk, który tydzień temu w Pradze zdobył srebrny medal w K-1. W Paryżu zamierza się pokusić się o wysokie miejsca w tej konkurencji. – W slalomie czuję się najlepiej. To dla mnie jak balet, nie to co kayak cross, gdzie toczy się walka ramię w ramię i gra jest bardziej brutalna. Na IO w Londynie byłem czwarty, ostatnio na PŚ w Pradze drugi, także trzymajcie kciuki za szczęśliwe zakończenie – dodał.

Z kolei Stach, nasza olimpijka z Tokio, w piątym biegu nie sprostała Czeszce Katerinie Bekovej i Francuzce Coline Charel, przez co pożegnała się z marzeniami o ćwierćfinale. Najlepsza w niedzielę wśród kobiet była Australijka Jessica Fox, która całkowicie zdominowała krakowskie zawody. W piątek triumfowała bowiem w K-1, a w sobotę w kanadyjkach. – Po pierwszym przejeździe załapałam się do czołowej dwudziestki, z czego bardzo się cieszyłem, bo różnice są bardzo małe, a rywalki naprawdę mają duże doświadczenie. W fazie pucharowej zabrakło właśnie tego doświadczenia. Jadąc we trzy na jeden podjazd, balon szalał wokół mnie, odleciał nie w tę stronę, co chciałam, przez co jeszcze raz musiałam pokonać bramkę. Bardzo cieszę się, iż miałam możliwość startu z dziewczynami na światowym poziomie, bo nieczęsto jest do tego okazja – podkreślała Stach, sklasyfikowana w niedzielę na dziewiętnastej lokacie.

Idź do oryginalnego materiału