19 czerwca 2024 roku. Do Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie trafia 18-dniowy chłopiec. Jest nieprzytomny, nie oddycha samodzielnie, nie reaguje. Zespół ratownictwa medycznego reanimuje dziecko i przekazuje je do szpitala. Po przyjęciu lekarze stwierdzają brak odruchów, wiotkość całego ciała, zasinienia. Dziecko trafia na intensywną terapię.
Matka chłopca – Julia K. – twierdzi, iż dziecko nagle „przestało oddychać po karmieniu”. Mówi, iż dała mu butelkę mleka, po czym położyła go do łóżeczka i zauważyła, iż „coś jest nie tak”. Nie wzywa pomocy od razu – mija około pół godziny.
Lekarze nie mają złudzeń:
– Takich zmian nie da się pomylić z niczym innym – mówi okulista, który badał chłopca. – To były wylewy krwi do obu siatkówek, całkowicie zasłaniające widzenie. Takie rzeczy widuje się tylko przy zespole dziecka potrząsanego.
Obrażenia, które nie mogły powstać same
Badania tomograficzne ujawniają krwiaki przymózgowe – 6 mm po lewej stronie, 5 mm po prawej. Do tego krew w obu półkulach mózgu, obrzęk, poszerzone szwy czaszki, niewidoczna czwarta komora. W RTG – złamanie obojczyka. W obrazie sekcyjnym – zmiażdżone struktury mózgowe, masywny wylew, krwotoki na szyi i klatce piersiowej.
Biegły sądowy podsumowuje to jasno:
„To klasyczny przypadek zespołu dziecka potrząsanego. Nie ma żadnych wątpliwości co do mechanizmu powstania obrażeń.”
Nie da się ich wytłumaczyć przypadkiem. Nie mogły powstać przez „zachłyśnięcie”, nie powstały przy porodzie, nie są efektem upadku. Są wynikiem gwałtownego, zewnętrznego działania siły – najprawdopodobniej potrząsania i uderzenia.
„To nie pocałunek, to uraz od siły”
Julia K. początkowo nie przyznaje się do winy. Mówi, iż nic nie zrobiła dziecku, iż nie wie, skąd te obrażenia. Potem zmienia wersję – przyznaje, iż „mocno pocałowała dziecko w policzek”. Jeszcze później twierdzi, iż „wypadł jej z rąk i uderzył o szczebelki łóżeczka”.
Biegli analizują każdy z tych scenariuszy. Wniosek jest jeden – żaden z nich nie tłumaczy obrażeń. Siniak na twarzy? Według biegłego to efekt działania narzędzia tępego, twardego – być może dłoni. Wylewy do siatkówek? Tylko przy gwałtownym potrząsaniu. Złamanie obojczyka? Efekt uderzenia lub silnego ściskania.
– Takie rzeczy nie dzieją się same. I nie przez „pocałunek” – podkreśla lekarz.
Życie przed tragedią. Świadkowie: była agresywna, krzyczała
Z zeznań świadków wyłania się obraz kobiety nadpobudliwej, apodyktycznej, agresywnej. Partner Julii K. – ojciec dziecka – opowiada o częstych kłótniach, zazdrości, wybuchach. Bliscy mówią o tym, iż krzyczała na dziecko, iż była wyczerpana, iż biła koty, iż mówiła wprost: „mam już tego dość”.
Jedna z sąsiadek wspomina:
– Często było słychać, jak się drze. Nigdy nie słyszałam, żeby mówiła do dziecka czule.
Rodzina dostrzegała pierwsze sygnały. Siostra partnera zauważyła siniaka na twarzy Rafała. Julia K. miała wtedy powiedzieć, iż „to od buziaka”. Tę samą wersję podała matce.
Przeżył 19 dni. Zmarł w wyniku przemocy
Sekcja zwłok Rafała potwierdziła wszystkie wcześniejsze diagnozy.
Biegli wskazali jednoznacznie:
obrażenia czaszkowo-mózgowe
urazowe krwiaki podtwardówkowe
obrzęk mózgu
złamanie obojczyka
masywny wylew krwi do siatkówki obu oczu
obrażenia szyi i klatki piersiowej
Rafał zmarł 20 czerwca 2024 r. o godz. 16:00. Zmarł, bo – jak stwierdzają lekarze i biegli – był ofiarą przemocy.
Co mówi Julia K.? „Dziecko mogło wypaść mi z rąk”
Julia K. konsekwentnie nie przyznaje się do winy. Jej wyjaśnienia zmieniały się w toku postępowania, ale wszystkie zawierają jeden wspólny element: zaprzeczenie intencjonalnemu działaniu wobec dziecka.
W pierwszym przesłuchaniu twierdziła, iż nie wie, skąd u dziecka obrażenia. Wskazywała, iż chłopiec zachowywał się normalnie, jadł, spał, nie widziała powodów do niepokoju.
Później mówiła, iż być może „mocno pocałowała Rafałka w policzek” – i iż stąd wziął się widoczny siniec.
W kolejnym przesłuchaniu pojawiła się nowa wersja: dziecko „wypadło jej z rąk” w nocy z 18 na 19 czerwca, kiedy przekładała je z ramion do łóżeczka. Według Julii K., Rafał mógł wtedy uderzyć głową o drewniany bok łóżeczka. Twierdziła, iż po tym zdarzeniu dziecko nie płakało i spało spokojnie.
Powiedziała też, iż nie zauważyła żadnych niepokojących objawów aż do późnego ranka.
Podkreślała, iż dziecko było przez nią oczekiwane i kochane, a wcześniejsza ciąża zakończyła się poronieniem. Mówiła, iż bardzo przeżywała tę stratę i cieszyła się z narodzin Rafała.
Biegli: „To niemożliwe, by te obrażenia powstały w sposób, jaki wskazuje oskarżona”
Biegli sądowi i lekarze specjaliści analizowali każdą z wersji oskarżonej.
Ich opinia jest jednoznaczna:
Siniak na twarzy nie mógł powstać ani od pocałunku, ani od zwykłego kontaktu z meblem
Obrażenia czaszkowo-mózgowe nie odpowiadają urazowi od upadku z wysokości ramion dorosłego na bok łóżeczka
Wylewy do siatkówki, obrzęk mózgu i krwiaki przymózgowe to obrażenia typowe wyłącznie dla zespołu dziecka potrząsanego
Biegli sądowi wykluczyli także możliwość, iż urazy powstały podczas porodu lub w wyniku wcześniejszych uszkodzeń.
Obrońca: „Nie można pomijać możliwych alternatywnych wersji wydarzeń”
Z akt wynika, iż obrońca Julii K. próbował zwrócić uwagę na uraz przedgłówia, stwierdzony przy porodzie, a także na możliwość powstania części obrażeń w sposób nieskonkretyzowany czasowo i bez udziału matki.
Obrona wskazywała, że:
nie da się precyzyjnie określić momentu powstania wszystkich obrażeń,
część z nich mogła się na siebie nałożyć w czasie,
oskarżona była w trudnej sytuacji psychicznej, samotna z noworodkiem, bez wsparcia stałego partnera
Z opinii psychiatrycznej wynika jednak, iż Julia K. była w pełni poczytalna, świadoma swoich działań, a jej osobowość – choć z cechami niedojrzałości emocjonalnej – nie wykluczała odpowiedzialności karnej.
Przed sądem – zarzut o znęcanie się ze skutkiem śmiertelnym
Prokuratura Rejonowa w Gorzowie postawiła Julii K. zarzut z art. 207 § 1a k.k. – znęcanie się nad osobą nieporadną ze względu na wiek, w związku z art. 156 § 3 k.k. – spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu skutkującego śmiercią.
Proces ruszył 16 kwietnia 2025 r. przed Sądem Okręgowym w Gorzowie.
Biegli potwierdzili pełną poczytalność kobiety. Nie była pod wpływem alkoholu. Miała świadomość tego, co się dzieje. Nie była karana.
Czy sąd uzna ją za winną? Odpowiedź ma przynieść ten proces. Start procesu relacjonowaliśmy w artykule pt.: Ruszył proces matki Rafałka. „Byłam przemęczona, dziecko mi wypadło”
Słowo od redakcji
Materiał ten został przygotowany na podstawie dokumentów znajdujących się w aktach sprawy karnej toczącej się przed Sądem Okręgowym w Gorzowie Wielkopolskim.
Autor uzyskał zgodny z prawem dostęp do akt, składając stosowny wniosek do Prezesa Sądu Okręgowego, działając na podstawie ustawy Prawo prasowe (Dz.U. z 1984 r. Nr 5 poz. 24 z późn. zm.) oraz przepisów procedury administracyjnej i karnej.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami, media mają prawo korzystać z materiału dowodowego znajdującego się w aktach sprawy, w tym akt niejawnych, jeżeli sąd nie wyłączył ich jawności, a dostęp nastąpił formalną drogą.
Redakcja dołożyła najwyższej staranności, aby zachować anonimizację osób występujących w sprawie, oraz by zaprezentować wszystkie istotne okoliczności – zarówno stanowisko oskarżenia, jak i obrony.