W mocno osłabionym składzie wyjechali w sobotni poranek koszykarze GKS do stolicy. Pomimo absencji kilku podstawowych graczy chęć rewanżu za porażkę w Tychach była ogromna. Już od pierwszych minut mecz był bardzo wyrównany i pierwsza kwarta padłaby łupem tyszan jednak skuteczność z linii osobistych dawała wiele do życzenia. Druga kwarta nie przyniosła zmian na parkiecie. Oba zespoły wymieniały się ciosami i choćby kilka strat nie zmieniło przebiegu gry. Trzypunktowa przewaga Polonii zwiastowała emocje na drugą połowę meczu. Po wyjściu z szatni zespoły wiedziały, iż nie mogą choćby na chwilę się zdekoncentrować bo ewentualna ucieczka jednej z drużyn może kosztować zwycięstwo w tym meczu. Spadła minimalnie skuteczność i pojawiły się straty po obu stronach parkietu. Dobra dyspozycja z dystansu pozwoliła pozostać tyszanom w grze na ostatnią odsłonę meczu. W końcu przyszła czwarta kwarta, która totalnie odmieniła losy meczu. Koszmar to tak jakby nic nie napisać. Przez blisko siedem minut tyszanie nie potrafili zdobyć punktów z gry. Otwarcie kwarty 14:0 dla Polonii zmieniło obraz tego spotkania. Straty, brak skuteczności i bezradność GKS przybliżały stołecznych po drugie zwycięstwa w tej parze. choćby tyszanie otrząsnęli się w końcówce jednak nie na tyle żeby wydrzeć Polonii zwycięstwo. Ostatecznie przegrywają w Warszawie 76:69.
KKS Polonia warszawa – GKS Tychy 76:69 (23:22, 20:18, 13:15, 20:14)
GKS Tychy – Śnieg 21, Heliński 9, Lis 9, Kuczawski 9, Zmarlak 6, Duda 6, Piliszczuk 5, Szmit 4, Danielak 0.