Stulecie Głównego Szlaku Beskidzkiego, co warto wiedzieć?

5 dni temu

Z Leszkiem Piekło, prezesem Stowarzyszenia Główny Szlak Beskidzki, miłośnikiem górskich wycieczek, rozmawiamy o historii GSB, obchodach Dni Stulecia, działalności stowarzyszenia oraz o tym, dlaczego warto przejść GSB i jak można się do tego przygotować.

(Wywiad jest zredagowaną i uzupełnioną wersją podcastu Czy masz świadomość? pt. „Główny Szlak Beskidzki ma 100 lat! Hej ku górom).

Leszek Piekło

Inicjator i jeden z założycieli Stowarzyszenia Główny Szlak Beskidzki i prezes zarządu tego stowarzyszenia. Zakochany w wędrówkach górskich. Miłośnik i znawca Głównego Szlaku Beskidzkiego (GSB), po którym wędruje od lat. Autor kilku wydań przewodnika po Głównym Szlaku Beskidzkim. Sześciokrotnie pokonał GSB, w tym cztery razy ze wschodu na zachód. W 2016 r. dwukrotnie przeszedł GSB (Wołosate-Ustroń-Wołosate). Zajęło mu to 38 dni. Wyprawę tę zadedykował pamięci Olka Ostrowskiego, narciarza, „chłopaka z Wetliny”, zaginionego 25 lipca 2015 r. na stoku Gaszerbrum II. W 2023 r. ponownie przeszedł GSB w dwu kierunkach tym razem z Markiem Szlichtem, który dziewięć lat wcześniej przeszedł przeszczep serca.

Rafał Górski: „W górach musisz wykonać pewien wysiłek bez zapłaty. Jest to mistyka, szukanie czegoś wyjątkowego. Do tego trzeba mieć wyobraźnię i filozofię życiową. Nie każdego na to stać, nie każdemu się chce. Bo w górach nie ma granic, tam się szuka wolności. A samo przebywanie w górach łagodzi, eliminuje agresję. Są elementy rywalizacji ale rywalizacji z wyznaczonym celem, a nie z przeciwnikiem”, mówił Krzysztof Wielicki, jeden z najwybitniejszych himalaistów świata.

Leszku, co wyjątkowego zdarzyło Ci się na Głównym Szlaku Beskidzkim (GSB), co zapamiętasz do końca życia?

Leszek Piekło: Jedno z takich szczególnych wydarzeń nie było dla mnie zbyt szczęśliwe, gdyż mam na myśli mój ciężki zawał serca na Małej Babiej Górze. Żartuję czasem, iż miało to miejsce nieco poza przebiegiem Głównego Szlaku Beskidzkiego, dlatego pewnie to się wydarzyło. To był ciężki zawał, z zatrzymaniem akcji serca, ze wstrząsem kardiogennym, więc sytuacja okazała się bardzo poważna, ale dzięki staraniom ratowników GOPR, kardiologów, kardiochirurgów, po dwóch i pół miesiąca byłem ponownie na GSB.

A coś, co bardziej radośnie wspominasz, jakieś wydarzenie z humorem?

Takich było dużo, ale wybiorę wydarzenie, które miało miejsce pod koniec lutego 2017 roku, kiedy zaplanowałem przejście Głównego Szlaku Beskidzkiego w warunkach zimowych.

Pod koniec lutego wyruszyłem z Wołosatego, tak jak w większość moich tras, z kolegą, wiele lat młodszym od siebie. Temperatura na dole we wsi wynosiła około -25°C. Doszliśmy na Przełęcz Bukowską, pogoda była w miarę znośna, praktycznie bezwietrzna, temperatura niska, był też śnieg, chwilami pojawiało się sporo słońca, ale w momencie, kiedy dotarliśmy na Halicz i zaczęliśmy schodzić w kierunku Przełęczy Goprowskiej, zerwał się wiatr szacowany na 120/130 km/h. Widoczność spadła do zera, na trawersie pod Krzemieniem w kierunku Przełęczy Goprowskiej wiał wiatr ze wszystkich możliwych kierunków, temperatura odczuwalna wynosiła pewnie -30/-40°C. Zaczęła się walka o przetrwanie, ale dzięki wytrwałości, konsekwencji i bardzo intensywnemu wydzielaniu się adrenaliny, udało nam się wyjść z tej opresji, dotrzeć na Przełęcz pod Tarnicą i potem zeszliśmy z powrotem do Wołosatego.

Po drodze wyprowadziliśmy jeszcze trzech biegaczy, którzy wyszli, gdyż uznali, iż to była dobra pogoda na trekking, jednak okazali się w ogóle nieprzygotowani na wycieczkę górską.

Plan przewidywał, iż wyruszę na drugi dzień, ale niestety warunki pogodowe nie pozwoliły, trzeba było przerwać wyprawę i w niedzielę wróciłem do domu. To właśnie najbardziej dramatyczna sytuacja, jakiej doświadczyłem, ale z drugiej strony dzisiaj wspominam to nie tylko jako niesamowite przeżycie, ale i szczęście, ponieważ były to bardzo trudne warunki, wręcz ekstremalne.

W trakcie tej szaleńczej wyprawy uświadamiałem sobie, jak wiatr i niską temperaturę muszą przeżywać ludzie wiszący na sześciu, siedmiu tysiącach metrów, czasem na skale, pozbawieni widoków, a nieraz i bez pewności przeżycia.

Idź do oryginalnego materiału