„System już się zawalił”. O konieczności reformy NFZ pod szpitalem w Lesku [ZDJĘCIA, WIDEO]

4 godzin temu

Pod Szpitalem Powiatowym w Lesku odbyła się konferencja prasowa z udziałem członków Konfederacji. Przedstawiciele ugrupowania zwrócili uwagę na narastający kryzys w Narodowym Funduszu Zdrowia oraz szczególnie trudną sytuację szpitali powiatowych, które – jak podkreślali – działają na granicy wydolności. Jako przykład posłużył im sam szpital w Lesku, którego problemy w ostatnich miesiącach stały się ogólnopolskim tematem. Michał Michniewicz wskazał, iż w ocenie ugrupowania obecny model finansowania ochrony zdrowia jest „całkowicie bankrutujący”. Odwołując się do medialnych doniesień, podkreślił, iż w przyszłym roku deficyt NFZ może wynieść choćby 23 miliardy złotych. Jak zaznaczył, najbardziej dotkliwie sytuację tę odczuwają placówki powiatowe, takie jak ta w Lesku, które mierzą się zarówno ze spadkiem liczby urodzeń, zaniżonymi wycenami, jak i brakami kadrowymi.

OnNetwork ID: M0NqLDlvWHgsMA==

Jak zauważył Michał Michniewicz zadłużenie leskiej placówki przekroczyło już 110 milionów złotych, a skutkiem trudnej sytuacji finansowej było między innymi zawieszenie działalności oddziałów ginekologiczno-położniczego oraz neonatologicznego. Podkreślił, iż nieczynna porodówka była ostatnią tego typu placówką w okolicy, a jej zamknięcie znacząco wydłużyło czas dojazdu do porodu dla mieszkanek Bieszczad.

Sytuacja jest niebezpieczna, zagraża ograniczeniem w dostępie do świadczeń zdrowotnych

– mówił.

Fot. Kamil Mielnikiewicz (Michał Michniewicz)

„System już się zawalił”

Marcin Kowalski ocenił, iż obecny system ochrony zdrowia w Polsce „nie tyle się wali, co już się zawalił”. Podkreślił, iż mimo coraz większych nakładów finansowych wiele szpitali wstrzymuje świadczenia lub zaciąga kredyty na spłatę zadłużenia – niekiedy w parabankach, ponieważ dla banków są już niewiarygodnymi dłużnikami. Marcin Kowalski wskazywał, iż zadłużenie wielu placówek nie wynika z nieodpowiedzialnych inwestycji czy błędów zarządczych, ale z niedoszacowania wycen i braku stabilnego finansowania ze strony NFZ. W ostrych słowach odniósł się także do działań rządu, w tym zorganizowanego „pseudo szczytu”, z którego – jego zdaniem – „nic nie wynika”. Jak zaznaczył, samo dosypywanie pieniędzy do systemu nie jest rozwiązaniem, jeżeli nie towarzyszy temu diagnoza i eliminacja błędów strukturalnych. Mówił o konieczności analizy miejsc, w których środki są marnotrawione oraz tych, które są permanentnie niedofinansowane. Podkreślał również, iż nakłady na ochronę zdrowia niemal się podwoiły w ostatnich latach, jednak mimo to sytuacja placówek – w jego ocenie – stale się pogarsza.

Fot. Kamil Mielnikiewicz (Marcin Kowalski)

W jego wystąpieniu znalazł się także wątek dotyczący finansowania świadczeń udzielanych obywatelom Ukrainy. Zdaniem Marcina Kowalskiego objęcie ich pełnym dostępem do opieki zdrowotnej bez wymogu posiadania ubezpieczenia było „absurdalnym pomysłem obciążającym system”. Jednocześnie wskazał, iż polski pacjent w przypadku braku ubezpieczenia musi samodzielnie pokrywać koszty leczenia, co – jego zdaniem – jest niespójne.

Historia z porodówki: gdy minuty decydują o życiu

Konferencję uzupełnił osobisty głos Dawida Gwóździa, który przedstawił doświadczenia swojej rodziny związane z porodem w leskim szpitalu. Jak przypomniał, 30 czerwca jego żona urodziła dziecko w tamtejszej placówce – dosłownie na dzień przed zamknięciem oddziału ginekologiczno-położniczego. Dawid Gwóźdź zwrócił uwagę, iż na porodówkę często trafiają pacjentki, które wymagają natychmiastowej interwencji.

Liczą się minuty, nie godziny

– podkreślił.

Fot. Kamil Mielnikiewicz (Dawid Gwóźdź i Tomasz Osękowski)

Wskazał, iż dla wielu kobiet z Bieszczad dojazd do innego szpitala oznacza kilkadziesiąt kilometrów, a zimą choćby kilka godzin jazdy. Zamknięcie oddziału – jak mówił – może w skrajnych sytuacjach prowadzić do tragedii. Jego zdaniem poród to nie „koszt, procedura ani zabieg”, ale moment, który wymaga dostępności opieki bez względu na jego rentowność.

Mówi się o stratach w setkach milionów. Ale co to jest wobec życia matki i dziecka?

– dodał.

„Nie ma sensu dorzucać pieniędzy do worka bez dna”

O konieczności nowej konstrukcji systemu ochrony zdrowia mówił również Michał Marciniak. Przypomniał, iż szpitale powiatowe, w tym Lesko, Sanok i Ustrzyki Dolne, od lat borykają się z narastającymi długami, a ich funkcjonowanie jest praktycznie niemożliwe bez stałych dopłat.

Fot. Kamil Mielnikiewicz (Michał Marciniak)

Michał Marciniak odniósł się do propozycji, która pojawiła się ostatnio w regionie – przekazania zarządzania trzema szpitalami powiatowymi jednemu większemu szpitalowi w Rzeszowie. Jego zdaniem to dowód na to, iż choćby władze lokalne widzą powagę problemu. Podkreślił jednak, iż takie działania to jedynie doraźne próby ratowania sytuacji, gdyż prawdziwa zmiana musi wyjść z poziomu centralnego i objąć cały system.

Kryzys widoczny w terenie

Konferencja przed Szpitalem Powiatowym w Lesku była dla Konfederacji okazją do przedstawienia szerszej diagnozy systemu ochrony zdrowia. Mówcy zgodnie podkreślali, iż problemy placówek powiatowych mają swoje źródło nie w błędach zarządczych, ale w konstrukcji finansowania, braku stabilności wycen oraz narastających kosztach funkcjonowania, które nie są kompensowane przez NFZ. Sytuacja leskiego szpitala stała się szczególnie widoczna po zawieszeniu działalności porodówki – oddziału wyjątkowo ważnego w regionie o trudnej dostępności komunikacyjnej i dużych odległościach między miejscowościami. Dla wielu mieszkańców była to ostatnia placówka w rozsądnym zasięgu. Jak podkreślano na konferencji, jej zamknięcie realnie wpływa na bezpieczeństwo zdrowotne kobiet i dzieci.

Idź do oryginalnego materiału