Gdy pokolenie Z wzywa do natychmiastowych działań na rzecz klimatu, boomersi odpowiadają opóźnianiem polityk klimatycznych i utrzymaniem wygodnego dla nich status quo. Jednak czy rzeczywiście mamy do czynienia ze starciem pokoleń w kwestii zmiany klimatu? A może raczej ze zderzeniem perspektyw, niezależnie od tego, do którego pokolenia się należy?
30 lat po tym, jak klimatolog James Hansen ostrzegał Kongres przed konsekwencjami antropogenicznej zmiany klimatu, a jego apel musiał zmierzyć się z potężną propagandą denializmu klimatycznego, opublikował książkę[1], w której opowiada o motywującym go poczuciu obowiązku, aby utrzymać na Ziemi klimat, które zapewni jego potomkom warunki nadające się do życia. Swoje działania na rzecz klimatu postrzega w kategoriach międzypokoleniowej sprawiedliwości. Ich brak oznaczałby, iż na dziedzictwo, które zostawi po sobie przyszłym pokoleniom, w tym wnukom, którym dedykuje książkę, złoży się postępująca degradacja środowiska i katastrofalne w skutkach zaburzenia klimatyczne.
Podejście Hansena, 83-letniego profesora Columbii, któremu zdarzało się wracać z protestów klimatycznych w kajdankach, to przykład międzypokoleniowej solidarności. Ale to tylko jeden ze sposobów, w jaki opisać można relacje między pokoleniami w publicznym dyskursie o zmianie klimatu. Drugi, mocno dostrzegalny w Polsce, ma charakter konfliktu i coraz częściej sprowadza się do ataków i hejtu.
KLIMATYCZNI DZIADERSI
Znajdując się w społecznej bańce ludzi zajmujących się popularyzowaniem wiedzy na temat zmiany klimatu nie miałam poczucia konfliktu międzypokoleniowego, raczej – niezależnie od generacyjnej przynależności – poczucie troski i nastawienia na wspólne działanie. Ale jak to bywa z bańkami, wcześniej czy później, pojawi się dysonans, który uświadomi, iż sytuacja może być bardziej złożona. W kwietniu na Facebooku tygodnika „Polityka” zamieszczono satyryczną ilustrację nawiązującą do akcji Ostatniego Pokolenia, a dokładniej oblanie barwnikiem spożywczym Warszawskiej Syrenki. Rysunek Patryka Sroczyńskiego przedstawiał dwoje aktywistów z farbą, którzy stoją przed pomnikiem i krzyczą, iż są „ostatnim pokoleniem”. Na kolejnej planszy leżą z odciętymi głowami, a miecz Syrenki ocieka krwią. jeżeli konflikt pokoleń w kwestii zmiany klimatu faktycznie w Polsce istnieje, to właśnie tak go sobie wyobrażam: dorośli czytelnicy tygodnika opinii urządzają sobie heheszki z młodych aktywistów, którym nie mogą darować blokowania ulic i zamachu na tradycję, w tym oblewania farbą dzieł sztuki. Rysunek spotkał się na Facebooku z dość dużą krytyką, część czytelników nazywała go wprost nawoływaniem do przemocy. Ostatecznie zniknął z profilu tygodnika, bez komentarza ze strony redakcji.
Jakiś czas później, Jacek Żakowski, ogłosił w „Gazecie Wyborczej”, iż jako boomer popiera aktywistów klimatycznych z pokolenia Z[2]. Już w samym tytule jasno wskazując na kwestie tożsamości generacyjnej jako istotne w kontekście polskiego dyskursu klimatycznego i wywołujące tarcie między tymi, którym się żyje wygodnie i tymi, których komfort się radykalnie zmniejszy wraz z kolejnymi zakłóceniami klimatu. „Zamiast się oburzać, iż zetki psują boomerom nasz beztroski bal na Titanicu, pochylmy się nad ich postulatami” – pisze. Publicysta przeprasza za to, jak na sprzeciw młodych aktywistów reaguje jego pokolenie. Pokolenie, które „zdewastowało świat i broni swego prawa, by robić to dalej”.
W tekście konflikt pokoleń to konflikt między egoizmem boomerów wybierających wygodny status quo a buntem młodych próbujących zatrzymać pogłębiający się kryzys klimatyczny. „My ostatecznej katastrofy raczej nie dożyjemy, więc egoistycznie się tym specjalnie nie przejmujemy i chcemy żyć jak zawsze. Oni mogą tej katastrofy nie przeżyć, a więc część z nich się buntuje”. Żakowski staje po stronie młodych aktywistów i gotów jest ich uniewinnić. Nie może tego samego powiedzieć o „dziadziejących boomerach, którzy, wciąż rządząc światem, dalej beztrosko dobijają planetę, dewastując życie własnych wnuków”, czyli uprawiają business us usual.
CZY POKOLENIE Z TO POKOLENIE ZMIANY KLIMATU?
Można by przyjąć, iż linię społecznej polaryzacji w kwestii zmiany klimatu wyznacza poziom decyzyjności i sprawczości: ci, którzy nimi dysponują grają na czas i potęgują opóźnienia polityk klimatycznych. A jak twierdzi znany amerykański klimatolog, Michael Mann „delay is a new denial”[3]. Z kolei ci, którzy gotowi są podejmować działania, sprawczość mają niewielką lub nie mają jej wcale.
Kolejny istotny czynnik dotyczy perspektyw. Najbardziej odpowiedzialni (generacyjnie i geograficznie) w najmniejszym stopniu odczują konsekwencje zmiany klimatu; ci, którzy swoimi emisjami i konsumpcyjnym stylem życia zawinili najmniej albo już je odczuwają, jak w przypadku mieszkańców państw wyspiarskich Oceanii, lub naznaczona nimi będzie większość ich dorosłego życia, jak w przypadku ludzi młodych. Jednak są to podziały, które równie dobrze charakteryzują konflikt klasowy czy dyskurs postkolonialny. Dlatego o pomoc w ocenie, czy w polskim dyskursie publicznym na temat zmiany klimatu mamy do czynienia z konfliktem międzypokoleniowym poprosiłam osoby, które bacznie się tej scenie przyglądają. Przyznają, iż kwestia jest złożona.
„Niewątpliwie oddolne ruchy młodzieżowe stawiają sobie za cel wywieranie presji i wezwanie starszych pokoleń do podejmowania działań” – wskazuje dr hab. Katarzyna Jasikowska, ekspertka globalnej edukacji, socjolożka i koordynatorka Rady Klimatycznej UJ i dodaje: „Jednak ruchy klimatyczne nie uderzają w nikogo bezpośrednio i nie pociągają do odpowiedzialności konkretnych osób. Raczej kierują pewne pretensje, żądania i oczekiwania do abstrakcyjnych grup takich, jak decydenci, przemysł paliwowy, energetyczny, czy rolnictwo. Jest to złożona relacja i chyba, w takim klasycznym rozumieniu, nie nazwałabym jej konfliktem pokoleń. Natomiast nie ulega kwestii, iż problem zmiany klimatu jest międzypokoleniowy”.
Wątpliwości co do tego, czy w ramach polskiej debaty klimatycznej możemy mówić o konflikcie pokoleń ma także dr Tomasz Markiewka, filozof i publicysta: „Jestem skłonny uznać, iż mamy do czynienia z konfliktem pokoleniowym w kwestii zmiany klimatu, ale z zastrzeżeniem, iż jest to konflikt części pokolenia z częścią pokolenia, ponieważ jestem sceptyczny wobec przypisywania wszystkim przedstawicielom danego pokolenia takiego samego poglądu. Natomiast można zaobserwować, iż część starszych komentatorów politycznych w Polsce nie chce zaakceptować protestów i uznać postulatów młodych aktywistów i są one dla nich w najlepszym wypadku śmieszne, a w najgorszym niebezpieczne. Istnieje konflikt polegający na tym, iż dla wielu osób, niezależnie od ich poglądów, taka forma protestu jest trudna do przyjęcia”.
Tomasz Markiewka wskazuje również na ramy generacyjne w kwestii odpowiedzialności zaniechanie działań mitygacyjnych: „Brutalna prawda jest taka, iż pokolenia będą inaczej odczuwały zmiany klimatyczne w zależności od tego, w jakiej części świata funkcjonują. Biorąc to wszytko pod uwagę, mam nadzieję, iż nie będziemy myśleli o tym pokoleniu jako ostatnim, które żyło w miarę spokojnych warunkach klimatycznych, ale o pierwszym pokoleniu, które na serio podjęło walkę w imię zachowania stabilności naszej planety i sprawiedliwości środowiskowej”.
MIĘDZYPOKOLENIOWY KREDYT KLIMATYCZNY
Odpowiedzialność międzypokoleniowa i sprawiedliwość środowiskowa nie są nowymi koncepcjami. Tak samo, jak Ziemia nie jest własnością generacji, które na niej żyją. W każdym momencie jest ona wypożyczona od pokoleń, które dopiero przyjdą. Pisał o tym John Rawls, wprowadzając pojęcie „zasady sprawiedliwego oszczędzania”, która wymaga od każdego pokolenia oszczędzania zasobów i utrzymywania warunków, które zapewnią przyszłym pokoleniom możliwość korzystania ze sprawiedliwych systemów społecznych i gospodarczych. Zasada ta wymaga, aby każde pokolenie „zachowało zdobycze kultury i cywilizacji” i ulepszyło je, dając przyszłym pokoleniom szansę na sprawiedliwe społeczeństwo[4].
Echa tej zasady pobrzmiewają w raporcie „Nasza Wspólna Przyszłość”, który wprowadzał zrównoważony rozwój jako doktrynę pozwalającą „zaspokajać potrzeby obecnego pokolenia bez umniejszania szans przyszłych pokoleń na zaspokojenie ich potrzeb” (Światowa Komisja ds. Środowiska i Rozwoju, ONZ, 1987[5]). Tyle iż zrównoważony rozwój, jak uważa Katarzyna Jasikowska, socjolożka: „jest dziś fikcją. Jest jedynie zasygnalizowaniem, iż coś trzeba zrobić. Patrząc wstecz, tych działań nie widać. Cały czas rośnie zapotrzebowanie na energię i surowce, cały czas rosną emisje, bo tego oczekuje gospodarka. Surowców mamy coraz mniej, podczas gdy antropogeniczna zmiana klimatu jest coraz bardziej odczuwalna”.
Młodzi ludzie, już teraz robią inwentarz i nie podoba im się to, co widzą. To dlatego Greta Thunberg krzyczała podczas szczytu ONZ „How dare you?” („Jak śmiecie?”)[6]. „Ona krzyczy, ale krzyczy do decydentów, żeby podjęli działania. Bo to oni, a nie ona są w mocy do podejmowania decyzji. Młodzi ludzie nie mają decyzyjności, ale mają prawa, w tym prawo krzyczeć, żądać i się domagać, a nie tylko prosić albo organizować akademie ku upamiętnieniu jakiegoś znaczącego wydarzenia. Nowe jest to, iż oni żądają i dlatego budzi to rozwścieczenie i spotyka się z nieprzygotowaniem adekwatnie całej publiczności” – twierdzi Jasikowska. Socjolożka zwraca też uwagę, iż w przypadku Grety Thunberg społeczne oburzenie wiąże się nie tylko z faktem, iż jest to osoba młoda, ale iż jest też kobietą, a w czasie, gdy publicznie wyrażała swój gniew na najważniejszych forach była jeszcze dziewczynką. Do tego otwarcie mówi o tym, iż jest osobą neuroróżnorodną. Jest to taka kombinacja cech, która sprawia, iż decydenci i opinia publiczna reagują na odwrót – jak ona śmie dyktować nam, co mamy robić.
EFEKT GRETY I MŁODZIEŻOWYCH STRAJKÓW KLIMATYCZNYCH
Kampania #FridayForFuture, której twarzą jest Greta Thunberg, na niespotykaną dotąd skalę włączyła młodych ludzi z całego świata w ruch na rzecz ochrony klimatu i środowiska. Ale jej znaczenie jest szersze niż walka ze zmianą klimatu. Działający w Polsce, Młodzieżowy Strajk Klimatyczny[7] „wyedukował” kohortę obywateli, która w przyszłości stanie się aktywnymi uczestnikami procesów demokratycznych[8]. Żeby uczestniczyć w marszach i protestach klimatycznych młodzi ludzie opuszczali zajęcia, jednak wyjście na ulice z transparentami i energią walki o społeczną zmianę, stało się dla nich lekcją bezpośredniej demokracji. Celem akcji było wywarcie na decydentów politycznych presji, by zaczęli działać w kwestii mitygacji i adaptacji zmiany klimatu, ale choćby jeżeli nie udało im się wpłynąć na kurs polityk klimatycznych, samą próbą, w tym dotarciem do mediów i opinii publicznej, odnieśli sukces.
„Nie jest tak, iż w świecie bez Grety Thunberg nie dyskutowałoby się o zmianie klimatu, ale dyskutowałoby się mniej. Odniosła sukces jeżeli chodzi o zainteresowanie i zaangażowanie młodych ludzi. Nie rozwiązała i nie rozwiąże problemu zmiany klimatu, bo to nie jest coś, czego może dokonać jedna osoba, nie żyjemy w świecie komiksowych superbohaterów” – mówi Tomasz Markiewka.
Co więcej, badania pokazują, iż kiedy młodzi ludzie angażują się w ruchy klimatyczne, prowadzi to do zwiększonego zainteresowania tematem i przekłada na polityczne zaangażowanie u ich rodziców[9], a zatem rezonuje międzypokoleniowo, poza grupy rówieśnicze.
MŁODZI SIĘ RADYKALIZUJĄ?
Dziś pokojowe protesty Młodzieżowych Strajków Klimatycznych, wielu komentatorów wspomina z sentymentem, cytując kreatywne hasła z transparentów. Zwłaszcza, iż gdy wydawało się, iż klimatyczny aktywizm młodych ludzi wypalił się – w czym nie byłoby nic dziwnego, bo wypalenie to jeden z największych problemów, z jakim zmagają się aktywiści, gdy mimo trwających latami działań, problem pozostaje – wtedy na scenie pojawiło się Ostatnie Pokolenie. „Inicjatywa jak na warunki polskie działająca dość radykalnie, i od razu chciałabym to radykalnie wziąć w cudzysłów. Ten radykalizm polega na tym, iż przyklejają się do ulic, oblewają pomnik Syrenki i wzbudzają duże kontrowersje. Tymczasem mało kto zadał sobie trud, żeby zastanowić się, o co im chodzi. A już same postulaty Ostatniego Pokolenia do radykalnych nie należą: skierowanie środków zamiast na budowę autostrad na transport publiczny oraz wprowadzenie ogólnopolskiego biletu miesięcznego za 50 zł” – zwraca uwagę Katarzyna Jasikowska.
Czy w Polsce tak działający ruch ma szanse być skuteczny? Utarło się, iż młodzi mogą więcej, w tym popełniać błędy. choćby tak restrykcyjne wspólny jak Amisze przyzwalają na czas „wyszalenia się” (Rumspringa), po którym młody człowiek świadomie dołącza do wspólnoty i zgadza się na jej normy. Również w szeregach głośnych ruchów protestacyjnych, jak choćby tego przeciwko wojnie w Wietnamie, znalazły się przede wszystkim osoby młode. „Jest w tym powtarzający się historyczny wzorzec, iż to młode osoby, pozbawione sprawczości, angażują się w radykalne formy protestu, jest i konsensus społeczny, iż należy im na to pozwalać, ponieważ to ich sposób na uczestniczenie w demokratycznej debacie” – zwraca uwagę Tomasz Markiewka.
Potwierdzeniem tego, jak i uznaniem doniosłości i adekwatności działań, wydaje się być wyrok w sprawie aktywistów Ostatniego Pokolenia oskarżonych o blokowanie stołecznych dróg. Sąd uznał to działanie za akt nieposłuszeństwa obywatelskiego mający na celu zwrócenie uwagi na kryzys klimatyczny i wymierzył oskarżonym najniższą możliwą karę nagany. „Być́ może w przyszłości okaże się̨, iż obecni obwinieni zostaną̨ bohaterami” – uzasadnił Sąd Rejonowy dla Warszawy Pragi – Południe.
Markiewka zwraca również uwagę na to, iż Polsce „nigdy szczerze nie porozmawialiśmy o tym, czym jest aktywizm i czemu ma służyć”. Mianowicie, iż aktywiści to nie politycy, a Ostatnie Pokolenie to nie partia polityczna – ich celem nie jest wygranie wyborów czy wzrost poparcia w sondażach. Ich celem jest zwrócenie uwagi na problem.
„Mamy badania, które pokazują, iż aktywiści, którzy sięgają po najbardziej radykalne środki protestu tracą sympatię społeczną, jednocześnie mamy też badania, które wskazują, iż kiedy spada poparcie dla najbardziej radykalnych grup aktywistów, to rośnie poparcie dla bardziej umiarkowanych. Można uznać, iż najbardziej radykalnie działający poświęcają swoją popularność, by zwiększyć ogólną świadomość problemu. Ludzie z większą sympatią patrzą na działania umiarkowane, które gdyby nie było punktu odniesienia, jawić by im się mogły inaczej. Inny przykład to deklaracja Malcolma X, który otwarcie mówił, iż jest to po, aby umiarkowany biały Amerykanin, miał świadomość, iż jeżeli nie poprze Martina Luthera Kinga, to będzie musiał sobie radzić z nim” – uważa Markiewka.
OSTATNIE POKOLENIE NA CELOWNIKU
Z jednej strony jest historyczna akceptacja dla radykalizmu młodych, z drugiej istnieje realne ryzyko, iż wrogie reakcje, napędzane przez strasznie „klimatyzmem”, zamienią się w agresywne zachowania.
Przykładem mogą być wydarzenia z Ameryki Południowej, gdzie podczas protestów w 2023 roku w Panamie 77-letni mężczyzna zastrzelił dwójkę aktywistów, którzy blokowali autostradę w proteście przeciwko eksploatacji złóż miedzi. Gdy jego wizerunek upowszechniono w internecie, nie brakowało osób, które chwaliły, iż „ma jaja” i apelowały o więcej takiego „brania spraw w swoje ręce”. W regionach, w których ruchy klimatyczne zagrażają interesom nie tylko korporacji, ale także grup przestępczych, odnotowuje się największy wzrost przemocy wobec młodych aktywistów i obrońców przyrody. Kraje takie, jak Kolumbia, Brazylia i Honduras, należą pod tym względem do najniebezpieczniejszych na świecie. Pozostaje mieć nadzieję, iż mimo dużej polaryzacji i upolitycznienia kwestii klimatycznych oraz hejterskich memów, Polska pozostanie krajem, gdzie protesty są bezpieczne. Zwłaszcza, iż mamy w nich duże tradycje.
MIĘDZYPOKOLENIOWA SZTAFETA KU KLIMATYCZNEJ SOLIDARNOŚCI
„Jeśli odniesiemy protesty i nieposłuszeństwo obywatelskie młodych do naszej historii, chociażby do zrywu solidarnościowego, czyli do powstania ruchu robotniczego, to odnoszę wrażenie, iż dopiero teraz, anno domini 2024, mamy do czynienia z pozytywną narracją wokół niego. Są liczne publikacje, jest fantastyczny spektakl «Rok 1989», który próbuje nam włożyć do społecznego krwioobiegu pozytywną narrację i pokazać ten ruch jako zaczynający się od marzenia kilku osób o innym życiu” – mówi Katarzyna Jasikowska, gwałtownie dodając, iż w przypadku zmiany klimatu i ruchów klimatycznych nie mamy aż tyle czasu, żeby czekać 50 lat, aż ktoś je doceni czy zacznie słuchać postulatów młodych marzących o… przynajmniej takim samym życiu, jakie mieli ich rodzice. Socjolożka uważa, iż działania młodych aktywistów z Ostatniego Pokolenia to nie jedynie romantyczny, młodzieńczy zryw, ale racjonalna ocena sytuacji i traktowanie poważnie ostrzeżeń naukowców. Z kolei Tomasz Markiewka zaleca zasadę „wszystkoizmu”[10] – potrzebujemy wszystkich i każdego z osobna, aby wszystkie role w społecznej zmiany zostały obsadzone.
Nie mamy kolejnych 50 lat, ponieważ w klimatycznym wyścigu o przetrwanie biegniemy już od połowy XVIII wieku, a więc początku rewolucji przemysłowej i wzrostu emisji ze spalania paliw kopanych. Skutki zmiany klimatu musimy łagodzić i się do nich pilnie adaptować. Jest to niewątpliwie międzypokoleniowa sztafeta, w której starsze pokolenia wydają się biegać w miejscu, wydeptując status quo, podczas gdy na linii zmiany czekają już młodsze generacje, świadome, iż to im przyjdzie nadrabiać opóźnienia i polityczny marazm poprzedników. Czy jest szansa, iż krzyk i protest podziała na nas mobilizująco i włożymy w ten bieg trochę więcej wysiłku? Może gdy bieżnia dosłownie zacznie nam się palić pod nogami.
Przypisy
[1] Hansen, J., Storms of My Grandchildren: The Truth About the Coming Climate Catastrophe and Our Last Chance to Save Humanity, Bloomsbury Publishing USA, 2010.
[2] https://wyborcza.pl/7,75968,30916800,manifest-skruszonego-boomera-ostatnie-pokolenie-ma-racje.html
[3] https://www.latimes.com/opinion/story/2021-10-31/climate-crisis-delay-has-become-the-new-form-of-denial
[4] Rawls, J., Teoria sprawiedliwości, tłum. M. Panufnik, J. Pasek, A. Romaniuk, Wydawnictwo Naukowe PWN,
Warszawa 2009.
[5] Our Common Future, tzw. Raport Brundtland
[6] Szczyt Klimatyczny ONZ (United Nations Climate Action Summit), Nowym Jorku 23 września 2019 roku.
[7] http://www.msk.earth/
[8] Fisher, D.R., 2019. The broader importance of# FridaysForFuture. Nature climate change, 9(6), pp.430-431.
[9] Bloemraad, I. and Trost, C., 2008. It’s a family affair: Intergenerational mobilization in the spring 2006 protests. American Behavioral Scientist, 52(4), pp.507-532.
[10] „Wszyscy mają do odegrania jakąś rolę. Zarówno profesor, jak i anarchista. Networker i agotator. Prowokator
i rozjemca. Ludzie posługujący się akademickim żargonem i popularyzatorzy ich ustaleń. Ludzie, którzy lobbują
za kulisami, i ludzie, którzy prostestują gwałtownie na ulicach”: https://thecorrespondent.com/466/the-neoliberal-era-is-ending-what-comes-next
—
Photo by Li-An Lim on Unsplash
—
JAGODA MYTYCH – medioznawczyni i amerykanistka, doktor nauk społecznych związana z Instytutem Studiów Informacyjnych UJ. Specjalizuje się w komunikacji społecznej, zwłaszcza naukowej komunikacji na temat zmiany klimatu. Stypendystka grantu NCN dotyczącego komunikacji klimatycznej w Europie oraz visiting researcher Wydziału Historii Nauki Harvard University. Współpracuje z portalem Nauka o klimacie i Fundacją Edukacji Klimatycznej.
—
Tekst pochodzi z zimowego numeru Res Publiki Nowej 4/2024 Kiedyś się rozmawiało. Teraz się scrolluje.
—
Dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury