Ten sklep opowiada o Krakowie. Ma parking dla urzędników, a nie klientów

1 rok temu

W naszym cyklu biznesowym pokazujemy różne krakowskie firmy. I te legendarne, które radzą sobie świetnie. I te, które z różnych powodów znalazły się w opałach. Dziś rzucamy koło ratunkowe urzędowemu sklepowi Kraków Story, który kosztuje nas ponad 1 milion złotych rocznie. A klientów ma choćby mniej, niż DRUGA urzędowa telewizja widzów. Sklep znalazł się przez to w ogniu krytyki. Ale niesłusznej, bo władze robią wszystko, co obiecały. Miały opowiadać Kraków…

Odwiedzających urzędowy “concept store” wita obietnica opowieści o dzisiejszym Krakowie.

…i rzeczywiście to robią. Zobaczcie sami.

Opowieść zaczyna się już przed wejściem, gdzie na odwiedzających czeka parking strzeżony przez oddelegowanego do tego zadania i opłacanego z publicznej kasy strażnika miejskiego…

…który – jak okazuje się, gdy podejdzie się bliżej – jest przeznaczony jedynie dla bardzo określonej kategorii klientów. A dokładnie dla… pracowników spółki, która prowadzi drogi concept store.

Koncept, by prowadząc sklep zapewnić parking dla urzędników, a nie zapewnić go dla klientów, jest rzeczywiście bardzo oryginalny. Jednak – trzeba to oddać pomysłodawcom – doskonale opowiada współczesny Kraków. A więc miasto, w którym Zarząd Transportu Publicznego, czyli w deklaracjach najbardziej antysamochodowa jednostka miejska, wynajmuje sobie parking pod luksusowym hotelem.

I tłumaczy to koniecznością unikania niewygód i wysokich kosztów… własnej strefy płatnego parkowania.

Kolejne historie o dzisiejszym Krakowie czekają wewnątrz, a urzędnicy opowiadają je z pomocą asortymentu. Możemy więc na przykład kupić małą butelkę wody mineralnej za 10 złotych.

Co można uznać za symbol miasta, w którym turystyfikacja oraz związana z nią drożyzna wypychają stałych mieszkańców na coraz dalsze obrzeża miasta, które zmienia się w pocztówkę. W której za pięknym zdjęciem starego miasta, gdzie na jedną ławkę wydaje się 250 tys. złotych, próbuje się ukryć zaniedbane osiedla, niewystarczającą komunikację publiczną i dziurawe ulice bez chodników. Nie kryjąc przy tym specjalnie, iż najbardziej pożądanym mieszkańcem jest turysta.

Asortyment Kraków Story mówi nawet, jaki to jest turysta.

Otóż taki:

    Skąd o tym wiem? Bo prowadzący sklep urzędnicy uznali, iż jako pamiątkę z Krakowa, będą sprzedawać kawę z Papui Nowej Gwinei.

    I myślę sobie, iż żeby taką kawę – choć wierzę, iż jest dobra – potraktować jak pamiątkę z Krakowa, musiałbym być solidnie naprutym Anglikiem na kawalerskim.

    Historię szacunku miasta do lokalnego rzemiosła opowiadają “krakowskie” kubki produkowane przez firmę z Warszawy.

    O oderwaniu rządzącej nim ekipy od realiów życia to i owo mówi mydło w płynie…

    …za 169 złotych.

    A baśniowe opowieści, które wciska ludziom miejska propaganda, może symbolizować serum młodości.

    Jak więc widzicie, wszystko się w obietnicy władz miasta zgadza.

    Obiecali, iż opowiedzą dzisiejszy Kraków i zrobili to. Jest drogo, snobistycznie i dla turystów.

    Ale przewidzieli nawet, iż jest to opowieść, która może komuś podnieść ciśnienie, więc dla gości przygotowali choćby specjalną herbatkę z meliską na uspokojenie skołatanych przez wizytę nerwów.

    Co interesujące droższą niż gdzie indziej, bo – to chyba kolejna z opowieści o Krakowie – ta sama rzecz w urzędowym sklepie musi kosztować więcej niż w tym prywatnym.

    Kosztujący nas ponad milion złotych rocznie sklep w sobotę wydał paragon z numerem 793. Miejsce istnieje od grudnia 2022 roku. Można z tego wyciągnąć wniosek, iż odwiedza go mniej klientów niż portal DRUGIEJ urzędowej telewizji. Personelowi musi się więc bardzo nudzić. Jak będziecie w okolicy, to zróbcie jakiś ruch, żeby ludzie nie czuli się niepotrzebni. Tylko pamiętajcie. Nie jedźcie samochodem.

    Te – razem z bezpłatnymi parkingami w centrum miasta – są jedynie dla urzędników.

    ***

    KdM_biznes_02
    Idź do oryginalnego materiału