To był najlepszy sezon siatkarek UNI Opole w historii klubu

5 miesięcy temu

To był najlepszy sezon UNI bo nie tylko powtórzyły najlepszy wynik w lidze z historycznego debiutu, czyli zajęły siódme miejsce. Do tego w Pucharze Polski dotarły przecież do turnieju Final Four w Nysie. Tam, co prawda, przegrały w półfinale, ale i tak miały powód do zadowolenia. Tym bardziej, iż celem numerem 1 było utrzymanie.

– Jestem bardzo zadowolona z tego, co osiągnęłyśmy jako drużyna. Pokazałyśmy, iż potrafimy grać w siatkówkę i drzemie w nas spory potencjał. Tak, iż jak najbardziej są perspektywy na przyszłość i wyśrubowanie tego rezultatu – cieszy się rozgrywająca Julia Bińczycka, a w podobnym tonie wypowiada się trener opolanek.

Jest komu dziękować

– Siódma lokata może cieszyć, a gdy dodamy do tego „czwórkę” w krajowym pucharze, to śmiało można powiedzieć, iż to najlepszy sezon w naszym wykonaniu – nie kryje Nicola Vettori.

– W związku z czym chciałbym podziękować dziewczynom za mnóstwo pracy, którą wykonały na treningach i nie tylko, dlatego zasłużyły na ten wynik, a może choćby na lepszy. Składam też wyrazy uznania członkom sztabu, bo ich wysiłek powodował, iż wszystkie elementy były dopracowane na najwyższym poziomie. Jestem wdzięczny także działaczom, którzy wspierali nas w trudnych momentach, a takich było sporo, jak kontuzje czy słabszy start. Dziękuję też kibicom, którzy jeździli za nami po całej Polsce, jak choćby w tak odległe miejsca jak Police, Rzeszów czy Mielec i bardzo nam pomagali na trybunach.

Szacunek opolankom należy się tym większy, iż przed rozgrywkami doszło w drużynie do prawdziwej rewolucji kadrowej. Z pierwszego składu zostały tylko libero Adriana Adamek i blokująca Marta Orzyłowska. Odeszła większość podstawowych zawodniczek: rozgrywająca Gabriela Makarowska-Kulej, atakująca Anastasja Kraiduba, środkowa Vivian Pellegrino oraz duet przyjmujących Kinga Stronias i Lana Conceicao. Ta ostatnia pozycja była zresztą całkiem „nowa”, bo przybyły Ana Karina Olaya, Elan McCall, Felicitas Barbero i Marta Pamuła. Do tego świeżymi twarzami w zespole były: atakująca Katarzyna Zaroślińska-Król, środkowa Katarzyna Połeć, rozgrywająca Julia Bińczycka i libero Jagoda Białek, choć akurat ta ostatnia wywodzi się z klubowej akademii.

Łatwo nie było

– Prawda jest taka, iż kluby, które są na niższych pozycjach w tabeli i mają niższe budżety, tak, jak my, są w gorszej pozycji wyjściowej, gdy próbują zatrzymać zawodniczki. Niemniej, udało się pozyskać kilka ciekawych siatkarek. W tym dwie bardzo ograne, które będą potrzebne choćby po to, by wprowadzić element doświadczenia. A zespół mamy dość młody w tym dość młodym składzie – tłumaczył trener UNI jeszcze przed startem zmagań.

I faktycznie, jego podopieczne potrzebowały trochę czasu, aby się rozkręcić. Przegrały trzy pierwsze mecze, ale choć potem nieco się podniosły, to później znowu zaliczyły zniżkę formy, w związku z czym po 10 kolejkach legitymowały się bilansem: trzy zwycięstwa, siedem porażek. Od tego momentu jednak „zaskoczyło”, albowiem wygrały połowę z 12 pozostałych meczów i pewnie awansowały do play off. Ba, przy dwóch punktach więcej mogły do niego przystąpić z szóstej lokaty (pełna tabela TUTAJ), co dałoby im w razie czego prawo gry o piąte miejsce na finiszu. Do maksimum wykorzystały także sprzyjające losowanie w ramach krajowego pucharu.

Apetyt rośnie w miarę jedzenia

Udało się bowiem dość ciekawie poukładać zespół. Adamek i Orzyłowska nie schodziły z pewnego poziomu, a stosowne doświadczenie faktycznie potrafiły wnieść Połeć i Zaroślińska-Król. Odkryciem rozgrywek na pewno okazała się Olaya. Natomiast pokładane w niej nadzieje zaczęła spełniać Bińczycka. Ona wcześniej nigdy nie grała w „pierwszej szóstce” na poziomie elity, ale była główną rozgrywającą kadry U21 w swoim roczniku. I swoją postawą w Opolu zasłużyła na powołanie do szerokiej kadry na sezon reprezentacyjny 2024. To kolejny powód do dumy w klubie.

Julia Bińczycka

Co ciekawe, w pewnym momencie były choćby apetyty na jeszcze więcej, bo w pierwszym meczu ćwierćfinałowym w Bielsku-Białej nasze panie postraszyły faworytki i doprowadziły do tie breaka. W rewanżu już jednak większych szans nie miały. I to nie tylko zamknęło im drzwi do strefy medalowej, ale i skazało na walkę o siódmą lokatę.

– Jest gdzieś pewnego rodzaju niedosyt, iż można było powalczyć o coś więcej, ale jak ochłoniemy i spojrzymy za siebie, to myślę, iż będą powody do radości. Niemniej, bardzo chciałyśmy grać o „czwórkę” i sprawić niespodziankę. Niestety, nie wyszedł nam rewanż w Opolu z bielszczankami. Pozostaje wyciągnąć wnioski i w przyszłym roku poprawić wynik – zauważa Bińczycka, która na pewno może się do tego bezpośrednio przyczynić, wszak już wiadomo, iż zostaje w UNI na kolejny rok, podobnie jak Vettori.

Już myślą o nowym sezonie

Tym bardziej, iż budowanie zespołu na nowy sezon już się rozpoczęło. Wiadomo, iż odejdzie Olaya, która przenosi się do Włoch. Mocniejsze drużyny w naszym kraju kuszą z kolei np. Orzyłowską. Na poważniejsze efekty karuzeli transferowej trzeba jednak jeszcze nieco poczekać. Sam szkoleniowiec opolanek nie chce zdradzić, czy jego team czeka znowu rewolucja, czy raczej ewolucja…

W związku z odejściem Any Kariny będziemy zmieniali styl gry, bo będzie jej brakowało w ofensywie, przecież prezentowała się bardzo dobrze, ale trzeba pamiętać, iż nie była na boisku sama. Jesteśmy na etapie poszukiwań. Na razie brakuje paru klocków, by to wszystko odpowiednio poukładać, żeby co najmniej utrzymać ten sam poziom. Naszą siłą jest zespół, a nie pojedyncze osoby, więc tutaj przede wszystkim szukamy zastępczyń. Muszą to być zawodniczki, które chcą dołączyć do UNI i dobrze się wkomponują do naszego systemu – tłumaczy Vettori.

Idź do oryginalnego materiału