
Kuba stoi dziś w obliczu jednego z najpoważniejszych kryzysów zdrowotnych od dekad. Szpitale na wyspie są przepełnione, brakuje lekarzy, leków i miejsc dla nowych pacjentów, a każdego dnia rośnie liczba chorych i zmarłych. Główną przyczyną dramatycznej sytuacji jest gwałtowne rozprzestrzenianie się tzw. chorób arbowirusowych, czyli wirusów przenoszonych przez komary. Do najgroźniejszych należą denga, gorączka chikungunya oraz wirus oropouche, które od miesięcy atakują kolejne miasta i wsie, przynosząc ze sobą objawy tak ciężkie, iż tysiące Kubańczyków nie są w stanie normalnie funkcjonować.
Arbowirusy obecne były na Kubie od lat, ale skala obecnej fali zachorowań jest bezprecedensowa. Choroby te zaczynają się z pozoru niewinnie – wysoką gorączką, bólami głowy, nudnościami czy wysypką. Jednak gwałtownie przechodzą w ostrą fazę obejmującą silne dreszcze, odwodnienie, bóle stawów i mięśni, a u części chorych także obrzęki kończyn, które uniemożliwiają samodzielne poruszanie się. W wielu przypadkach dochodzi również do powikłań neurologicznych i krwotocznych, które prowadzą do hospitalizacji, a nierzadko do śmierci.
Dramatyczne relacje mieszkańców tylko potwierdzają skalę problemu. Rodziny opowiadają o bliskich, którzy z dnia na dzień tracą siły, przestają chodzić, a ich ciała „skręcają się” w nienaturalny sposób. W niektórych rejonach mówi się wręcz o „armii chorych”, którzy wyglądają jak żywe trupy – wykończeni gorączką i bólem, niezdolni do pracy i codziennych czynności. W efekcie całe społeczności funkcjonują na granicy wydolności, a liczba osób wymagających natychmiastowej pomocy medycznej rośnie szybciej, niż system zdrowia jest w stanie reagować.
Sytuację pogarsza fakt, iż równolegle na wyspie krążą inne wirusy układu oddechowego, w tym grypa H1N1, RSV oraz kolejne odmiany COVID-19. Lekarze alarmują, iż jednoczesne występowanie kilku epidemii doprowadziło do całkowitego załamania systemu opieki zdrowotnej. Szpitale i izby przyjęć są przepełnione, często brakuje podstawowego sprzętu, a pacjentów odsyła się do domów, mimo iż wymagają profesjonalnej opieki. W wielu placówkach kończą się leki przeciwgorączkowe, elektrolity, a choćby materiały opatrunkowe.
Co gorsza, według mieszkańców i niezależnych obserwatorów władze próbują bagatelizować problem. Rząd ma przedstawiać arbowirusy jako choroby „typowe” dla klimatu Kuby, a spływające dane o liczbie zgonów i zakażeń są minimalizowane. Tymczasem rodziny twierdzą, iż w każdym sąsiedztwie ktoś umiera – dzieci, osoby starsze, a także młodzi dorośli, którzy jeszcze niedawno byli zdrowi. Wiele wskazuje na to, iż oficjalne statystyki nie oddają rzeczywistej skali dramatu.
Do kryzysu epidemiologicznego dochodzą czynniki ekonomiczne: chroniczne braki żywności, niewydolna infrastruktura wodno-kanalizacyjna oraz niemal całkowity brak dostępu do wielu leków. Wszystko to sprawia, iż mieszkańcy czują się pozostawieni sami sobie. Wielu z nich apeluje do społeczności międzynarodowej o pomoc humanitarną i wsparcie medyczne, ostrzegając, iż jeżeli sytuacja przez cały czas będzie się pogarszać, Kuba może stanąć w obliczu katastrofy zdrowotnej, jakiej jeszcze nie doświadczyła.
Obecny kryzys wyraźnie pokazuje, jak groźne mogą być arbowirusy w warunkach zapaści systemowej i braku skutecznych działań prewencyjnych. W połączeniu z trudną sytuacją polityczno-ekonomiczną tworzą mieszankę, która nie tylko zagraża zdrowiu publicznemu, ale także destabilizuje codzienne życie milionów Kubańczyków. jeżeli nie zostaną podjęte szybkie i zdecydowane kroki, najgorsze może być dopiero przed Kubą.



![Świdniczanki wzięły zdrowie we własne ręce. Doktor Kubiaczyk o ważnej roli profilaktyki nowotworowej [FOTO]](https://swidnica24.pl/wp-content/uploads/2025/12/Swidnica-profilaktyka-raka-piersi-dr-Kubiaczyk-2025.12.10-9.jpg)










