W Warszawie przepis nie wypalił i pozostał martwy, teraz swoich sił spróbuje Kraków. Radni chcą wprowadzić częściowy zakaz używania telefonów w środkach komunikacji miejskiej. o ile ten skoeryment wypali, być może zostanie również wprowadzony i rozszerzony na cały kraj.

Fot. Pixabay / Warszawa w Pigułce
Krakowscy radni mają dość pasażerów krzyczących przez telefon na cały autobus czy puszczających z głośników disco polo. Przygotowali projekt uchwały zakazującej używania głośników i głośnomówiących w komunikacji miejskiej. Prezydent miasta i MPK już to poparli, ale czy faktycznie da się to wyegzekwować? Warszawa próbowała i spektakularnie spaliła. Sprawdź, dlaczego tym razem może być inaczej – albo dokładnie tak samo.
Radni mają plan: cisza w autobusach i tramwajach
Komisja Skarg, Wniosków i Petycji Rady Miasta Krakowa przygotowała projekt uchwały, który ma zakończyć erę hałaśliwych pasażerów. Konkretnie chodzi o zakaz „użytkowania telefonu komórkowego oraz innych urządzeń elektronicznych z wykorzystaniem zestawu głośnomówiącego lub głośnika multimedialnego w szczególności odtwarzania multimediów dźwiękowych”.
Prostsza wersja? Nie będzie można prowadzić głośnych rozmów przez telefon, puszczać muzyki z głośnika telefona, oglądać filmów bez słuchawek czy słuchać podcastów na cały wagon. Wszystko co generuje hałas uciążliwy dla innych pasażerów – wleci pod zakaz.
Przepis ma być aktualizacją obecnego regulaminu przewozu, który wspomina o „radioodbiornikach” – archaicznym brzmieniu z epoki, gdy ludzie nosili ze sobą tranzystory. Współczesne telefony i głośniki Bluetooth na pewno nie są radioodbiornikami w klasycznym rozumieniu, więc obecne zapisy są praktycznie martwe. Nowa wersja ma zamknąć tę furtkę prawną.
Prezydent Krakowa pozytywnie zaopiniował propozycję. Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne również wyraziło poparcie. Na papierze wszystko wygląda świetnie – wreszcie ktoś zajmie się problemem, który irytuje pasażerów od lat. Pytanie brzmi: czy to faktycznie zadziała?
Warszawa próbowała i totalnie zawiodła
Stolica już to przeszła. W 2017 roku media obiegło zdjęcie naklejki w warszawskim autobusie informującej o zakazie korzystania z telefonów komórkowych w wybranych miejscach – konkretnie koło kierowcy. Regulamin ZTM rzeczywiście zawierał taki przepis.
Problem? Nikt go nie egzekwował. Rzecznik Zarządu Transportu Miejskiego przyznał otwarcie, iż przepis był „martwy”. Kierowcy nie interweniowali, kontrolerzy nie wypisywali mandatów, pasażerowie zignorowali cały zakaz. Po jakimś czasie naklejki zniknęły, a regulamin został zaktualizowany – bez tego punktu.
Dlaczego tak się stało? Bo brak realnych narzędzi egzekwowania. Kierowca autobusu nie jest policjantem. Nie może wyciągnąć pasażera siłą, nie może nałożyć mandatu, nie może aresztować. Jego jedyną bronią jest prośba – „proszę pana, niech pan wyłączy ten telefon”. A gdy pan nie chce? Koniec możliwości działania.
Warszawa pokazała, iż sam przepis w regulaminie to za mało. Potrzebna jest gotowość do egzekwowania go w praktyce – a tej nie było. Kraków stoi przed dokładnie tym samym wyzwaniem.
Jak to ma działać w praktyce?
Według zapowiedzi, pasażer łamiący zakaz będzie mógł zostać zgłoszony kierowcy lub motorniczemu. Ten ma prawo zwrócić uwagę, a w przypadku braku reakcji – poprosić o opuszczenie pojazdu. jeżeli sytuacja się eskaluje, kierowca może wezwać nadzór ruchu lub policję.
Brzmi sensownie, ale w rzeczywistości to scenariusz pełen problemów. Po pierwsze – kierowca musi zauważyć, iż ktoś łamie przepis. W zatłoczonym autobusie, gdzie tłoczy się pięćdziesiąt osób, motorniczemu może umknąć, iż gdzieś z tyłu ktoś puszcza disco polo z głośnika telefonu.
Po drugie – interwencja zabiera czas. Kierowca musi zatrzymać pojazd, wyjść z kabiny, przejść do pasażera, zwrócić mu uwagę, ewentualnie zacząć dyskusję. W międzyczasie cały autobus stoi, reszta pasażerów się niecierpliwi, rozkład jazdy leci w diabły. Nie każdy motorniczy będzie miał ochotę na taką konfrontację kilka razy dziennie.
Po trzecie – co jeżeli pasażer odmówi wyłączenia głośnika i odmówi opuszczenia pojazdu? Kierowca nie ma prawa użyć siły. Wezwanie policji oznacza konieczność czekania, często kilkanaście minut. Autobus blokuje trasę, pasażerowie wychodzą z siebie, chaos kompletny. Czy naprawdę warto to wszystko dla osoby słuchającej podcastu bez słuchawek?
Problem kulturowy, nie prawny
Prawdziwy sęk tkwi gdzie indziej. Hałaśliwi pasażerowie to nie efekt braku przepisów, ale braku kultury osobistej. Ludzie puszczający muzykę na głośniku w autobusie wiedzą, iż to irytuje innych. Po prostu im to nie przeszkadza. Nie mają szacunku dla współpasażerów albo uważają, iż ich wygoda jest ważniejsza od komfortu reszty.
Taka osoba nie przestanie zachowywać się w ten sposób, bo pojawi się zapis w regulaminie. Przestanie dopiero wtedy, gdy dotknie ją realna konsekwencja – mandat, wyproszenie z pojazdu, interwencja policji. A na to potrzeba determinacji ze strony przewoźnika i realnego egzekwowania przepisów.
W Japonii ludzie nie prowadzą głośnych rozmów telefonicznych w metrze. Nie dlatego, iż grożą im mandaty, ale dlatego iż takie zachowanie jest społecznie nieakceptowalne. jeżeli ktoś zagada głośno przez telefon w tokijskim pociągu, spotka się z lodowatymi spojrzeniami i cichymi uwagami współpasażerów. Presja społeczna działa skuteczniej niż jakikolwiek przepis.
W Polsce nie mamy takiej kultury. Wręcz przeciwnie – często obserwujemy mentalność „ja sobie zrobię, co chcę, niech inni się dostosują”. Wprowadzenie zakazu niczego w tym aspekcie nie zmieni. Ludzie będą łamać przepis dokładnie tak samo, jak łamią zakaz palenia na przystankach – czyli powszechnie i bezkarnie.
Francuski eksperyment bez sankcji
Dla kontrastu warto spojrzeć na francuskie Seine-Port, małą wioskę, która w 2024 roku poszła jeszcze dalej. Mieszkańcy zagłosowali za całkowitym zakazem używania telefonów w miejscach publicznych – nie tylko komunikacji, ale wszędzie.
Władze miasta motywowały decyzję troską o zdrowie publiczne. Burmistrz nawoływał sklepikarzy i restauratorów do oznaczania lokali naklejkami przypominającymi o zakazie. I tu pojawia się najważniejszy element: za złamanie zakazu nie grozi żadna sankcja. Policja nie może nikogo ukarać, nikt nie pójdzie do aresztu, nikt nie zapłaci mandatu.
Dlaczego więc w ogóle wprowadzili taki zakaz? To symboliczny gest, próba zmiany kultury przez edukację i uświadamianie. Zamiast karać, chcą perswadować. Czy to działa? Trudno powiedzieć jednoznacznie, ale nie ma doniesień o masowym przestrzeganiu zakazu. Ludzie dalej używają telefonów, ale przynajmniej temat wszedł do publicznej dyskusji.
Kraków idzie w podobnym kierunku – wprowadzenie przepisu bez realnej możliwości egzekwowania go. Różnica polega na tym, iż formalne prawo istnieje, więc teoretycznie można kogoś ukarać. Praktycznie jednak będzie z tym taki sam problem jak w Warszawie.
Co by musiało się wydarzyć, żeby to zadziałało?
Gdyby Kraków naprawdę chciał walczyć z hałaśliwymi pasażerami, potrzebowałby kilku elementów. Po pierwsze – jasne procedury dla kierowców. Konkretne instrukcje: jak interweniować, kiedy wzywać wsparcie, jakie są granice ich kompetencji. Bez tego będzie chaos i niechęć do działania.
Po drugie – wsparcie ze strony ochrony i policji. jeżeli motorniczemu odmówi agresywny pasażer, musi wiedzieć, iż gwałtownie dostanie pomoc. W praktyce oznacza to dodatkowe patrole w komunikacji miejskiej, szczególnie w godzinach szczytu i późnym wieczorem.
Po trzecie – rzeczywiste wypisywanie mandatów. Kontrolerzy MPK, oprócz sprawdzania biletów, musieliby również reagować na łamanie zakazu dotyczącego hałasu. To wymaga przeszkolenia, jasnych wytycznych i przede wszystkim – woli politycznej do konsekwentnego egzekwowania prawa.
Po czwarte – kampania informacyjna. Pasażerowie muszą wiedzieć o zakazie. Naklejki w pojazdach, komunikaty głosowe, informacje na przystankach. Nie można karać ludzi za łamanie przepisu, o którego istnieniu nie mają pojęcia.
Wreszcie – determinacja w dłuższej perspektywie. Pierwsze tygodnie po wprowadzeniu zakazu będą kluczowe. jeżeli gwałtownie okaże się, iż nikt go nie egzekwuje, ludzie wrócą do starych nawyków. Potrzeba konsekwencji przez minimum kilka miesięcy, żeby nowe normy się utrwaliły.
Czy to w ogóle ma sens?
Sceptycy twierdzą, iż to walka z wiatrakami. Zamiast zakazów potrzeba edukacji i zmiany mentalności. Może kampanii społecznej w stylu „szanuj ciszę innych pasażerów”? Może zachęt dla tych, którzy używają słuchawek? Może po prostu pogodzenia się z tym, iż część ludzi zawsze będzie hałaśliwa i niewrażliwa?
Zwolennicy odpowiadają, iż musi istnieć jakaś podstawa prawna, żeby w ogóle móc interweniować. Bez przepisu w regulaminie kierowca nie ma choćby formalnego pretekstu, żeby kogoś upomnieć. Zakaz daje narzędzie – teraz kwestia, czy ktoś zechce go użyć.
Prawda leży pewnie gdzieś pośrodku. Sam przepis niczego nie zmieni, ale w połączeniu z konsekwentnym egzekwowaniem i kampanią edukacyjną może przynieść efekty. Nie od razu, nie wszędzie, ale stopniowo. Może za kilka lat jazda krakowskim tramwajem rzeczywiście będzie cichsza i przyjemniejsza.
A może skończy się jak w Warszawie – martwy przepis, ignorowany przez wszystkich. Przekonamy się za kilka miesięcy od wprowadzenia uchwały. jeżeli faktycznie ją wprowadzą – bo na razie to tylko projekt, a droga od projektu do realizacji potrafi być długa i kręta.
Czy inne miasta pójdą tym tropem?
Jeśli Kraków rzeczywiście wprowadzi zakaz i – co ważniejsze – zacznie go egzekwować, może to być sygnał dla innych polskich miast. Wrocław, Gdańsk, Poznań, Łódź – wszędzie pasażerowie narzekają na te same problemy. Wszędzie ktoś puszcza disco polo z głośnika, ktoś ryczy przez telefon na pół wagonu, ktoś ogląda filmiki bez słuchawek.
Ale potrzeba precedensu. Miasto, które udowodni, iż da się to zrobić i to faktycznie poprawia komfort podróżowania. Dopiero wtedy inne samorządy będą miały odwagę iść tym samym szlakiem.
Warszawa tego precedensu nie stworzyła. Może Kraków się uda? Zobaczymy. Tymczasem pasażerowie komunikacji miejskiej w całej Polsce mogą tylko marzyć o ciszy i spokoju podczas codziennych dojazdów do pracy.

1 godzina temu
![Koniec remontu na trasie Ostrołęka – Łomża. Droga 760 jest bezpieczniejsza i komfortowa. Skorzystali mieszkańcy i kierowcy [WIDEO]](https://www.eostroleka.pl/luba/dane/pliki/zdjecia/2025/laskowiec_dw760.jpg)










![Brawurowa jazda ciężarówką omal nie doprowadziła do wypadku [WIDEO]](https://metropoliabydgoska.pl/wp-content/uploads/2025/11/CIEZAROWKA-NARTY.jpg)
