Jedna z największych firm technologicznych działających w Polsce ogłosiła masową redukcję etatów. Decyzja zapadła mimo wcześniejszych zapewnień o stabilności produkcji i budzi ogromny niepokój wśród pracowników oraz lokalnych społeczności. Skala zwolnień, które dotkną niemal 400 osób, ujawnia głębsze problemy branży i sygnalizuje możliwe kolejne cięcia w najbliższych miesiącach.

Fot. Warszawa w Pigułce
Rosnąca presja i niepokojące sygnały z rynku motoryzacyjnego
Ostatnie miesiące przynosiły coraz więcej przesłanek, iż sektor technologiczny i motoryzacyjny stoi w obliczu spowolnienia. Spadek liczby zamówień, opóźnienia w łańcuchach dostaw oraz presja kosztowa doprowadziły do decyzji, które jeszcze rok temu wydawały się mało prawdopodobne. Szczególnie dotkliwe okazało się to dla zakładów produkcyjnych w mniejszych miejscowościach, gdzie jeden duży pracodawca często decyduje o sytuacji całego regionu.
Właśnie w takim kontekście znalazł się zakład produkujący wiązki elektryczne dla branży automotive w Jeleśni. Informacje o zmianach pojawiały się stopniowo, ale dopiero oficjalny komunikat potwierdził ich pełną skalę.
Restrukturyzacja stała się faktem. Tysiące osób czekają na decyzje
Firma przekazała, iż proces redukcji obejmie 392 osoby. Uzasadnieniem jest przeniesienie części produkcji do innych państw oraz zmniejszenie zapotrzebowania na komponenty, które powstają w zakładzie. Dla regionu oznacza to największą redukcję etatów od lat.
Jeszcze niedawno zakład zatrudniał ponad 1,4 tys. osób, więc obecna decyzja to potężny cios nie tylko dla pracowników, ale i dla lokalnej gospodarki. Wiele rodzin stanęło z dnia na dzień przed koniecznością szukania nowego źródła utrzymania.
Związki zawodowe wynegocjowały historyczne odprawy
W trudnych rozmowach między zarządem a związkami zawodowymi udało się ustalić warunki, które – według przedstawicieli „Solidarności” – są rekordowe. Pracownicy z wieloletnim stażem otrzymają odprawy liczone choćby w miesiącach pełnego wynagrodzenia.
Osoby przepracowujące w zakładzie ponad 20 lat otrzymają równowartość 11 miesięcy płacy, a pracownicy o stażu ponad 25-letnim – aż 12 miesięcy. Tak wysokie świadczenia nie były wcześniej spotykane w historii zakładu, ale nie zmienia to faktu, iż dla wielu zwalnianych osób będzie to jedynie tymczasowe zabezpieczenie.
Niepokój potęguje fakt, iż kilka tygodni wcześniej firma zgłosiła podobne redukcje w swojej krakowskiej lokalizacji. Sygnały płynące z koncernu sugerują, iż reorganizacja może mieć wymiar globalny, a nie lokalny.
Koncern przez cały czas istotnym graczem w Polsce, ale przyszłość niepewna
Firma Aptiv, bo to ona stoi za decyzją o zwolnieniach, zatrudnia na świecie ponad 190 tys. osób, a w Polsce około 5,5 tys. pracowników w trzech dużych ośrodkach: w Krakowie, Gdańsku i Jeleśni. Redukcje w kolejnych lokalizacjach mogą oznaczać głęboką zmianę strategii firmy i przeniesienie produkcji tam, gdzie koszty są niższe.
Specjaliści rynku pracy nie mają wątpliwości – jeżeli globalnie branżę dopadnie mocniejsze spowolnienie, podobne działania mogą pojawić się także w innych zakładach. Dla pracowników oznacza to konieczność przygotowania się na niełatwy okres, a dla regionów – ryzyko wzrostu bezrobocia.
Najbliższe miesiące pokażą, czy to pojedyncza decyzja, czy początek większej fali
Zwolnienia w Jeleśni mogą być zapowiedzią kolejnych restrukturyzacji w sektorze technologicznym i motoryzacyjnym. Eksperci zwracają uwagę, iż globalny rynek elektroniki i komponentów dla automotive wchodzi w okres dużych napięć. o ile trend się utrzyma, Polska – jako istotny punkt produkcyjny – może znaleźć się w centrum zmian.
Dla pracowników to czas pełen niepewności. Dla branży – sygnał, iż konieczna może być poważna reorganizacja modelu produkcyjnego. A dla całego regionu – moment próby i pytanie o to, jak poradzi sobie po odejściu setek wykwalifikowanych pracowników z rynku pracy.

44 minut temu