Wykartkowany, ale zwycięski. Cukrownik udanie inauguruje ligę | ZDJĘCIA

2 godzin temu

W meczu 1. kolejki skoczowsko-żywieckiej okręgówki beniaminek tego szczebla zmagań Cukrownik Chybie podejmował LKS Pogórze. Po zaciętym spotkaniu z trzech oczek mogli się cieszyć gospodarze.

Przed pierwszym gwizdkiem arbitra prezes Podokręgu Piłki Nożnej w Skoczowie pogratulował piłkarzom Cukrownika Chybie mistrzostwa klasy A i awansu do okręgówki, wręczając kapitanowi miejscowej drużyny Andrzejowi Stokłosie pamiątkowy puchar i vaucher na komplet strojów sportowych. Po tej miłej uroczystości na placu gry rozpoczęła się walka, a obie ekipy próbowały otworzyć wynik spotkania. Przed przerwą gole nie padły, choć sposobności z obu stron nie brakowało. Po stronie gospodarzy szczególnie groźne były uderzenie Radosława Gabzdyla i Kamil Wójcikowskiego, z którymi znakomicie poradził sobie golkiper LKS-u Pogórze Mateusz Cienciała. W tej drugiej sytuacji wolej napastnika Cukrownika świetnie dysponowany bramkarz zespołu gości sparował na poprzeczkę. Z drugiej strony Dawid Waliczek zaliczył słupek, a dwie próby Kacpra Boruszewskiego zatrzymał golkiper miejscowych Mikołaj Korzus.

Prawdziwe emocje futboliści zafundowali kibicom po przerwie. Najpierw Mateusza Cienciałę sprawdził Alan Zioło, a w odpowiedzi Łukasz Hanzel postraszył rywali strzałem nad poprzeczkę. najważniejszy moment przyszedł w 57. minucie, gdy atakujący “Cukrownicy” w końcu trafili do siatki. Szymon Janota oddał cudowny strzał z rzutu wolnego w okienko bramki pogórzan i zrobiło się 1:0. Kolejną szansę na podwyższenie rezultatu miał Daniel Zielonka, który próbując lobować bramkarza przyjezdnych, przeniósł piłkę nad poprzeczkę. Chwilę później Kamil Wójcikowski uderzył już celnie, ale po raz kolejny świetnie interweniował Mateusz Cienciała.

Grający z polotem miejscowi próbowali “zamknąć” mecz, ale w 79. minucie doszło do sytuacji, która kompletnie zdestabilizowała ich grę. Paweł Dziendziel został sfaulowany w polu karnym i arbiter wskazał na “wapno”. Zamiast jednak 2:0 skończyło się… osłabieniem liczebnym “Cukrowników”. Strzał z jedenastu metrów Kamila Wójcikowskiego obronił Mateusz Cienciała, a próbujący dobijać futbolówkę Alan Zioło zamiast w piłkę trafił w głowę bramkarza, za co obejrzał czerwoną kartkę. Grający w dziesięciu chybianie mogli zostać za swoją nieskuteczność skarceni, ale w końcówce zawodów groźne uderzenie Łukasza Hanzla obronił Mikołaj Korzus. Z kolei w doliczonym czasie gry golkiper LKS-u Pogórze wygrał pojedynek sam na sam z Danielem Zielonką, ratując swój zespół od straty drugiej bramki. Straty za to zanotowali miejscowi. W 93. minucie “cegłę” ujrzał Daniel Zielonka a w 96. to samo spotkało Andrzeja Stokłosę i Cukrownik musiał spotkanie kończyć w ósemkę. Mimo przetrzebionego kartkami składu beniaminek utrzymał skromne prowadzenie do końca i może cieszyć się z trzech punktów.

– Pierwsza połowa była słaba w naszym wykonaniu. Chyba nas przygniótł ciężar tego pierwszego meczu domowego w lidze okręgowej, natomiast dobrze zareagowaliśmy w przerwie, wprowadzone zmiany się powiodły, dlatego druga połowa już była całkiem inna. Zagraliśmy w niej to, co chcemy grać zawsze, tworząc sobie kilka sytuacji. Mogliśmy ten mecz domknąć szybciej i nad tym musimy popracować, bo później, po niewykorzystanym rzucie karnym, wkradło się troszkę nerwowości w nasze szeregi. Wiadomo, emocje buzowały, dostaliśmy trzy czerwone kartki i powiem szczerze, iż za obronienie wyniku w ósemkę chłopakom należy się naprawdę szacunek. Niemniej musimy takich sytuacji unikać i na przyszłość wyciągnąć z tego wnioski. Podsumowując, druga połowa jest dobrym prognostykiem na przyszłość, więc z tego meczu, zwycięstwa i postawy drużyny jestem zadowolony – komentował Szymon Miłek, trener Cukrownika.

– Mieliśmy dużo braków kadrowych, zwłaszcza w ofensywie i to gdzieś się na naszej grze odbiło, ale w sumie zagraliśmy niezły mecz. Ogólnie pierwsza połowa była w porządku, druga niestety się tak nieszczęśliwie ułożyła, iż zawodnik drużyny przeciwnej strzelił taką trochę bramkę życia i musieliśmy wynik gonić. Później mecz zrobił się nerwowy przez te kartki, które sędzia pokazywał. Wydaje mi się, iż arbiter nie zapanował nad tym spotkaniem, a do tego uważam, iż w pierwszej połowie należał się nam rzut karny, którego nie podyktowano. Niemniej swoje okazje strzeleckie mieliśmy, ale zabrakło nam skuteczności. Walczyliśmy na ile mogliśmy, przegraliśmy i pozostaje nam czekać na kolejny mecz. Czasu nie cofniemy, musimy patrzyć do przodu i poprawić grę ofensywną – powiedział Łukasz Hanzel, szkoleniowiec LKS-u Pogórze.

Idź do oryginalnego materiału