Kolejnym wspaniałym piłkarzem po Stanisławie Oślizło, którego mamy przyjemność przedstawiać w cyklu „Legendarne ciekawostki” jest Włodzimierz Lubański.
- Pierwszym klubem naszego bohatera był Górnik Sośnica, w którym prezesem był jego ojciec. Potem młody Włodek przeniósł się do Gliwickiego Klubu Sportowego.
- Najwięcej wspomnień piłkarskich z dzieciństwa wiążę się z ulicą Sztygarską w gliwickiej Sośnicy. Młody Lubański rozgrywał tam z kolegami mecze. Oprócz niego jeszcze trzech chłopaków z tej ulicy grało potem w ligowych drużynach. Byli to Joachim Marx, Krystian Hanke i Zygmunt Dudys.
- Naszemu bohaterowi zdarzyło się kiedyś, iż jednego dnia zagrał w trzech meczach w różnych kategorii wiekowych. Był jeszcze w wieku trampkarza, ale wyróżniał się wśród rówieśników. Grał więc w zespole juniorów. Jednak kiedyś przyszedł na mecz trampkarzy i trener poprosił go o wejście na boisko, by pomóc kolegom w odwróceniu niekorzystnego rezultatu. Lubański wszedł na 15 minut, strzelił dwa gole i trampkarze wygrali. Potem rozegrał zaplanowany mecz juniorów, a wieczorem poproszono go, by usiadł na ławce w seniorach (brakowało zawodnika). Trener wpuścił go na boisko w 50 lub 60 minucie.
- W listopadzie 1967 roku Górnik grał z Ruchem w Chorzowie. Kibice gospodarzy niemiłosiernie wygwizdywali i wyzywali Lubańskiego. Górnik wygrał 4:1, a wszystkie gole zdobył nasz bohater. Mimo wcześniejszego zachowania fanów Ruchu, podczas schodzeniu do szatni napastnik zabrzańskiego klubu otrzymał owację od całego stadionu. Po latach wspominał tę sytuację, jako największą nagrodę, jaką może otrzymać piłkarz.
- W 1963 roku Lubański grał w Gliwickim Klubie Sportowym. Pojawiły się oferty przejścia do trzech klubów: Polonii Bytom, Zagłębia Sosnowiec i Górnika Zabrze. Najbardziej konkretna była ta z Zagłębia. Polegała ona na tym, iż działacze przyjechali do domu Lubańskich z walizką wypchaną pieniędzmi. Postawili ją na stole i powiedzieli do mamy naszego bohatera, iż jeżeli syn podpisze z nimi kontrakt, to ją zostawią u niej. Pani Lubańska odesłała ich do syna i męża. Ostatecznie Włodzimierz Lubański trafił wtedy do Górnika Zabrze.
- Zainteresowanie Lubańskim pod koniec 1972 roku zaczął wykazywać słynny Real Madryt. Sęk w tym, iż sam zainteresowany… nic o tym nie wiedział. Rozmowy toczyły się w tajemnicy pomiędzy hiszpańskim klubem, a ministerstwem i Komitetem Centralnym PZPR. Real chciał zapłacić za napastnika około miliona dolarów. Niestety do transakcji nie doszło. Strona rządowa nie przystała na warunki Hiszpanów. Sam Lubański dowiedział się o tych negocjacjach dopiero po wielu latach.
- Przez wiele lat pokutował mit o brutalnym faulu Roya McFarlanda na Włodzimierzu Lubańskim, który zrujnował mu karierę. Sam poszkodowany wyjaśnia jednak, iż wyglądało to inaczej. Obrońca angielski dotknął go jedynie lekko wykonując wślizg. Nie spowodował żadnego urazu. Dopiero w kolejnym kroku kolano naszego znakomitego napastnika nie wytrzymało i stało się nieszczęście.
- W 1975 roku Lubańskiemu udało się wyjechać do belgijskiego KSC Lokeren. Nie była to jednak pierwsza oferta z zagranicznego klubu. Wcześniej po napastnika zgłosiło się AS Monaco. Jednak w czasie trwania rozmów z piłkarzem, prezes klubu (zdymisjonowany zresztą niedługo później) zakontraktował przez niedopatrzenie innego zawodnika na tę pozycję i do transferu nie doszło. W ramach zadośćuczynienia sam książę Rainier zaprosił Lubańskiego i jego rodzinę na 10-dniowe luksusowe wakacje do Monako.
- Włodzimierz Lubański występował przez jakiś czas we francuskim Valenciennes. Podczas jego pobytu klub wpadł w problemy finansowe. Z drużyną musiało się zatem pożegnać kilku piłkarzy z najwyższymi kontraktami. Jednym z nich był polski napastnik. Ku jego zaskoczeniu jednak został poinformowany przez syndyka, iż może zostać w klubie, ponieważ kibice Valenciennes złożyli się na jego honorarium, by mógł grać dla nich do końca sezonu.
- W 1978 roku Lubański został uhonorowany nagrodą Fair Play UNESCO za postawę w meczu przeciwko Danii. Polski napastnik mógł wejść wślizgiem w piłkę, do której zmierzał też bramkarz rywali. Nie zrobił jednak tego. Nie chcąc ryzykować kontuzji duńskiego golkipera, przeskoczył nad nim. Powiedział potem, iż gole są ważne, ale nie można ich zdobywać za wszelką cenę.
Źródło: „Życie jak dobry mecz” – Włodzimierz Lubański, Michał Olszański.
Foto: Roosevelta81.pl


















