
„Bez porodówki, bez przyszłości” – to jedno z wielu haseł, jakie pojawiły się na transparentach podczas poniedziałkowego protestu przed szpitalem w Jarocinie. To odpowiedź na zapowiadane przez starostwo zamknięcie oddziałów ginekologiczno-położniczego i noworodkowego. Jak twierdzą protestujący, decyzja ta nie była konsultowana m.in. ze związkami zawodowymi.
„Trudno mi to komentować czyje to jest stanowisko żeby nie rozmawiać ze związkami, jedyna informacja dla nas, jako związku, to jest taka, iż planuje się zwolnienie 16 osób, formalnie tylko tyle wiemy. Przez te wszystkie lata, zawsze była taka huśtawka: raz dobrze, raz źle” - powiedział podczas demonstracji Sławomir Zieliński, ze Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.
Jak tłumaczył starosta jarociński Mariusz Stolecki, powodem zamknięcia dwóch oddziałów są pieniądze.
„My, jako Powiat Jarociński mamy bardzo dobrą sytuację finansową i od wielu lat nie unikamy tego wsparcia dla szpitala. Myślę, iż gdybyśmy dzisiaj policzyli to grubo ponad 80 albo 100 000 000 Powiat przekazał do szpitala odkąd jest spółką. Tylko zadaję pytanie: jak długo? Nie oszukujmy się, bilans, rachunek zysków i strat jest bezwzględny, o ile spółka generuje straty corocznie, to tak naprawdę dzisiaj cały szpital nie powinien funkcjonować, nie ma co się oszukiwać”.
Pracę ma stracić 16 pielęgniarek i położnych. Rocznie szpital generował od 1 000 000 do 6 000 000 na minusie. Oddziały mają być zamknięte od 1 listopada.
Autor:


