Dwa pewne zwycięstwa i zaledwie jedna porażka po zaciętej i wyrównanej walce – tak przedstawia się imponujący bilans debiutanckiego występu UKS Piast Poprawa w europejskich pucharach. Ostrzeszowianie pojechali na Słowację po naukę i doświadczenie, a tymczasem byli o krok od sprawienia sensacji. Zabrakło im tylko jednego wygranego seta, by awansować do kolejnej rundy Europe Trophy.
W turnieju odbywającym się w ostatni weekend w miejscowości Cadca uczestniczyły cztery zespoły. Oprócz UKS Piast Poprawa i gospodarzy (MSK Cadca) do rywalizacji przystąpiły też: Namiznoteniški klub Savinja (Słowenia) i UTTC Panaceo Stockerau (Austria). Co godne podkreślenia, wszystkie te kluby, za wyjątkiem ostrzeszowskiego, na co dzień występują na najwyższym stopniu rozgrywkowym w swoim kraju. Nasi reprezentanci mogli spodziewać się zatem srogich lekcji tenisa stołowego. Tymczasem już pierwszy sobotni mecz z Austriakami, którzy w poprzednim sezonie grali w eliminacjach do Ligi Mistrzów udowodnił, iż jak zwykle nie zamierzają tanio sprzedać skóry. Co prawda przegrali 2:3, ale pokazali się z najlepszej strony, a do zwycięstwa zabrakło tylko jednego seta. Z podniesionym czołem mogli zatem przystąpić kilka godzin później do boju z gospodarzami i po dramatycznej walce wyszli z niego zwycięsko. Wynik 3:2 sprawił, iż zachowali szansę na awans z grupy. Do rozegrania pozostawało wtedy niedzielne spotkania z czołową ekipą słoweńskiej Ekstraklasy. Ku zaskoczeniu wszystkich ostrzeszowianie nie pozostawili faworyzowanym rywalom żadnych złudzeń, wygrywając 3:0. Niestety, niespodziewane zwycięstwo Słowaków nad Austriakami sprawiło, iż ostrzeszowianie zajęli trzecie miejsce i tym samym wracali do domów bez historycznego awansu. Po tak znakomitym turnieju w ich wykonaniu nikt nie zamierza jednak z tego powodu rozpaczać.
– Nikt nie spodziewał się, iż będziemy aż tak blisko awansu do kolejnej rundy Europe Trophy – podsumowuje z satysfakcja prezes UKS Piast Poprawa Jarosław Krzywaźnia. – To był dla nas historyczny debiut. Na pewno nie byliśmy faworytem tej grupy, a byliśmy naprawdę blisko wygranej w każdym meczu (…) Przy wielu scenariuszach, dwa zwycięstwa i jedna porażka dawałaby nam awans. Niestety, w ostatecznym rozrachunku my oraz drużyny ze Słowacji i z Austrii zdobyły po pięć punktów. Jeden set zadecydował o tym, iż nie zagramy w kolejnej rundzie europejskich pucharów. Wiele osób śledziło nasze rozgrywki, wiele osób nam dopingowało i myślę, iż zaprezentowaliśmy się z dobrej strony. Pokazaliśmy, iż taka mała miejscowość jak Ostrzeszów jest w stanie rywalizować na europejskich parkietach. Ale z drugiej strony jest nam na pewno trochę smutno bo o ile udało nam się tyle osiągnąć w ten weekend to wisienką na torcie byłby awans do kolejnej rundy. Zabrakło bardzo mało. Z jednej strony się więc cieszymy, ale z drugiej strony jest lekki smutek.
Teraz przed ostrzeszowianami zasłużona świąteczno-noworoczna przerwa. Postawą na Słowacji, a wcześniej awansem na pierwsze miejsce w tabeli grupy południowej pierwszej ligi sprawili sobie i swoim kibicom piękny prezent.