Pani Renata i pan Stefan przyjaźnią się od 60 lat. Dziesiąty rok są małżeństwem. Opowiedzieli nam swoją wyjątkową historię.
Ta historia sięga połowy lat 60. Wówczas, w Szczecinie, dwaj uczniowie Szkoły Morskiej w klubie Piwnica poznali dwie urocze dziewczyny. Wspomniani marynarze to rodowity słupczanin Edward Pliszka i pochodzący z Warszawy Stefan Polak. Należeli do pierwszego rocznika szczecińskiej Szkoły Morskiej, która działała od 1963 roku. Dziewczyny – szczecinianki Renata i Danka uczyły się wówczas w technikum handlowym. Krótko po tym spotkaniu Stefan związał się z Danką, a Edward z Renatą. Obie pary w 1967 r. wzięły ślub. Pierwsi związek małżeński planowali zawrzeć Renia i Edward, mieli już choćby wyznaczoną datę ślubu na stycznia. Musieli jednak zmienić plany, bo Edwardowi o kilka miesięcy przedłużył się rejs. Ostatecznie mężem i żoną zostali w październiku. Danka ze Stefanem „tak” powiedzieli sobie w kwietniu. Po ślubie oba małżeństwa się przyjaźniły. Panowie pływali po morzach i oceanach, panie pracowały w handlu. Sytuacja zmieniła się na początku lat 70., kiedy zmarł ojciec pana Edwarda. Państwo Pliszkowie zdecydowali się opuścić Szczecin i przenieść do Słupcy, by pomóc mamie. Zbiegło się w czasie z otwarciem Mostostalu, w którym pan Edward dostał pracę. Najpierw młoda rodzina mieszkała w bloku na ul. Kilińskiego, później przeprowadzili się na ul. Kleczewską, do rodzinnego domu pana Edwarda.
Ich serdeczni przyjaciele, Danka i Stefan Polakowie zostali w Szczecinie. Cały czas mieli jednak ze sobą kontakt. Często się odwiedzali. W utrzymywaniu relacji pomogło… położenie Słupcy. – Często jeździliśmy do Warszawy, gdzie cały czas mieszkała moja mama i bracia. Na trasie Szczecin – Warszawa niemal zawsze robiliśmy przystanek w Słupcy, by odwiedzić Renię i Edka – wspomina pan Stefan. Również państwo Pliszkowie często wybierali się ze Słupcy do Szczecina, by odwiedzić przyjaciół. – Co ciekawe, podczas wspólnych spotkań najdłuższe rozmowy toczyły się między Danką i Edwardem. My ze Stefanem przeważnie wcielaliśmy się w rolę słuchaczy, bo nasi współmałżonkowie rzadko dopuszczali nas do głosu – z uśmiechem wspomina pani Renata.
We wrześniu 2013 r. w rodzinie państwa Pliszków doszło do tragedii. Pan Edward jadąc rowerem dostał silnego ataku serca. Nie było szans na ratunek. Na jego pogrzeb bardzo chciała przyjechać pani Danuta, ale zdrowie jej na to nie pozwoliło. Od kilku lat zmagała się ze szpiczakiem. Zmarła w lutym 2014 r. Pan Stefan i pani Renata, w odstępie zaledwie kilku miesięcy, stracili swoje ukochane osoby. Będąc w żałobie byli dla siebie nawzajem wsparciem. – Renia zaprosiła mnie, żebym – kiedy będę jechał do Warszawy – wstąpił do Słupcy, na pierogi z kapustą. Tak się złożyło, iż krótko potem zmarł mój kuzyn i właśnie do Warszawy wybierałem się na pogrzeb. Zadzwoniłem do Reni z pytaniem, czy mogę zrobić sobie u niej przerwę w podróży i zjeść obiecane pierogi – wspomina pan Stefan. Ta wizyta mocno ich zbliżyła. Później często do siebie dzwonili. W końcu stwierdzili, iż zamiast osobno siedzieć w samotności, lepiej będzie, kiedy zamieszkają razem. Zdecydowali się na Słupcę. – W zasadzie Renia tak postanowiła, ja kilka miałem do powiedzenia – uśmiecha się pan Stefan, ale wcale nie żałuje, iż posłuchał żony. Zanim zdecydowali się pobrać, o zdanie zapytali swoich dzieci. – Uzyskaliśmy ich pełne wsparcie. Tak naprawdę to, iż postanowiliśmy być razem wszystkim wychodzi na dobre, bo sami opiekujemy się sobą nawzajem i nie musimy żadnemu z dzieci siedzieć na głowie – mówią małżonkowie. W kwietniu 2016 r. wzięli kameralny ślub cywilny. Początkowo na tym chcieli poprzestać, ale bliscy dopominali się wesela z prawdziwego zdarzenia. Posłuchali ich i po trzech miesiącach odbył się ślub kościelny w słupeckim Leonardzie, a potem huczne wesele. Od tego czasu pani Renata i pan Stefan wspólnie idą przez życie, przemierzając rozmaite zakątki Polski. Właśnie podróże, głównie po kraju, są jedną z największych ich pasji. – Zjeździliśmy już znaczną część Polski. Najciekawsze jest to, iż we wszystkich miejscach, w których byliśmy, Renia ma rodzinę albo znajomych – mówi pan Stefan. Kilka tygodni w roku spędzają w Szczecinie, często jeżdżą do Warszawy, ale to w Słupcy mają swoje miejsce na ziemi. Zapytani, czego można im życzyć zgodnie twierdzą, iż tylko zdrowia, by jak najdłużej mogli cieszyć się sobą nawzajem. Tego Państwu życzymy, dziękując za miłe spotkanie.