Chociaż przez Gminę Gdów nie biegła linia kolejowa, dawno temu, w polach, na gdowskim Wygonie, za zabudowaniami wsi stał… wagon kolejowy. Nie był to jednak zwykły wagon pasażerki, ale najprawdziwszy wagon pocztowy, który w swoim wnętrzu skrywał całą masę drewnianych, kwadratowych przegródek na listy. Jak się tam znalazł? Skąd wagon kolejowy pocztowy w Gdowie?
Wagon nie był specjalnie duży, miał nietypowy kształt i był pomalowany na czarno. W ówczesnym czasie dzieci z Gdowa zaglądały do środka wagonu, niesione ciekawością, choć rodzice zabraniali najczęściej się tam bawić. Wreszcie, któregoś dnia wagon został podpalony. Jego zwęglona skorupa jeszcze przez jakiś czas „straszyła” aż wreszcie, któregoś dnia całkowicie zniknęła.
Starsi mieszkańcy opowiadali, iż ów wagon postawiony został przez władzę dla bezdomnego małżeństwa. Jednak już w latach 80-tych ubiegłego wieku nie był zamieszkały. A jak było faktycznie?
W końcówce lat 60-tych dwudziestego wieku, kiedy na zewnątrz nastawały ciepłe dni, domostwa w Gdowie nawiedzało małżeństwo Gwizdałów. Podobno wcale nie byli bezdomnymi, ale typowymi „włóczykijami”, którzy czuli potrzebę kontaktu z przyrodą i wolnością. Na plecach dźwigali swoje pierzyny zawinięte w białe prześcieradła, a wieczorem wstępowali do napotkanego domu na nocleg. Często czynili to bez wyraźniej zgody gospodarza.
Uciążliwość nachalnych „włóczykijów”, obawa przed ich niedomytym i najpewniej zawszonym kontaktem, sprawiła, iż ówczesny Urząd Gminy, na prośby mieszkańców zakupił dla Gwizdałów pocztowy wagon kolejowy.
Został on przytransportowany specjalną lawetą z Płaszowa. Ustawiono go na końcu Wygonu, gdzie dalej już zaczynały się pastwiska Dąbrów.
Małżeństwo Gwizdałów przez dość długi okres nie akceptowało swojego nowego, tymczasowego lokum, w końcu jednak zaczęli tam nocować.
Ot, cała historia gdowskiego wagonu pocztowego.