Mecz w Poznaniu był dla Widzewa pierwszym pod wodzą Patryka Czubaka. Sytuacja łodzian była daleka od wymarzonych, nie tylko w związku z zawirowaniami dotyczącymi zmiany na ławce trenerskiej.
Dobry początek
Mecz zaczął się lepiej dla widzewiaków, którzy kilkukrotnie gościli pod bramką Bartosza Mrozka. Szybko, bo już w 10. minucie zdobyli też gola za sprawą Bartłomieja Pawłowskiego, ale “tradycyjnie” już w tym sezonie, bramka została anulowana przez VAR. Tym razem decyzja była jednak słuszna, bo na spalonym był Shehu, który pierwszy oddawał strzał na bramkę Lecha. Po tej sytuacji gospodarze się przebudzili i zaczęli przeważać. Efektem tego była bramka zdobyła przez Palmę w 21. minucie. Widzew ewidentnie nie mógł się odnaleźć na boisku, Lech przeważał.
Rzut karny dla widzewiaków
Lepiej wyglądało to po przerwie. Łodzianie świetnie zaczęli, najpierw blisko bramki był Angel Baena, a chwilę później sędzia wskazał na rzut karny dla widzewiaków. Do piłki podszedł Bartłomiej Pawłowski i doprowadził do wyrównania!
RTS cisnął dalej i chciał strzelić kolejnego gola. Niestety, ten padł dla Kolejorza. W 65. minucie świetną paradą popisał się Kikolski, ale chwilę później popełnił błąd przy dośrodkowaniu z rzutu rożnego i na listę strzelców wpisał się Fiabema.
Nie było źle, ale czegoś zabrakło
Ostatnie minuty należały do podopiecznych Patryka Czubaka. Łodzianom cały czas czegoś brakowało, a w doliczonym czasie sprawiali wrażenie, jakby brakowało im choćby wiary.
Widzew przegrał 1:2, to w sumie trzecia z rzędu przegrana łodzian. Dziś nie zagrali źle, ale na Lecha to nie wystarczyło. Łodzianie po siedmiu meczach mają siedem punktów.
https://tulodz.pl/lodz-po-godzinach/bieg-fabrykanta-2025-10-kilometrow-po-ksiezym-mlynie-foto/Ta4lZHBdlTnhV3yNZcP4