Jarosław Rzeszutko: Jestem dumny, iż mogłem Was reprezentować

gkstychy.info 8 miesięcy temu

Jarosław Rzeszutko przez osiem lat reprezentował barwy tyskiego GKS-u. Przez ten czas zdobył cztery Mistrzostwa Polski, trzy Puchary Polski oraz trzy Superpuchary Polski. “Rzeszut” podzielił się z nami swoimi wspomnieniami gry dla “Trójkolorowych”, ale nie zabrakło również innych hokejowych tematów.

Swoją zawodową karierę rozpocząłeś w Stoczniowcu Gdańsk, którego jesteś wychowankiem. Co według Ciebie jest najważniejsze w rozwoju młodego hokeisty, żeby stawał się coraz lepszy w swojej grze?

W naszym sporcie, który jest tak bardzo złożony, dużo czynników musi się połączyć, ale dla młodego chłopaka, który chciałby być kiedyś hokeistą najważniejsza jest pasja i chęci. Chęci do ciężkiej pracy, do tego by z każdym dniem być lepszym, żeby słuchać trenerów i wyciągać kolejne wnioski. Oczywiście w dalszej kolejności potrzebne jest szczęście, żeby unikać kontuzji i utrzymanie wysokiej formy w najważniejszych momentach.

W 2011 roku dołączyłeś do Newcastle Vipers, a rok później do Gothiques d’Amiens. Jak wspominasz wyjazd poza granicę Polski? Czy coś szczególnie zaskoczyło Cię w tamtejszych ligach?

Myślę, iż to była najlepsza decyzja jaką mogłem podjąć w tamtym momencie. Pobyt w klubach zagranicznych dał mi bardzo dużo doświadczenia. Musiałem się gwałtownie dostosować do nowych warunków, do specyfiki danych lig, by od początku być jednym z liderów czego oczekuje się od obcokrajowców. Na pewno w późniejszym okresie było mi łatwiej wchodzić do nowych drużyn i aklimatyzacja przebiegała błyskawicznie. Czy coś mnie zaskoczyło? Na pewno profesjonalizm jaki panował w klubach, poziom organizacji był już wtedy tam na najwyższym poziomie. Zawodnik mógł skupić się tylko na jak najlepszym wykonywaniu swojej pracy.

W 2013 roku po spędzeniu jednego sezonu w Unii Oświęcim dołączyłeś do GKS-u Tychy. Jakie były twoje pierwsze wrażenia związane z nowym klubem i środowiskiem?

Tak, po dobrym sezonie w Oświęcimiu dostałem ofertę z GKS-u i bardzo gwałtownie doszliśmy do porozumienia. Od samego początku moje wrażenia były tylko pozytywne. Już wtedy GKS był klubem dobrze zorganizowanym, stabilnym z piękną halą, a sama atmosfera w szatni była niezapomniana. Dla mnie osobiście był to też duży krok naprzód, ponieważ wiedziałem, iż będę w miejscu, w którym oczekuje się tylko sukcesów, a drużyna od wielu lat czeka na drugie Mistrzostwo Polski. Podświadomie czułem, iż w końcu je zdobędziemy. I o ile w pierwszym sezonie pechowo przegraliśmy finał, to w kolejnych sezonach sprostaliśmy wymaganiom kibiców, sponsorów i działaczy. Jestem niesamowicie dumny, iż mogłem być częścią drużyny, która odnosiła największe sukcesy w historii GKS-u Tychy.

Czy jesteś w stanie określić z którym trenerem podczas twojej kariery w Tychach współpracowało Ci się najlepiej?

Ciężko wskazać jednego szkoleniowca, bo z każdym zdobywaliśmy sukcesy i każdy z nich przyczynił się do mojego rozwoju. Wydaje mi się, iż najrówniejszą formę prezentowałem za trenera Jiriego Sejby i gdybym musiał postawić na jednego trenera, to wskazałbym właśnie jego.

Jak wspominasz czas zdobycia przez GKS Tychy brązowego medalu w rozgrywkach Pucharu Kontynentalnego? Pierwszy raz w historii polskiego hokeja zespół awansował do finału tych rozgrywek. Podczas turnieju zostałeś najlepiej punktującym graczem GKS-u.

Zacznę od tego, iż w tamtym okresie mieliśmy niesamowicie zgraną ekipę i gdyby zapytać się wszystkich zawodników wtedy występujących o najlepsze wspomnienia to myślę, że rozgrywki o Puchar Kontynentalny byłyby jednymi z najczęściej wspominanych. Osiągnęliśmy spory sukces, a każda runda była wyjątkowa i miała swoją niezapomnianą historię. Myślę, iż w Rouen do dzisiaj pamiętają, iż GKS tam był. Osobiście też z miła chęcią wracam do tamtych chwil, a na koniec rzeczywiście okazało się, że byłem najlepiej punktującym zawodnikiem tamtej edycji, więc na pewno same pozytywne emocje mi towarzyszą z tamtymi występami.

Spędziłeś wiele lat w polskiej lidze. Czy jest jakiś zawodnik, który czysto sportowo robił na Tobie największe wrażenie?

Przez okres mojego grania mogłem poznać ogrom fantastycznych zawodników, zarówno krajowych, jak i obcokrajowców. I mógłbym ich naprawdę godzinami wymieniać. Powiem jedynie, iż zaczynałem grać w polskiej lidze, kiedy legendami byli Laszkiewicz, Słaboń, Klisiak, Gonera, a później miałem przyjemność grać z kolejnymi takimi jak Różański, Parzyszek, Sokół, Woźnica czy Bagiński.

Strzeliłeś w swojej karierze 285 goli i zanotowałeś 297 asyst. Czy któraś bramka z jakichś powodów szczególnie zapadła Ci w pamięć?

Każda bramka czy asysta, niezależnie czy w meczu ligowym, pucharowym, czy w Lidze Mistrzów dawała mi dużo radości, bo była zwieńczeniem pracy wykonanej przeze mnie i całą drużynę. Natomiast zawsze najwięcej euforii dawały gole wpływające bezpośrednio na wynik meczu, czyli te w ostatnich sekundach meczu, dogrywkach, rzutach karnych, czy w wielkich finałach play off. Gdybym miał postawić na ta jedyną, myślę, iż byłaby to bramka z ostatniego meczu finałów z Jastrzębiem w 2015 roku. Wtedy w końcu GKS po 10 latach odzyskał mistrzostwo Polski, a atmosfera na i po tym meczu była niezapomniana.

W GKS-ie Tychy spędziłeś osiem lat, więc masz na pewno wiele ciekawych anegdot i historii z tego okresu. Czy chciałbyś się z nami jakąś podzielić?

Na pewno działo się wiele przez te 8 lat. Atmosfera w drużynie była świetna, szczególnie w pierwszym okresie, kiedy mieliśmy dużą ilość Polaków w składzie, a obcokrajowcy również byli mocno zżyci z drużyną. Często po treningach przesiadywaliśmy godzinami w szatni i wymyślaliśmy przeróżne żarty i często niektórzy byli zdziwieni efektami tych „prac” następnego dnia. Do tego wspomniany przeze mnie puchar Kontynentalny i dwa wypady do Rouen.

Które wydarzenie związane z grą dla „Trójkolorowych” jest dla Ciebie najważniejsze?

Nie potrafię wymienić tego jedynego, bo każde Mistrzostwo, Puchar czy Superpuchar miało swoją historie. Do tego historyczne występy w Europie. To były naprawdę świetne chwile i cieszę się niezmiernie, że było mi dane tyle ich przeżyć i z tymi ludźmi. Wiec odpowiem, iż całe 8 lat było najważniejsze i niezapomniane.

W 2021 opuściłeś GKS Tychy i dołączyłeś do Zagłębia Sosnowiec. Jak wspominasz czas odejścia z zespołu?

W 2021 roku, kiedy klub uznał, iż nie chce mnie dalej w drużynie, musiałem gwałtownie poszukać sobie nowego miejsca i wybór padł na Zagłębie Sosnowiec. Dopóki trenerem był Grzegorz Klich to miałem euforia z grania w tym klubie. Później po rezygnacji trenera atmosfera nie była już sprzyjająca. Finalnie po drugim sezonie w Sosnowcu podjąłem decyzje, iż nie będę już czynnym zawodnikiem i skoncentruje się na innych zajęciach zawodowych i poświęcę więcej czasu rodzinie.

Na sam koniec gdybyś mógł powiedzieć kilka słów do kibiców GKS-u Tychy.

Kiedyś wspominałem, iż bardzo żałuje, iż moje pożegnanie z klubem nastąpiło po sezonie pandemicznym, kiedy zabrakło naszych wspaniałych kibiców. Dlatego dziękuje klubowi za zorganizowanie pożegnania w ostatnim czasie. Była to dla mnie niesamowita chwila móc po raz ostatni zobaczyć Was z perspektywy lodu. Zawsze byliście naszym wsparciem i dodatkowym zawodnikiem. Jestem dumny, iż mogłem dla Was występować i jednocześnie jestem pewny, iż swoim zaangażowaniem będziecie nieocenionym wsparciem dla kolejnych sukcesów Trójkolorowych. Był, będzie, jest…

Idź do oryginalnego materiału