Bydgoscy drogowcy otworzyli oferty w ponownym przetargu na wykonanie audytu komunikacji miejskiej. Po raz kolejny perspektywa zmian się oddala – budżet drogowców w porównaniu do ofert firm jest śmiesznie mały.
Rzadko kursująca (zwłaszcza w weekendy) i niedostosowana do obecnej lokalizacji zakładów czy innych celów podróży bydgoska komunikacja publiczna jest negatywnie odbierana przez mieszkańców. Przez to nie tworzy alternatywy dla transportu samochodowego: zakupy nowych tramwajów czy autobusów nie idą w parze z poprawą oferty komunikacyjnej. Przed wyborami samorządowymi w 2024 roku prezydent Rafał Bruski uznał, iż należy obiecać mieszkańcom podjęcie działań w tej kwestii.
– Przeanalizujemy cały nasz system po to, aby mieć pewność, iż jest on dobrze ułożony. Mogą w nim nastąpić zmiany, aby nie było podejrzenia, iż drogowcy konsekwentnie realizują złe projekty. Naszą siatkę transportową ocenią audytorzy zewnętrzni – powiedział prezydent. Po kilku miesiącach od obietnicy drogowcy ogłosili przetarg, w którym chcieli wyłonić firmę analizującą siatkę komunikacyjną. Ich budżet wynosił zaledwie 435 tysięcy złotych, a najtańsza oferta wynosiła… 1,7 miliona. Postępowanie unieważniono.
CZYTAJ WIĘCEJ O AUDYCIE
W ponownym przetargu drogowcy również przygotowali bardzo mały budżet – 445 tysięcy złotych. I po raz kolejny przetarg raczej zostanie unieważniony – spółki Tor i Trako zaproponowały wykonanie prac za nieco ponad dwa miliony. Nie brakuje zatem głosów, iż audyt „specjalnie” może się nie odbyć. Otwarcie ofert pokazało, iż władze miasta nie chcą poprawić sytuacji komunikacji publicznej.

2 tygodni temu













