Niemniej warto zauważyć, iż w każdym z nich postawili się faworytowi, nie tylko meczu, ale i ligi. Dość napisać, iż dwie z trzech partii przegrali najniższą z wymaganych różnic, a w jednym strata wynosiła trzy „oczka”. Finalnie jednak nie ugrali choćby dużego punktu i dalej z … na koncie wciąż są tuż nad strefą spadkową (pełna tabela TUTAJ).
W niedzielę najbliżej wygranej byli chyba w inauguracyjnej odsłonie gdy odskoczyli na 10:7, a potem na 14:11. W pewnym momencie prowadzili też 19:16. Wtedy jednak z pięciu akcji goście wygrali cztery z pięciu akcji i było po 20. Później zaczął się bój na całego. Żółto-niebiescy mieli także piłkę setową, ale rywale zdołali ją wybronić. Natomiast podczas gry na przewagi warszawianie zachowali więcej zimnej krwi.
Po zmianie stron nasi siatkarze „zaczęli” od 6:2, ale przyjezdni gwałtownie nie tylko odrobili straty, ale i wyszli na prowadzenie. W pewnym momencie było już choćby 16:13 dla nich. Wtedy to dobry okres zanotowali nysanie i mieliśmy remis po 17. I znowu zaczęła się walka na całego. I znowu jednak większą odpornością wykazali się przedstawiciele stolicy triumfując przewagą trzech piłek.
Trzecią odsłonę, a jakże, dobrze zaczęli gospodarze. Znowu jednak rywale nie tylko ich dogonili, ale i przegonili. Ci pierwsi jednak nie odpuszczali i ponownie trwało przeciąganie liny. Na tyle, iż w pewnym momencie było 12:10 czy 16:14 dla Stali. Żadna z ekip nie zamierzała odpuszczać. choćby wtedy gdy Projekt prowadził 21:18. Nysanie doprowadzili do remisu, ale finisz znowu należał do przeciwników.
PSG Stal
Nysa – PGE Projekt Warszawa 0:3 (27:29, 22:25, 23:25)
Stal: Motta Paes (3 pkt), Włodarczyk (7), Zerba (8), Dulski (9), Gierżot (11), Kramczyński (4), Szymura (libero) oraz Olejniczak (libero), Kapica (5), Kosiba, El Graoui i Szczurek.