W miniony weekend polkowicki rynek zamienił się w prawdziwe muzeum na kołach. Ponad sto unikatowych, zabytkowych pojazdów zjechało na III Zlot Pojazdów Zabytkowych, organizowany przez grupę pasjonatów Polkowickie Klasyki.
Mimo niesprzyjającej pogody, wydarzenie przyciągnęło zarówno uczestników, jak i wiernych fanów klasycznej motoryzacji.
– Mieliśmy około 180 zgłoszeń, a mimo deszczu przyjechało ponad 100 pojazdów z takich miast jak Jelenia Góra, Jawor, Zielona Góra czy Nowa Sól. To auta bez klimatyzacji, ale mają swój wyjątkowy klimat – mówi Karolina Jania, współorganizatorka zlotu.
Na rynku można było podziwiać zarówno klasyki polskiej motoryzacji – maluchy, fiaty 125p, polonezy i syreny, jak i zagraniczne perełki, m.in. volkswageny, mercedesy oraz rzadziej spotykane modele. Jednym z najciekawszych eksponatów był motocykl z 1960 roku.
– To pierwszy Simson w wersji eksportowej. Ma resory na sprężynach, nie na gumach. Jest w pełni sprawny, a jego wartość sięga kilkunastu tysięcy złotych – opowiada jego właściciel, Jan Miśko.
Ogromne zainteresowanie wzbudził także citroen z 1974 roku, znany z filmów z Louisem de Funèsem.
– Jeżdżę nim na co dzień. W lipcu wybieram się nim na zlot do Rzeszowa. Ma niewielki silnik, pali około 5 litrów benzyny i prowadzi się znakomicie – mówi z dumą właściciel auta, Stanisław Sokołowski.
Chociaż kapryśna pogoda zniechęciła część mieszkańców, najwierniejsi miłośnicy klasyków nie zawiedli.
– Było kilka naprawdę wyjątkowych, rzadko spotykanych modeli. Mam nadzieję, iż następnym razem pogoda dopisze i zobaczymy jeszcze więcej motoryzacyjnych perełek – podkreśla Jerzy Kłeczek z Kaźmierzowa.
Na uczestników czekały też dodatkowe atrakcje: wojskowa grochówka, konkursy – m.in. slalom na wózkach warsztatowych, aktywny mechanik oraz wybór najciekawszego pojazdu i motocykla.
MATERIAŁ PARTNERSKI