Ponad 500 misji rocznie wykonuje załoga Lotniczego Pogotowia Ratunkowego z bazy w podkieleckim Masłowie. Wzywani są do najcięższych przypadków – do wypadków komunikacyjnych, rolniczych i ciężkich zachorowań. Realizują także transporty pacjentów do szpitali o wyższym stopniu referencyjności, które dają szansę na lepsze leczenie, czy pogłębioną diagnostykę.
Ratownik medyczny Paweł Kubicki, dyrektor Lotniczego Pogotowia Ratunkowego w Kielcach podkreśla, iż zarówno załoga śmigłowca jak i sama maszyna muszą być w gotowości cały czas.
– Śmigłowiec na godzinę lotu spala około 250 litrów paliwa. Jednak to jest uzależnione od temperatury powietrza, kierunku wiatru i od masy załogi. Dlatego raz na trzy miesiące naszym obowiązkiem jest zważenie się i w każde zlecenie lotu wpisuje się wagę wszystkich członków załogi, a więc pilota, lekarza i ratownika medycznego. Ma to przełożenie na ilość zabieranego paliwa, ponieważ nie możemy przekroczyć całkowitej masy do startu. Wynosi ona maksymalnie 2 910 kg. zwykle latamy z paliwem od około 400 do 500 litrów, więc teoretycznie pozwala nam to przelecieć ponad 400 km – wyjaśnia Paweł Kubicki.
Od sześciu lat w Lotniczym Pogotowiu Ratunkowym pracuje lekarz Marta Bryk. Jak przyznaje, zdecydowała się na taką pracę pomimo iż cierpi na lęk wysokości.
– To adrenalina powoduje, iż radzę sobie z tym dosyć dobrze. W sytuacji kiedy trzeba czasami spojrzeć w dół, otworzyć drzwi i upewnić się, iż możemy bezpiecznie wylądować, to wtedy nie myślę o swoim strachu. Nasze bezpieczeństwo jest najważniejsze. Nasz dyżur zaczyna się od godz. 7, a kończy o 20. Zdarza się trudne dyżury, iż startujemy o 7.01, a ostatnie lądowanie jest o godz. 20 – przyznaje Marta Bryk.
W Polsce działa 21 baz Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, z czego 6 baz pracuje w trybie całodobowym, a pozostałe – jak w przypadku bazy w Masłowie w godz. 7-20. W Polsce działa także baza sezonowa, która znajduje się w Koszalinie.