Tarnowski autobus elektryczny padł bez prądu po czterech dniach pracy. Mamy pierwszą ofiarę zimy?

Po niespełna czterech dniach pracy na ulicach Tarnowa, warty co najmniej 2,5 miliona złotych „elektryk” z floty tarnowskiego MPK, Solaris n12E Urbino… zepsuł się. Zabrakło mu prądu, choć baterie miał naładowane. Dumę tarnowskiej komunikacji do bazy musiał holować wysłużony, wiekowy Star.

A wszystko wydarzyło się we wtorek, 25 listopada podczas kursu linii 0 z Falklandów w kierunku Mościc. W pewnym momencie, na przystanku przy ul. Słonecznej, na wysokości ulicy Jasnej, pojazd odmówił współpracy. Na nic zdały się wielokrotne próby uruchamiania maszyny wyposażonej w skomplikowane systemy elektroniczne. Solaris ani drgnął. Koniecznym więc stało się wezwanie odsieczy z zajezdni.

Co się stało beniaminkowi MPK?

Feralny pojazd był jednym z dziewięciu, które „elektryków”, które od minionego piątku, 21 listopada, jeżdżą po Tarnowie. Pozostałych jedenaście czeka na swoją szansę pokazania się pasażerom w zajezdni. Przypomnijmy, iż miasto zapłaciło za autobusy ponad 67 milionów złotych. Do zakupu dorzucił się Krajowy Plan Odbudowy, który dał nam 54,6 mln. zł. Ponad cztery miliony, na preferencyjnych warunkach, pożyczył Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodne.

A jaki był powód awarii dopiero co rozpakowanego auta?

– Doszło do wyłączenia napędu, przypuszczamy, iż przyczyną tego może być błąd czujnika na silniku centralnym. Zostało to zgłoszone do producenta. Teraz muszą przyjechać specjaliści z Solarisa i sobie to wszystko ocenić. Nie jest to coś, co by nam spędzało sen z powiek. No można powiedzieć to taka choroba wieku dziecięcego. To jest przypadek jednostkowy, zdarza się to po prostu – tłumaczył w rozmowie z „Gazetą Krakowską” Robert Pacana, prezes MPK w Tarnowie.

Szef tarnowskiej komunikacji zaklina się, iż wszystkie pozostałe autobusy pracują bez zarzutu. Że pomyślnie przeszły pierwszy zimowy test i iż pasażerowie są zadowoleni z komfortu jazdy, jaki otrzymują kasując bilet za 3,60 PLN.